Rozdział LVII: Przyjaźń i miłość - są różnice

297 13 0
                                    

- Tak?

- Bo... Mógłbyś tu ze mną zostać dopóki nie wróci tata albo Federico? - zapytałam. - Jest już późno i nikogo nie ma w domu... - dodałam szybko.

- Okey...

- Chyba, że nie chcesz... Albo jesteś zajęty to zrozumiem.

- Mogę zostać. Nie jestem zbytnio zajęty. - Uśmiechnął się.

- To fajnie...

Usiedliśmy na kanapie i milczeliśmy.

- To co będziemy robić? - zapytał.

- Nie wiem... Chcesz coś zjeść?

- Okey.

- To pójdź do kuchni, ja zaraz do ciebie przyjdę. Musze iść po coś do pokoju. - Szybko wbiegłam po schodach.Weszłam do pokoju i zaczęłam szukać telefonu. Kiedy go znalazłam napisałam SMSa do Leon'a, aby do mnie przyszedł. Nie wiem o co się pokłócili, ale trzeba ich pogodzić! Czekałam chwilę w nadziei, że odpisze, ale jednak tego nie zrobił... Może jest zajęty?

Zeszłam na dół, do kuchni. Oprócz Diego'a, była tam też Olga.

- O, Violetta! Już przyszłam! - przywitała mnie. - Chciałam przygotować kolację, ale widzę, że ktoś już się tym zajął. Nie będę przeszkadzała - powiedziała, uśmiechnęła się i wyszła. Ach, ta Olga...

- Co robisz? - zapytałam Diego'a, który miał na sobie fartuch. Wyglądał w nim zabawnie. Jak nie on.

- Nie wiedziałem co zrobić, a ciebie nie było. Wpadłem na pomysł, aby upiec pizzę.

- O, to fajnie... - szepnęłam i zaczęłam patrzeć jak przygotowuje ciasto. - Pomóc ci?

- Robiłaś kiedyś pizzę? - Pokręciłam przecząco głową. Rzadko cokolwiek gotowałam, robiłam do jedzenia. Od tego była Olga. - To patrz i ucz się. - Uśmiechnął się i nalał wody.

- Mogę ja ugnieść ciasto?

- Proszę.

Próbowałam zrobić to tak jak on wcześniej, ale mi nie wychodziło. To nie fair!

- Poczekaj! To się trochę inaczej robi... - zaczął mówić Diego i pokazywać mi moimi rękami.

- Dobra, teraz ja sama! - krzyknęłam jak małe dziecko i sypnęłam go mąką.

- Hej!

- Przepraszam. - Zaczęłam się z niego śmiać. - Śmiesznie wyglądasz.

- Jaki bałagan tu będzie! - krzyknęła Olga, wchodząc do kuchni.

- Posprzątamy potem - powiedział Diego i obrzucił mnie mąką.

- Ja do Violetty. - Usłyszałam głos Leon'a. Przyszedł! Obróciłam się i zobaczyłam go w drzwiach.

- Jak dobrze, że... - zaczęłam mówić, ale on szybko wyszedł, a raczej wybiegł z mojego domu. - Leon! - Pobiegłam za nim, ale jego już nie było. Kiedy byłam przy furtce, zobaczyłam jak odjeżdża swoim motorem. Wróciłam do domu. Diego sprzątał, a Olga coś wyjmowała z lodówki.

- Co robisz? - zapytałam.

- I tak nic z tego nie wyjdzie, tym bardziej powinienem już wracać do domu.

- Rozumiem.

- Zaraz kolacja, Violetto. Wiesz może gdzie reszta mieszkańców tego domu? - zapytała mnie Olga.

Podemos pintar, colores al almaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz