Obudziłam się nad ranem. Byłam wypoczęta i szczęśliwa, że te wszystkie przykre zdarzenia dobiegły końca. Najpierw pożar, potem moje mdlenia, a następnie porwanie. Wzięłam telefon do ręki. Była 8:46. Miałam ponad 10 połączeń nieodebranych od Leona, Fran, Cami i Maxi'ego. Leon.....tak dawno go nie widziałam. Chociaż...Ile czasu minęło od pożaru ? Odkąd go ostatni raz widziałam ? Spojrzałam na kalendarz...ponad dwa tygodnie !
Około godziny 13, kiedy siedziałam na górze w pokoju i pisałam w pamiętniku, zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Violetta ! Ktoś do Ciebie !
Zeszłam na dół. W drzwiach stał Leon, Napo, Maxi, Braco, Andreas, Cami, Fran i Naty.
- Tak za Tobą tęskniliśmy ! - cała ósemka się na mnie rzuciła z uściskami
- Ja za Wami też !
- Tato, poprosisz Olgę, żeby przyniosła trochę ciasta ? - zapytałam się
- Olga ma wolne, ja to zrobię.
Tata się bardzo zmienił...To dobrze. Są plusy tych niemiłych wydarzeń.
- Viollu, za tydzień mamy przedstawienie. Mamy nadzieję, że będziesz już mogła występować. - powiedziała Fran
- To świetnie !
- Dużo Cię ominęło. Nie zgadniesz, Maxi i ...- zaczęła mówić Cami
- Camila, pozwól, że ja to powiem. - powiedział Maxi - Spotykam się z Naty.
- To gratuluję !
- Mam ciasteczka, ciasto cytrynowe i sok. - powiedział tata, który przed chwilą wszedł do salonu z dużą tacą wypieków
- Tato...skoro nie ma Olgi to skąd...
- Angelika upiekła.
- Babcia wciąż jest w Buenos Aires !?
- Tak, ale nad ranem musiała wyjść z Angie i nie chciała Cię budzić. No, nic. Nie będę przeszkadzał. Muszę przyznać że mam dużo pracy.
- Dzięki, tato ! - krzyknęłam
Kiedy wszyscy rzucili się na ciasto Angeliki, Leon podszedł do mnie i mocno przytulił.
- Tak bardzo się o Ciebie bałem, kiedy Cię porwali. Nie mogłem sobie wybaczyć, że Cię zostawiłem.
Pocałowałam go. Nie zauważyłam, że wszyscy się na nas patrzyli.
- Jak chcesz Viollu to możemy już iść. - powiedziała uśmiechnięta Fran
- Nie, nie pozwolę, abyście teraz wychodzili ! Jestem przekonana, że w ciągu tych dwóch tygodni wydarzyło się więcej rzeczy.
I tak przez dwie godziny opowiadali mi co się działo w Studio. Zauważyłam, że głównie odwiedzali mnie w szpitalu lub martwili się moim porwaniem. Jak to dobrze mieć takich przyjaciół. Potem każdy musiał już iść do domu na obiad, albo pomóc Luce w Resto. Podobno miał problem finansowy i zastępując kelnerów powoli go naprawiał.
- Pomogę Wam. - powiedziałam
- Nie, Viollu. Musisz odpocząć. Niedługo przedstawienie. - powiedziała Fran
- Fran ma rację. - powiedziała Cami i Maxi jednocześnie
Wszyscy, oprócz Leona, wyszli.
- Chcesz iść dzisiaj do kina ? - zapytał się
- Nie masz treningu ?
- Jakiego ?
- Motocross.
- Aaaaa.....Nie....Zrezygnowałem.
- Co ? Czemu ?
- To jest niebezpieczne. Miałaś rację...Tym bardziej, obiecałem Ci, że nie zrobię sobie krzywdy, a skręciłem kostkę...
- Leon ! - krzyknęłam
Stanęło na moim, ale nie byłam z tego powodu szczęśliwa.
- Nie możesz rezygnować ! Przecież wiem ile powrót dla Ciebie znaczył !
- No tak, ale....
- Leon....
- Ale...
- Leon...- powtórzyłam
- Ja nie mogę...
- Bo ?
CZYTASZ
Podemos pintar, colores al alma
FanficOpowiadania oparte na podstawie: serial Violetta Typ: Fan Fiction (sequel od sez.1, odc.35) Narracja: Pierwszoosobowa (oczami Violetty/Leon'a) Główny wątek: Leonetta Autorka: Teddy Nutella Verdas [Opowiadanie z czasów, kiedy uczyłam się pisać. W lin...