26. Gra cieni

25 7 0
                                    


Podręcznik do anatomii Henry'ego Graya, pachnący nowością i tajemnicą, stał na jednej z niższych półek w bibliotece, dokładnie tam, gdzie sugerował porządek alfabetyczny, nie przesadnie schowany, bo nikt chyba nie spodziewał, że któraś z księżniczek może po niego sięgnąć; dużo staranniej broniono im dostępu do powieści.

A Elsa zawsze lubiła słuchać opowieści doktora Fossa o jego studiach w Lipsku i niedostępnym dla niej teatrze anatomicznym. Marzyła, że gdyby była mężczyzną i gdyby nie musiała dziedziczyć tronu, też zostałaby lekarzem. Wyobrażała sobie rozwój medycyny, który pozwoli wyciąć z niej klątwę jak guz.

Krwawiła co miesiąc, jej dłonie krwawiły dokładnie tak, jak rany wydobywcy lodu; między królewską krwią a krwią innych ludzi nie było żadnej różnicy – więc może klątwa tkwiła głębiej, gdzieś w głowie, nie w palcach.

Uczyła się łacińskich słów, wodziła wzrokiem wzdłuż bruzd z tuszu, nacinała stalówką pióra telencephalon* i szukała.

„Z głową zawsze można powalczyć", stwierdził trzynaście lat wcześniej ten sam troll, którego palce przesuwały się teraz po jej umyśle jak narzędzia chirurgiczne. Elsa miała wrażenie, że wtedy rozmawiał z nią zupełnie inaczej, i że wtedy z jakiegoś powodu rozumiała o wiele więcej – cokolwiek – niż teraz, kiedy sama walczyła każdego dnia.


◊ ◊ ◊ ◊


Przeszłość nie jest tym, czym się wydaje.

Mgła, która ich związała, spływa pasmami z kryształowych palców trolla, sięga samych korzeni gór – rozrywa tkanki, przedziera się głębiej, warstwa po warstwie obierając ją ze wspomnień, jak czekoladkę w szeleszczącym papierze, aż świat zaczyna formować się z nicości; ona też gdzieś tam jest, bez kształtu i koloru, w przeganianej wiatrem pustce.

Unosi się w pierwotnych wodach, z których wyrasta pień kosmicznego drzewa; dźwiga na swoich gałęziach cały świat. Ona też jest jego częścią, bo tu wszystko jest jednością.

Elsa. Moce, magie i klątwy. Megnið i fápmu – bo czymże jest nazwa? To, co zwiemy różą, pod inną nazwą równie by pachniało**.

Pod paznokciami trolla rozpętują się żywioły.

— Powietrze, ogień, woda, ziemia... — recytuje Elsa z sercem bijącym inaczej w rytm każdej sylaby: lekko, piekąco, szybko, twardo.

Nie widzę przyszłości.

Ona nie widzi już nic.

Jej głowa jest płaskim dyskiem, chaosem, początkiem i Słowem, wyspą na zamrożonej rzece, która pęka i rozstępuje się pod jej stopami, gdy tylko stawia pierwszy krok w stronę krawędzi. Chce odzyskać wzrok, więc próbuje dotrzeć do granicy migoczącej, szarej mgły.

(Może to nie byłoby wcale aż tak straszne – gdyby teraz upadła. Pewnie poczułaby ból, ale zaraz po nim błogosławioną, nieczułą ciemność – już na zawsze.)

AH! AH! AH! AH! — Gdy tylko staje na skraju, cała przestrzeń rozbrzmiewa tą pieśnią.

Ale ta rzeka... rzeka, która ją śpiewa, to nie Gjöll, wcale nie umrze, kiedy ją przekroczy; to...


— Gdy byłam mała, matka śpiewała mi piosenkę o niezwykłej rzece. Podobno znajdują się w niej wszystkie odpowiedzi dotyczące przeszłości. Zna całe nasze dzieje.

Heimr ÁrnadalrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz