Rozdział LXV: Nie musi być tak jak we śnie...

246 10 0
                                    

Podniosłam głowę. Sama nie wiem po co. Przecież wiedziałam kto to będzie.

- Nic - odpowiedziałam.

- Na pewno? - Usiadł koło mnie. - Jesteś bardzo smutna. - Chociaż już nie płakałam. Może dlatego, że to już się wydarzyło. W moim śnie...

- Po prostu dzieje się coś dziwnego. Nieważne. To mój problem.

- Jak chcesz. Pamiętaj, że możesz zawsze na mnie liczyć.

- Taa... Dzięki. Mogę się o coś zapytać?

- Tak, pewnie.

- Co ty tu właściwie robisz? Tylko nie mów, że sobie lubisz pospacerować po parku. - Oboje zaczęliśmy się śmiać.

- Pomagam Marco w jego randce. Ty też jesteś chyba w to zamieszana, prawda? - Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że zaraz akcja "Randka Marcesci".

- Tak. Powinnam zaraz wracać do domu, bo wszystko zepsuję.

- Nie chcę się wtrącać, ale co ty tu robisz w takim razie? Spacerujesz?

- Nie. Miałam pogadać z Leon'em. - O zerwaniu, dodałam w myślach.

- Już idzie. A właściwie biegnie. - Diego wskazał na niego ręką.

- Aha - szepnęłam.

Leon miał rozmierzwione włosy i wyglądał na zmęczonego.

- Violetta - powiedział z trudem,  ciężko oddychając. Diego zaczął się śmiać.

- Eee... Przepraszam - powiedział szybko. - Mam sobie iść? - zapytał, a ja spojrzałam na Leon'a.

- Tak. Idź pomóż Marco i powiedz mu, że ja nie mogę zaprowadzić Francesci. Niech zadzwoni do Camili.

- Okey. To cześć - rzucił i poszedł. Potem idąc odwrócił się i mi pomachał.

- Poczekaj tu. Kupię ci wodę - powiedziałam, patrząc na Leon'a. Nawet nie wiem czemu byłam taka miła. Coś dziwnego się działo. Niby wszystko przypominało sen, a jednak to było co innego... W dodatku Stephie...

Spojrzałam na Leon'a. Miał czerwono-białą koszulę w kratkę. Tą co nagraniu. Niestety. Chociaż sama nie wiem. Kiedy kupiłam butelkę wody, wróciłam na ławkę, gdzie siedział.

- Proszę. - Podałam mu ją, a on jednym łykiem wypił połowę.

- Violetto. Muszę ci coś powiedzieć.

- Że pocałowałeś Larę? - Wbiłam wzrok w chodnik. Nie płacz, powtórzyłam w myślach.

- Ja... Co?

- Pocałowałeś Larę - powtórzyłam.

- Violu... To nie tak.

- A jak? - Sama nie wiem czemu byłam taka spokojna.

- Tak właściwe kto ci kazał przyjść do parku?

- Ty. - Wyjęłam telefon i pokazałam Leon'owi SMSa. Zbladł.

- Ja tego nie napisałem. Przysięgam! - Złapał mnie za rękę i spojrzał w oczy.

- Kochasz Larę? - zapytałam i wyrwałam rękę.

- Nie! Co najwyżej jak siostrę, ale...

- Nie kłam, Leon. Czemu ją pocałowałeś?

- Stephie to musiała zaplanować! Skąd wiesz o pocałunku?

Podemos pintar, colores al almaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz