Rozdział XLIX: Nowi mieszkańcy mojego domu

348 19 0
                                    

Następnego dnia od razu poszłam do Francesci. Mam nadzieję, że nigdzie nie wyszła. Wczoraj dzwoniłam

do reszty przyjaciół. Fran nie kontaktowała się z nimi od wizyty w moim domu.

Kiedy doszłam do Resto Band'u zauważyłam, że bar jest zamknięty, a na drzwiach wisi kartka:

Likwidacja restauracji. W ciągu miesiąca nowy lokal. Zapraszamy!!!

CO???!!! Przecież chyba nie zbankrutowali. Pomagaliśmy im. Chyba, że znowu mieli problemy...

Zadzwonię do Francesci. Nie odbiera. Trudno, będę dzwonić do skutku. Muszę się dowiedzieć o co chodzi.

Za dziesiątym razem wreszcie odebrała:

- Halo? - usłyszałam smutny głos Fran.

- Francesco! Masz mnie natychmiast wpuścić do swojego domu i wyjaśnić o co chodzi! Marco i ja się o ciebie martwimy!

- Violu... No, dobrze... Ale mamy straszny bałagan. Zejdę do ciebie. - Rozłączyła się, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.

Kiedy w końcu zeszła, poszłyśmy do parku i usiadłyśmy na ławce.

- Fran, co się dzieje? - zapytałam w końcu.

- Bo ja... Wracam do Włoch...

Nie zdołałam nic powiedzieć. Francesca nie może wyjechać... To moja przyjaciółka!

- Dlaczego?

- Moi rodzicie mają trzy restauracje w Rzymie i... nie radzą sobie, a nie chcą zatrudniać nikogo z zewnątrz, więc Luca musi zająć się prowadzeniem jednej z niej.

- Zaraz... Czyli nie musisz jechać!

- Violu, rodzicie mnie nie zostawią tu samej. Muszę porzucić Studio, ciebie, Camilę, Maxi'ego i resztę przyjaciół oraz... Marco'a... Teraz jak się pogodziliśmy! Nie miałam odwagi mu powiedzieć...

- A teraz masz? - Pokręciła przecząco głową. - Och, Fran. Będę za tobą tęskniła. - Przytuliłam ją.

- Ja też, Violu... - Zaczęłyśmy płakać.

- Kiedy wyjeżdżasz? - wydusiłam przez łzy.

- W piątek...

- Fran, musisz im powiedzieć.

- Wiem...  Violu, przepraszam, ale muszę iść zacząć się pakować i w ogóle... Potem zwołam spotkanie w Resto... Tak bardzo będzie mi was brakować! - Przytuliłam ją znowu, pożegnałam się i poszłam w stronę domu.

Fran nie może jechać! Czy jak coś wraca do normy to musi się wszystko walić?!

- Violetto! Patrz kto przyjechał! - krzyknął tata, kiedy weszłam do domu.

Pokazał mi wysokiego chłopaka z ciemnymi włosami.

- Cześć, jestem Federico. Mów mi Feder. - przedstawił się i podał mi rękę.

- Cześć, tylko, że... Nie miałeś przyjechać na wakacje?

- Federico'wi wcześniej skończył się rok szkolny. Więc przyjechał wcześniej.

Mam wrażenie czy tacie, aż tak się spieszyło? Wczoraj miał ochotę skakać ze szczęścia, że się zgodziłam na jego obecność!

- Fajnie, cieszę się... - wyjąkałam.

Podemos pintar, colores al almaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz