Rozdział LXXXV: Nie jesteś moim przyjacielem

249 10 0
                                    

Odwróciłam się i spojrzałam na właściciela głosu.

- Dzięki - odpowiedziałam. - Szkoda, że odpadłeś wcześniej... - dodałam.

- Dzięki, ale nie przejmuję się tym. Liczę na to, że będzie jeszcze wiele okazji, aby zdobyć taką szansę, a tym bardziej dzięki temu i tak już dużo osiągnąłem. Fanów. Naprawdę jestem im wdzięczny. Gdyby nie oni, w ogóle by mnie tu nie było. - Uśmiechnęłam się do niego. - Violetta... - zaczął po chwili Diego. - Uważaj na Ludmiłę.

- Dlaczego? - zapytałam po chwili. Jeżeli ktoś tu kłamie to on.

- Mówiłem ci, ona nie ma dobrych zamiarów, ciągle oszukuje i kłamie... - przerwałam mu.

- Jak ty?

- Co? Ja... - zaczął się plątać. - Wiesz?

- Że masz siostrę, Ludmiła to była jej przyjaciółka, mieszkałeś już tu wcześniej, szukasz Mory? Nie, skądże powiedziałam sarkastycznie.

- Marco ci powiedział? - zapytał i nie dał mi odpowiedzieć. - To na pewno był Marco. Plotkarz. Ludmiła by się nie przyznała.

- Diego, nie zwalaj tego na Marco! To ty mnie okłamujesz i oczekujesz, że będę w stosunku ciebie fair. Może to ty powinieneś brać przykład z Marco. Powiedział mi prawdę. To on jest moim przyjacielem, a nie ty.

- Przepraszam - szepnął smutno.

- Heej - usłyszałam i obok mnie stanął Leon. - Wszystko w porządku? - zapytał się mnie, a ja kiwnęłam głową.

- Chodźmy - powiedziałam i odciągnęłam go od Diego'a.

- Przerwałem w czymś? - zapytał, a ja na niego spojrzałam. - Violu, ufam ci. - Uśmiechnął się.

- Nie... nie przerwałeś... Ja... Jesteśmy w finale razem.

- Wiem, szalone, co? - Zaśmiał się.

- Leon... My mamy ze sobą walczyć.

- Wiem, że przegram, ale chociaż spróbuję...

- Leon! Przecież to ty wygrasz. Zawsze masz najwięcej głosów.

- Mam pomysł...

- Jaki?

- Nie przejmujmy się tym, Violu. Zaśpiewajmy i to co ma być, będzie. Okey?

- Okey. - Uśmiechnęłam się.

- Violetta! Leon! - krzyknął Marotti. - Co wy tu jeszcze robicie? Jutro występy! Już zasuwać do domu ćwiczyć! - Mówił to z przerażającym uśmiechem na twarzy.

Leon odprowadził mnie do domu i po chwili sam poszedł ćwiczyć. Nie wiedziałam jaką jutro zaśpiewać piosenkę... Finał ma się odbyć w studio'u You-Mix'u. Trochę się denerwuję.

Ale najbardziej męczyło mnie to, że nie wiem co wokół mnie się dzieje. Marco i Fran gdzieś sobie poszli, to samo Federico i Ludmiła... A mój własny ojciec mnie unika.... Znowu ma jakieś "ważne" spotkanie.

Kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi, szybo zbiegłam na dół i otworzyłam. Olga robiła obiad, więc ją czasem mogę wyręczyć. Za drzwiami stała Esmeralda. Na mój widok się uśmiechnęła.

- Violetta, miło mi cię widzieć.

- Dzień dobry - przywitałam się. - Wejdzie pani?

- Esmeralda. - Uśmiechnęłam się.

- Wejdziesz, Esmeraldo?

- Tak, dziękuję - odpowiedziała i weszła do środka. - A twój tata jest? - Pokręciłam przecząco głową.

- Nie i niestety nie wiem kiedy będzie - powiedziałam smutno.

- Wszystko w porządku? Oglądałam wyniki, gratulacje.

- Dziękuję...

- Hej, Violetto, przecież widzę, że coś nie tak.

- Chodzi o to, że... Tata się ode chyba oddala, unika mnie... Coś chyba przede mną ukrywa - wyznałam.

- Violu, nie martw się. Będzie dobrze. Uwierz mi - powiedziała. - Porozmawiam z nim, postaram się dowiedzieć o co chodzi przekonać twojego tatę, żeby się do ciebie, odezwał, dobrze? - Posłała mi ciepły uśmiech, który odwzajemniłam.

- Dziękuję, Esmeraldo.

- Proszę. - Nagle zadzwonił do niej telefon. - Bardzo cię przepraszam, ale muszę już iść.

- Nic nie szkodzi i dziękuję jeszcze raz. - Znowu się uśmiechnęła i wyszła.

Wróciłam na górę i położyłam się na łóżku. Będzie dobrze. Mam niecały dzień, aby wybrać piosenkę... Otworzyłam pamiętnik i znowu zaczęłam przeglądać jego strony, aż natrafiłam na piosenkę, którą kiedyś napisałam, ale nic z nią nie zrobiłam.

- "Como quieres" - szepnęłam i uśmiechnęłam się do siebie, a po chwili zaczęłam ją ćwiczyć.

Po niecałej godzinie usłyszałam, że ktoś wszedł do domu. Tata! Zbiegłam szybko po schodach, ale pomyliłam się. Federico.

- Cześć! - krzyknęłam, a on się chyba mnie przestraszył.

- Vioolettaaa...

- Taaak.

- Gratulacje. Wiedziałem, że przejdziesz dalej. - Podszedł do mnie i mnie bardzo mocno przytulił.

- Fede... Okey?

- Taaaak... Nie. Nic nie jest okey.

- Federico, płaczesz, bo nie przeszedłeś dalej?

- Nie o to chodzi - szepnął. Ludmiła?

- Fede, widziałam - palnęłam.

- Coo? Co widziałaś? - zdziwił się i mnie puścił. To dobrze, bo by mnie po chwile połamał.

- Ciebie i Ludmiłę... W parku. Jak ją pocałowałeś... - Spuścił głowę.

- Przepraszam. Że ci nie powiedziałem, ale... Jaaa... Ja ją kocham. - Uśmiechnął się blado.

- Coś w tym złego, Fede?

- Niby nie, ale nie wiem. Ludmiła była wredna i ja myślę, że ona ciąż coś kombinuje i boję się...

- Że cię zrani?

- Że to ma coś wspólnego z tobą. Ludmiła zawsze przeciwko tobie knuła. A ty, Violu, jesteś dla mnie jak siostra.

- Fede... To miłe, ale skoro na niej ci też zależy, może warto zaryzykować?

- Może - powiedział cicho i poszedł na górę. Sama nie wiedziałam co o tym myśleć. Nie wiem czy dobrze mu doradziłam... Wróciłam do ćwiczenia piosenki na jutro.

Następnego dnia, poszłam rano do Studio'a, gdzie Leon i ja mogliśmy jeszcze poćwiczyć jeszcze swoje piosenki, potem Pablo i Antonio nam życzyli szczęścia, to samo nasi przyjaciele i pojechaliśmy do studia You-Mix.

- Leon - szepnęłam do niego za kulisami.

- Co, Violuś? - zapytał.

- Denerwuję się...

- Występem?

- Nie wiem, chyba denerwuję się co będzie potem, przecież jedno z nas wygra...

- Violu, będzie dobrze. - Złapał mnie za ręce i po chwili przytulił. - Już wczoraj rozmawialiśmy.

- Wiem..

- Leon! - krzyknął Marotti. - Musisz już iść. - Uśmiechnął się szeroko i go zaprowadził chyba na scenę. Pomachałam mu na pożegnanie i podniosłam kciuk do góry. Na pewno mu dobrze pójdzie.

Stałam z moimi przyjaciółmi za kulisami. Luca wyszedł zapowiedzieć występ i po chwili zaczęła grać muzyka, ale Leon nie wychodził. Powstał wielki szum. Co się dzieje?

Podemos pintar, colores al almaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz