Rozdział LXVIII: Federico próbuje pomóc

245 11 0
                                    

On mnie czasami strasznie denerwuje! Co on wymyślił? Zawsze był dobrym przyjacielem i wiem, że mogę mu ufać, ale boję się kogo zaprosił... Pobiegłam za nim do kuchni.

- Federico! - krzyknęłam i zobaczyłam jak tłucze talerze. Olga złapała się za głowę i wyglądała jakby miała wybuchnąć zaraz płaczem.

- Ale... One... Jak... Ty... - Załkała zwracając się do Federico'a.

- Olgo, przepraszam. ja je odkupię, naprawdę - zaczął szybko mówić.

- Ja nie będę tu sprzątała! O, nie! - krzyknęła.

- Olgo, spokojnie. Idź do salonu, a ja z Federico'iem dokończymy obiad. - Próbowałam ją jakoś uspokoić.

- Ale wszystkie talerze stłuczone! - krzyknęła.

- Przepraszam! - wrzasnął Federico i zaczął zbierać potłuczone talerze. - Auć! Krew!

- Pokaż - powiedziałam spokojnym głosem i podeszłam do niego. Skaleczył się.

- Idźcie wy już lepiej stąd! Ja coś wymyślę! - krzyknęła Olga i wyrzuciła nas z kuchni.

Zaprowadziłam Federico'a do łazienki i pomogłam mu obmyć ranę. Nie była poważna, ale Federico chyba bardzo nie lubi widoku krwi.

- Jakim cudem zbiłeś wszystkie talerze na raz? - zapytałam w końcu, powstrzymując śmiech.

- Przestraszyłaś mnie!

- Nie wiedziałam, że jesteś taki strachliwy...

- Bo nie jestem!

- Dobrze, dobrze. Może mi powiesz kogo zaprosiłeś?

- Nie, chociaż mam nadzieję, że ta osoba przyjdzie.

- Kogo zaprosiłeś? - zapytałam i nagle usłyszałam, dzwonek do drzwi.

- Wszystko według planu - szepnął Federico.

- A czy według planu było też rozbicie talerzy? - Chyba się zdziwił, ze usłyszałam co do siebie powiedział.

- Nie, ale idź lepiej otwórz drzwi.

- Ja? - Znowu usłyszałam dzwonek do drzwi.

- No chwileczkę! - krzyknęła Olga - Violetto, mogłabyś pomóc cioci Oldze i otworzyć drzwi? Muszę pilnować obiadu i jeszcze sprzątać po tym niezdarnym chłopcu!

- Ja?! Niezdarny?! No, chyba nie! - zaczął krzyczeć Federico, a ja się z niego śmiałam. - Otwórz drzwi. Nie każ gościom czekać.

- Gościom czy gościowi?

- Nie wiem.

- Nienawidzę cię - szepnęłam cię.

- Też cię kocham. - Wzdrygnęłam się. - Spokojnie, jak siostrę. - Zaśmiał się.

- Nie, ja... L... - zaczęłam mówić, bo przypomniało mi się jak zostawiłam Leon'a, w parku.

- Okey, okey, idź otwórz, bo jeszcze sobie pójdzie lub pójdą -  powiedział i mi pomachał. Niechętnie poszłam zrobić to co mi kazał.

Kiedy otworzyłam drzwi, zdziwiłam się. Co on tu robi? Jego się najmniej spodziewałam. A właściwie w ogóle.

- Niespodzianka! - krzyknął, mając na głowie urodzinową czapeczkę i czerwony nos klauna.

- Co ty tu robisz? - zapytałam. - Jeszcze niecałą godzinę temu tu byłeś.

Podemos pintar, colores al almaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz