Stałam przed Fontanną di Trevi i nagle zamarłam. To nie była mama Feder'a, Silvia, to był znajomy męski głos... Przymknęłam oczy i zacisnęłam wargi. Poczułam jak ktoś mi do ręki podaje monety, a potem krótki oddech na mojej szyi.
Nie wiem ile tak stałam jak sparaliżowana. Słyszałam radosnych ludzi, rozmawiających różnych językach, śmiejących się i ulicznych grajków. Dopiero, kiedy poczułam jak ktoś kładzie mi rękę na ramieniu, nagle się obudziłam.
- Przepraszam, ale nie dadzą mi chwili wolnego - westchnęła Silvia, a ja się blado uśmiechnęłam. - Popatrz, Violu na te barokowe rzeźby... - zaczęła się zachwycać. - (...) Sam autor projektu nie dożył zakończenia budowy. Centralnymi postaciami fontanny są Neptun i dwa trytony, będące symbolami Kastora i Polluksa. Neptun znajduje się na rydwanie zaprzężonym w dwa hippokampy, czyli hybrydy konia i ryby, z których jeden jest spokojny, prowadzony przez trytona z prawej strony, tryton z lewej strony natomiast stara się okiełznać niespokojnego konia. Symbolizują one dwa odmienne stany morza - ciszę i sztorm. Cztery statuy umieszczone na balustradzie symbolizują cztery pory roku. W sąsiednich niszach znajdują się kobiece postaci będące symbolami Zdrowia i Obfitości - opowiadała mi o fontannie, a ja wciąż myślałam o tej osobie. Może jej nie znam? Jednak mam wrażenie, że już słyszałam ten głos, ale w ty momencie mój mózg nie był w stanie go odszyfrować. - Turyści bardzo często...
- Wrzucają przez ramię lub do tyłu monety do wody - dokończyłam, patrząc ślepo w taflę wody. Nie dostrzegłam w niej wcześniej odbicia osoby, bo przeniosłam wzrok na fasady...
Kiedy mama Feder'a zaczęła szukać czegoś w torbie, otworzyłam swoją dłoń i dostrzegłam w niej trzy złote monety oraz mały kawałek papieru.
"Mów szeptem, jeśli mówisz o miłości."
- William Shakespeare
P.S. Monety wrzuć jutro o 12. Zastanów się ile.
Nie podpisał się. I jednak nie narzuca mi "ślubu" - 3 monety.
- Violu, wszystko w porządku? - wyrwała mnie z myśli Silvia, a ja kiwnęłam głową. - Chyba nie mam monet - westchnęła.
- Nic nie szkodzi. Może wracajmy już... - zaproponowałam, a mama Feder'a się zgodziła.
Po kilku minutach byłyśmy już w domu. Taty i Esmeraldy jeszcze nie było. Ciągle mam to niemiłe uczucie. Oni są w Rzymie, a tata o tym wie. I nie mówi mi o tym... Nie myśl o tym, skarciłam siebie w myślach, chociaż i tak będę czuła ten niepokój.
A jeżeli chodzi o Fran i Fede... Od razu na mój widok mnie uścisnęli.
- Violu, martwiliśmy się o ciebie - szepnęła mi do ucha Francesca, co mi natychmiast przywróciło do pamięci liścik, który teraz trzymam w torebce...
- Nie rób tak nigdy, myśleliśmy, że się zgubisz - dodał Fede.
- Okey - powiedziałam cicho i usiadłam na kanapie.
- Czemu wybiegłaś? O co chodzi? - zapytał po chwili, a ja poczułam na sobie ich spojrzenia.
- Bo mi nie mówicie prawdy - odpowiedziałam.
- Jakiej prawdy? - zdziwiła się Francesca.
- Widziałam was rano... - Wymienili spojrzenia i oboje koło mnie usiedli.
- Jak dawałem Fran naszyjnik? - zapytał Fede, a ja kiwnęłam głową.
- Ćwiczyliśmy. - Nagle powiedziała Fran. - Federico chce dać Ludmile naszyjnik.
- Ale kiedy ją widzą, denerwuję się, że coś poplątam. Fran mi tylko pomogła.
- Czemu mi nic nie powiedzieliście? - zapytałam, kiedy dotarł do mnie sens ich słów.
- Violu, wiemy, że masz dużo na głowie - odpowiedziała Fran, a ja się uśmiechnęłam i oboje przytuliłam.
- Przepraszam.
- Nie masz za co, powinien ci powiedzieć - powiedział Fede.
Nagle ktoś zadzwonił do drzwi.
- Mamo, nie otwieraj! - wrzasnął Federico. - Fran, otworzysz? - zapytał miłym tonem.
- Ja? - zdziwiła się, a on kiwnął głową. Po chwili poszła w stronę drzwi i usłyszałam jakiś krzyk.
- Fede? - zapytałam niepewnie i podbiegłam w stronę korytarza. Usłyszałam śmiech mojego przyjaciela za sobą, a w drzwiach zobaczyłam Marco!
- Marco, Marco, Marco, tęskniłam za tobą - usłyszałam Fran i się uśmiechnęłam.
- Wiem, jestem cudowny - powiedział cicho do mnie Fede.
- Ty za tym stoisz? - zapytałam.
- Pomogłem mu się tu dostać z lotniska. To jego plan, żeby tu dolecieć.
Po chwili ujrzałam w otwartych drzwiach blond włosy. Dziewczyna taszczyła swoje walizki. Aż tak się zmieniła? Spojrzałam na przyjaciela. Stał jak zahipnotyzowany i patrzył na Ludmiłę, która się zatrzymała.
- Mam zwidy - szepnął Fede.
- Nie masz. Stoi w drzwiach - powiedziałam, a na jego twarzy pojawił się uśmiech i podbiegł do dziewczyny, którą po chwili podniósł ze szczęścia.
Wyszłam z domu i stanęłam na jego progu. To tyle gości, stwierdziłam ponuro.
- Violetto - usłyszałam za sobą głos i po chwili zauważyłam wyciągniętą rękę z pamiętnikiem. - Prosił, żebym ci go przekazał - powiedział smutno chłopak. Przez moment miałam nadzieję...
- Dzięki - rzuciłam do niego i wzięłam zeszyt, otwierając na jego pierwszej stronie. Pamiętnik nie został otwarty, bo w środku wciąż znajdował się list do Leon'a w nienaruszonym stanie. Albo się tym nie przejął.
CZYTASZ
Podemos pintar, colores al alma
FanficOpowiadania oparte na podstawie: serial Violetta Typ: Fan Fiction (sequel od sez.1, odc.35) Narracja: Pierwszoosobowa (oczami Violetty/Leon'a) Główny wątek: Leonetta Autorka: Teddy Nutella Verdas [Opowiadanie z czasów, kiedy uczyłam się pisać. W lin...