— Prawdę mówiąc, jestem zaskoczony, że zdecydowałaś się do mnie dołączyć — powiedział wuj Birger.
— Prawdę mówiąc, ja również — odpowiedziała Elsa.
A przynajmniej mogłaby tak odpowiedzieć, gdyby wuj Birger powiedział coś podobnego, g d y b y t y l k o A n n a w i e d z i a ła , o c z y m w o g ó l e r o z m a w i a l i , bo równie dobrze mogli ekscytować się kursywą czcionką na bilecie, porównywać, czyje rękawiczki są lepiej dopasowane albo dalej gawędzić o nudnych odkryciach naukowych – albo może o niej, za plecami – bo oczywiście nikt nigdy jej o niczym nie mówił, teraz też nie została wtajemniczona w jakiś Plan, najwyraźniej Wielki, i tkwiła na nabrzeżu jak słup soli – chociaż może nie soli, w końcu padało – mrużąc oczy w kierunku horyzontu, na którym statek stawał się coraz mniejszy i mniejszy, na chwilę stopił z rzęsami, kiedy mrugnęła, a później nie była już w stanie go dostrzec.
Baden. Aha, akurat.
Wiatr miał łzawy zapach, chłostał jej twarz i przynosił ze sobą fale, które wspinały się po guzikach trzewików, bryłki soli łagodnie czepiały się getrów, jakby chciały ją zatrzymać.
Powoli ogarniały ją wściekłość i rozpacz. Czuła kłujący, niesprawiedliwy ból w piersi. Może ona wcale nie chciała znów być sama? Może to był powód, dla którego chciała jechać z Elsą, w końcu to nie tak, że miała szczególną ochotę na kąpiele błotne czy inne kuracje. Czy Elsa w ogóle o tym pomyślała? Zmrużyła oczy w kierunku, w którym odleciał liścik ze strzępkami słów, które zdążyła przeczytać: nie-denerwuj-się-proszę, z-wujem, przysięgam-że-mam-wszystko-pod-kontrolą, wkrótce-dołączę.
Czasami zastanawiała się, czy ktoś w ogóle się nią przejmuje, skoro Elsa i tak zawsze będzie najważniejsza – szybko karciła się za te myśli – a one i tak wracały. Mamma zawsze w takich chwilach przypominała jej o „stanie" siostry – bo tak to wtedy nazywali – i powtarzała, że Anna nie powinna być samolubna. To sprawiało tylko, że jakaś część niej chciała wejść do pokoju Elsy i nie wychodzić tak długo, aż nie wciągnie w płuca całego wypełniającego go zepsutego powietrza i stanie się równie chora, przez co nie będą mieli już powodu ich rozdzielać, i rodzice wreszcie będą mogli zwracać uwagę również na nią.
Pociągnęła nosem. Poczuła drażniącą woń utraconej szansy na przygodę i nie wiedziała już, czy jest bardziej zła czy smutna. Była z ł u t n a – nie, chwila, co?
Kopnęła kilka bryłek soli i poślizgnęła się na śliskich kamieniach.
— Do diabła z Baden! — wyrzuciła z siebie i odruchowo zakryła usta, kiedy uświadomiła sobie, że to przecież... przekleństwo. Są jednak pewne rzeczy, których księżniczki nie robią. Ale ty nie jesteś teraz księżniczką — pomyślała, a ta myśl wcale nie okazała się tak ponura, jak się spodziewała. Było w niej coś wyzwalającego. Powoli opuściła dłoń i powtórzyła, ciszej, wolniej i rozkoszując się każdą sylabą: — D o d i a b ł a .
Stojący obok Dieter aż podskoczył i dopiero wtedy przypomniała sobie o jego obecności.
— Co się stało? — zapytał, patrząc na nią z niepokojem.
Krzyk napierał i chciał się wydostać, ale Anna zacisnęła zęby. Spojrzała na nabrzeże za jego plecami, blady tułów „Królowej Bałtyku" przechylającej się mdląco w jej stronę, buchający z kominów dym. Wciąż zostawały jej jakieś dwie godziny na zastanowienie. Mogła pozwolić mu wnieść swoją torbę na pokład, okazać bilet, usiąść na ławce i zacząć przyzwyczajać się do myśli o chorobie morskiej. W Lubece ktoś na pewno na nie – to znaczy na nią – czekał. Zawsze mogła poprosić kapitana o pomoc. No a później... z Lubeki do Baden było bliżej niż z Mariefred z powrotem do Arendelle. Poza tym, już raczej nie statkiem, tylko powozem albo pociągiem, wytrzyma. Spojrzała na Dietera, żylastą dłoń o skórze bardziej spękanej niż na rączce jej torby, wciąż praktycznie nowej, nigdy nie używanej, bo nie miała dokąd z nią jeździć. Mogłaby zacisnąć zęby, przejść po tych wątpliwej solidności schodkach, a później po jeszcze kolejnych, pod pokład, do kajuty, gdzie zaczęłaby pisać listy, w których skarży się na Elsę wszystkim, którzy mogą mieć na nią jakikolwiek wpływ. Ciocia Arianna. Lord Peterssen. Fraülein Hahn. Todderud. Wuj Sigurd (ale wyłącznie ironicznie). Albo może doktor Foss, czasami miała wrażenie, że tylko z jego zdaniem siostra się jeszcze liczy.
![](https://img.wattpad.com/cover/265065074-288-k698616.jpg)
CZYTASZ
Heimr Árnadalr
Fanfic„Przeszłość ma w zwyczaju powracać. A gdy to nastąpi... musimy być przygotowani". Brzemię klątwy królowej zaczyna ciążyć całemu królestwu. Księżniczka musi walczyć o swoje szczęśliwe zakończenie z dawnymi demonami. Na wydobywcę lodu zostają nałożone...