Odwróciłem szybko wzrok od drzwi cukierni. Myślałem, że o tej cukierni wie mało osób. Ja i Lara. No i jeszcze Violetta, kiedy z nami była. Uśmiechnąłem się w głębi duszy, przypominając sobie wtedy tamten dzień. Ale wciąż mnie dręczy kilka spraw. Ludmiła naprawdę się zmieniła i chciała mi pomóc? Czy Violetta tak naprawdę o mnie myśli? To by było bez sensu, przez to co przeszliśmy... Tak, to był dowód mojej miłości do niej, a nie odwrót. Wszystko jasne.
Wziąłem powoli widelczyk i zacząłem jeść.
- Leon? - szepnęła Lara. - Dobrze się czujesz? - zapytała troskliwie. - Pytam się serio, nieironicznie. Masz gorączkę? Boli cię głowa?
- Serce... - Kątem oka zobaczyłem Larę z zaskoczonym wyrazem twarzy. A co miałem powiedzieć? Przecież to prawda, nie mogłem zrozumieć, czemu te słowa były w pamiętniku Violetty, jeżeli to ona je pisała, dlaczego były takie złe? To mnie naprawdę zabolało i jeszcze mi to dała moja była dziewczyna... Jeżeli chodzi o Violettę to nie jestem taki twardy jak Lara. Jeżeli kiedyś znajdzie męża to szczerze się zdziwię. Lara nie jest zła, ale nie jestem pewien czy ona na pewno jest w stanie się zakochać. Nigdy jej tego nie mówiłem, bo i tak wiem jakby zareagowała. Rzuciłaby jakiś żart albo by mnie obraziła i po sprawie. Koniec tematu.
- Nie przywitasz się z nim? - zapytała moja przyjaciółka po chwili, patrząc na mnie. Nie odpowiedziałem, więc ona szybko wstała i chyba do niego podeszła. Jeju...
- Lara - powiedziałem, ale chyba już mnie nie słyszała albo po prostu mnie zignorowała. Coś powiedziała do niego i po chwili z nim wróciła.
- Cześć, Leon - przywitał się radośnie Federico.
- Hej - odburknąłem. On nic nie wie?
- Fede, błagam, wiesz coś? - jęknęła Lara.
- Wiem - westchnął i usiadł koło mnie. I taki szczęśliwy. Myślałem, że teraz będzie wspierał Violettę albo coś. Chociaż jest z Ludmiłą... - Violetta jedzie ze mną i Francescą do Rzymu. - Poklepał mnie po ramieniu.
- Do Rzymu?! - zdziwiłem się. Dlatego nie odpisywała... O ile w ogóle chciała ze mną jechać.
- No tak... Nie wiedziałeś? - zapytał Federico, a ja pokiwałem głową.
- Zaraz, zaraz. Skoro nie wiedziałeś to czemu jesteś taki... smutny? - odezwała się Lara. Wiem, co chciała powiedzieć "zdołowany", "przygnębiony", "zero chęci do życia". Tak się czułem, bo to było gorsze od zdrady. To było kłamstwo. Nie wiem po co to robiła, ale to było złe. Pewnie myśli, że ma u mnie jakiś dług za uratowanie jej z pożaru, ale ja po prostu chcę jej miłości. Najwyraźniej to zbyt wiele... - Leon!!!- usłyszałem krzyk.
- Lara! - To był Federico.
- No co? - zapytała niewinnie, a ja się lekko uśmiechnąłem. Po chwili Federico i Lara zaczęli się kłócić, więc cicho wymknąłem się z kawiarni i poszedłem na tor.
Po drodze ciągle do mnie dzwonili i zauważali, więc musiałem ich gubić. Przebrałem się w strój i już chciałem wejść na motor, ale ktoś mnie dosłownie z niego zrzucił. Tym kimś okazała się nie kto inny, a Lara. Szybko się podniosłem z ziemi i spojrzałem na nią pytająco.
- Do Federico'a zadzwoniła Ludmiła - powiedziała. - A ty co robisz? Co się dzieje?
- Nic się nie dziej - burknąłem.
- Leon, mów! - rozkazała.
- Okey! Okazało się, że Violetta nic do mnie nie czuje, nic dla niej nie znaczę, w ogóle dla niej nie istnieję... Woli Diego'a... - powiedziałem, mając ochotę się rozpłakać, ale nie chciałem tego robić tutaj, na torze, w obecności Lary. Wolę się wypłakać w poduszkę. Bo dziewczyna mnie nie kocha... - Wiem, żałosne. Jestem żałosnym, wrażliwym frajerem, który się przejmuje takimi rzeczami. Napisała to w pamiętniku, Lara, nie zrozumiesz...
- Leon... Wcale tak nie jest. Nie jesteś żałosny. To jej strata, dasz sobie radę. Znajdziesz sobie nową dziewczynę. Nie mówiłam ci tego nigdy... Ale jesteś przystojny, masz talent, świetnie jeździsz na motorze, dziewczyny stoją do ciebie w kolejce, ale ty ich nie widzisz, tylko Violettę... - powiedziała lekko zdenerwowana.
- Lara... dziękuję... - wydusiłem.
- Nie ma za co, Leon. A teraz idź stąd, bo mam dużo pracy - warknęła.
- Okey, ja się przejadę na motorze.
- Idź sobie gdzie chcesz, ale na motor cię nie puszczę - rzuciła.
- Dzięki, kumplu. - Zaśmiałem się i szturchnąłem ją w ramię.
Poszedłem sobie w stronę parku. Próbowałem posłuchać się rady Lary, ale nie wiem, czy dam radę... W międzyczasie rozmawiałem z Andreas'em przez telefon o kosmitach i duchach... Niedługo z nim zgłupieję...
Kiedy się zatrzymałem i usiadłem na murku, poczułem czyjąś dłoń na ramieniu. Violetta usiadała koło mnie, a ja spojrzałem jej w oczy. Czy była w stanie aż tak dobrze kłamać? To wszystko to nie może być kłamstwo... Nie chcę... Ale przyznała się.
Chciała złapać moją dłoń, ale odsunąłem ją.
- Leon... Proszę. Posłuchaj mnie.
- Nie, Violetto. Okłamywałaś mnie. Nie powiedziałaś, że wyjeżdżasz i pozwoliłaś mi wierzyć... - przerwała mi.
- Proszę. Wysłuchaj mnie... - Nie sprzeciwiałem się, więc mówiła dalej: - To było wtedy, kiedy pocałowałeś
Larę, Stephie się mieszała, Leon... To mnie wtedy bardzo zraniło, chciałam się wyżyć. Dać sobie z tym radę... Przecież ja tak normalnie nie myślę. Leon.... Przecież tłumaczyliśmy już sobie...
- Ale to nie było szczere. Nie chcę, żebyś ze mną była, bo cię uratowałem, nie chcę, nie chcę cię zmuszać do miłości... - Violetta miała zaszklone oczy. Normalnie bym ją przytulił, pocieszył, ale sam już nie wiem... To co przeczytałem... - Mogę cię co jedynie przeprosić, że przeczytałem te kartki. Sam nie wiem czemu...
- Leon - szepnęła Violetta i wyjęła swój pamiętnik z torby. - Przeczytaj. Cały - powiedziała i położyła go koło mnie. Patrzyłem w niego jak zahipnotyzowany. Chciałem jej coś powiedzieć, ale gdy podniosłem głowę już jej nie było.
CZYTASZ
Podemos pintar, colores al alma
FanfictionOpowiadania oparte na podstawie: serial Violetta Typ: Fan Fiction (sequel od sez.1, odc.35) Narracja: Pierwszoosobowa (oczami Violetty/Leon'a) Główny wątek: Leonetta Autorka: Teddy Nutella Verdas [Opowiadanie z czasów, kiedy uczyłam się pisać. W lin...