Rozdział LXIV: Sen stał się rzeczywistością

294 12 0
                                    

Zeszłam na dół. W salonie czekał Marco.

- Hej! - rzuciłam i usiadłam na kanapie. - Coo tu robisz? Fran nie ma.

- I bardzo dobrze! Ja do ciebie, Violu. Mam prośbę... - powiedział i usiadł koło mnie. Chcę zrobić Francesce niespodziankę. - Ściszył głos.

- I mam ci pomóc? - dokończyłam, a on kiwnął głową.

- Tak. Właściwie wszystko już gotowe, tylko chcę, żebyś jutro zaprowadziła gdzieś Francescę, ale nie możesz jej mówić o co chodzi.

- Rozumiem, niespodzianka - podsumowałam.

- Tak.

- To gdzie mam ją zaprowadzić?

- Bądźcie jutro o 12 przy fontannie w parku. - To rzeczywiście chyba jakieś miejsce spotkań.

- Okey. Nic jej... - zaczęłam mówić, ale do domu weszła Francesca.

- Marco?

- Hej, Fran.

- Co tu robisz?

- To ja już pójdę - rzuciłam, zeszłam z kanapy i zaczęłam wbiegać po schodach. Po drodze do pokoju, spotkałam tatę.

- O, Violetta. Gdzie wcześniej wyszłaś?

- Przepraszam tato, że tak wybiegłam z domu, ale musiałam pilnie porozmawiać z Leon'em.

- Wszystko w porządku?

- Tak, w najlepszym.

- Cieszę się. Pamiętaj, że jakby co to zawsze mogę ci pomóc.

- Dzięki, tato... A o której jutro przyjdzie Angie z Pablo'em?

- Koło 14.

- Okey, jakby co to Fran może nie być - powiedziałam. - Ma randkę z Marco. - Ściszyłam głos.

- Randkę?! - krzyknął tata na cały korytarz.

- Ciii... Ona o tym nie wie. To niespodzianka - szepnęłam. Jeszcze tego by brakowało, żeby tata się wygadał.

- Aaa.. Niespodzianka. Dobrze - powiedział i gdzieś poszedł. Ostatnio się jakoś dziwnie zachowuje. I to bardzo.

W pokoju rzuciłam się na łóżko. Jutro obiad z Angie i Pablo'em. Maja wziąć ślub... Czy stracę swoją ciocię? Nie...  Przecież niedawno mnie odnalazła. Nie mogłaby mnie ot tak zostawić, prawda? Na pewno... Przecież Angie mnie kocha. Jest moją ciocią.

Gdy tak siedziałam i myślałam, do mojego pokoju wparował Federico.

- Może byś tak pukał? - warknęłam, a potem zaczęłam się śmiać z siebie samej. Rzadko jestem taka niemiła i niegrzeczna w stosunku do innych. A tym bardziej do moich przyjaciół. Chociaż Feder jest jak mój brat. To chyba się nie liczy.

- Co tu robi Marco? - zapytał.

- Jeszcze tu jest?

- Taak... A co?

- Nic - odpowiedziałam, przytulając swój pamiętnik, jakbym się bała, że Feder zaraz podejdzie i zacznie mi go wyrywać. - Mogę się o coś zapytać?

- Chyba tak - powiedział i zrobił dziwną minę.

- Zamknij drzwi - rozkazałam, a on posłusznie wykonał moje polecenie. - A teraz siadaj i mów.

- Co mam mówić? - Zaśmiał się.

- Feder, coś cię dręczy?

- Czemu tak myślisz?

Podemos pintar, colores al almaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz