Sen w dyliżansie był płytki, Hans zasypiał na urywane chwile i budził z pustką w ciele. Drzemał ze skronią opartą o szybę, za którą bębnił deszcz, rozmywając ślady, przyciśnięty do okna nawiasem ramienia wyższego policjanta o oddechu cuchnącym tanim tytoniem, który zajął miejsce obok niego.
Czuł się jak w pudełku zapałek pełnym zawiedzionych nadziei.
Podkurczył nogi, żeby uniknąć zetknięcia z czubkami wyglancowanych butów siedzącego naprzeciwko Hænninga. Ambasador oddychał ciężko, zegarek wysunął mu się z kieszeni, kiedy pochylił się w jego stronę, żeby przykryć jego kolana własnym płaszczem, i przy każdym wyboju podrygiwał na łańcuszku jak wisielec.
— Proszę się niczym nie denerwować, Wasza Królewska Wysokość.
Hans, który wciąż widział przed oczami złote rozbłyski kaca, nabrał ochoty, żeby sięgnąć do jego piersi i wyrwać go stamtąd jak serce.
◊ ◊ ❈ ◊ ◊
Do Arendal dotarli o 6:57, jeśli wierzyć zegarkowi Hænninga i słupom milowym na drodze.
Do 7:29 minęli całe szpalery białych jak śnieg domów w Grünerløkka, aż wreszcie zatrzymali się przed jednym z nich, dokładnie w chwili, gdy dłuższa wskazówka dotknęła szóstki. Pilestredet 34. Wtedy czas przestał istnieć.
Ktoś otworzył drzwiczki powozu. Hans zdążył dostrzec białe słońce, siwą grzywę rozprzęganego konia i niebo dokładnie w kolorze oczu królowej Arendelle. Ktoś popchnął go w stronę werandy, ktoś inny odebrał od niego płaszcz Hænninga.
— Proszę tędy, Wasza Królewska Wysokość.
Wszedł do holu wyłożonego kwiecistym drojetem, ruszył w stronę schodów, w ślad za Hænningiem postawił stopę na pierwszym stopniu. Sylwetki policjantów rozpływały się w różach świtu za drzwiami, ale we wnętrzu domu kolejny ktoś przyglądał mu się z odbicia w każdej szybie, w każdej wypolerowanej klamce i lakierowanej balustradzie.
Książę.
Żebrak.
Popatrzył sobie w oczy. Jego paznokcie zahaczyły o drewno poręczy i zrobiło mu się niedobrze z zupełnie innego niż alkohol powodu.
◊ ◊ ❈ ◊ ◊
Widok wnętrza gabinetu Hænninga wyrył mu się w pamięci do grobowej deski. Orzechowy sekretarzyk. Żadnych obrazów. Na gazetowniku stos wydań „Tidende" tak starych, że musiały pamiętać wszystkie jego poprzednie nazwy, kolejno wetowane przez cenzurę. Fotografia lwa zawieszona tuż na wysokości jego oczu.
— Był pan w Afryce, Hænning? — zadrwił tak, jak wcześniej nie zdołał. („Niepokój nigdy nie wygląda dobrze na royauté*", chrząkał z niesmakiem Frederik. „Powinieneś się go wystrzegać.") — Czy w zoo?
Hænning machnął ręką.
— Z Afryką to tyle mam wspólnego, że czasem dorzucę grosza do misji Fritznera — odparł, zupełnie nie wyłapując sarkazmu w głosie Hansa. — Szczytne zajęcie, muszę przyznać, ale piekielnie trudne – w końcu jak przemawiać o grzechu do ludzi – że tak ich nazwę – którzy nie mają nawet pojęcia, czym jest grzech?
CZYTASZ
Heimr Árnadalr
Fanfic„Przeszłość ma w zwyczaju powracać. A gdy to nastąpi... musimy być przygotowani". Brzemię klątwy królowej zaczyna ciążyć całemu królestwu. Księżniczka musi walczyć o swoje szczęśliwe zakończenie z dawnymi demonami. Na wydobywcę lodu zostają nałożone...