Rozdział XXXVI: Koniec imprezy

389 16 0
                                    

Obudziłam się nad ranem. Chciałam się przeciągnąć, ale zauważyłam, ze nie śpię na swoim łóżku, w moim pokoju, tylko w śpiworze. Z Leon'em. Patrzył na mnie uśmiechnięty tymi swoimi oczami.

- Nareszcie się obudziłaś. - powiedział Leon - Już mi tu niewygodnie

- O, przepraszam ! To ty nie chciałeś mnie wypuścić ze śpiwora !

- Violuś, żartowałem !

Głośno westchnęłam.

- A kiedy ty nie żartujesz ?

- Nie wiem. Jestem bardzo zabawny. Sama o tym doskonale wiesz.

- Inni już wstali ? - zmieniłam temat

- Nie.

- Leon ! Mam pomysł !

- Jestem za !

- Nawet nie wiesz o co chodzi ! - powiedziałam obrażonym tonem

- Oboje chcemy już stąd iść, prawda ?

- Leon !

- No co ?!

- Chodzi o noc ?

- W jakim sensie ?

- Nie udawaj głupka. Wstydzisz się, że zacząłeś krzyczeć.

- Nie tylko ja !

- Leon, nie możemy ot tak sobie wyjść, bo masz taki kaprys.

- To Twoje zdanie.

- Sprzeciwiasz mi się ?

Zatkało go. Na jego miejscu tez bym tak chyba zareagowała mając inne zdanie.

- Co to był za pomysł ? - jęknął

- Najpierw wyjdźmy z tego śpiwora, ubierzmy się i zróbmy innym śniadanie. - spojrzał na mnie jak na głupka

- Okey...

Kiedy znaleźliśmy już wreszcie Nasze torby oboje stanęliśmy przed łazienką.

- Ja pierwsza. - powiedziałam

- Viola, ale Tobie to zajmie kilka godzin.

- Co, proszę ?

- Daj mi góra 10 minut i łazienka jest Twoja.

- Niech Ci już będzie...

Weszłam do salonu. Wszyscy jeszcze spali. Nie chciałam ich budzić, więc zeszłam na dół i zaczęłam szykować nakrycie do stołu. Miałam nadzieję, że ze śniadaniem pomoże mi Leon. Ja umiem zrobić chyba tylko kanapki. Tak to już jest jak w domu ma się służbę...

Kiedy skończyłam, weszłam na górę. Z łazienki było słychać szum wody. 10 minut.... Jasne. Usiadłam pod ścianą i czekałam. Czekałam, czekałam... Parę razy wchodziłam do salonu. Wszyscy wciąż spali. Spojrzałam na godzinę. 7:03. Rozumiem już czemu nikt się jeszcze nie obudził. Woda ucichła. Podeszłam do drzwi.

- Leon, długo jeszcze ?

- 5 minut.

10 minut później... otrzymałam podobną odpowiedź, potem znowu i znowu, aż wreszcie się wkurzyłam:

- 5 minut mówiłeś już jakąś godzinę temu ! Wychodź !

- Viola, co się dzieje ? - usłyszałam nierozbudzoną jeszcze Francescę

- Leon siedzi w łazience już od dobrej godziny, a mówił, że to tylko 10 minut.

Fran się zaśmiała.

- Nie martw się Violu. Kiedyś z niej wyjdzie. Pójdziemy zrobić z resztą śniadanie.

Dopiero potem zobaczyłam, że wszyscy już wstali.

Każdy zszedł na dół, a ja zaczęłam walić w drzwi.

- WYCHODŹ !

- Moment...

- Leon, wywarzam te drzwi. - chyba się zaśmiałam, ale odeszłam i zaczęłam biec w stronę łazienki

Chyba oszalałam. Tak się rozpędziłam, że mogłabym sobie zrobić krzywdę, gdyby nie to, że Leon otworzył drzwi.

- Już ! - krzyknął zadowolony, a ja nagle na niego wpadłam - Viola, nie wiedziałem, że się już za mną stęskniłaś.

Przytulił mnie. Hmm... Ciekawe. Tyle czasu w łazience i nie zdążył włożyć bluzki. Wyrwałam mu się z objęć. Miałam ochotę mu wygarnąć.

- Leon...

- Tak, Violuś ? - uśmiechnął się ciepło

Czy on zawsze musi tak robić. Chcę mu właśnie nagadać.

- 10 minut ? - prychnęłam

- Oj, trochę więcej, ale chyba nie myślisz, że ja tak wspaniale wyglądam po 10 minutach w łazience ?

Miałam ochotę zacząć się śmiać, ale powstrzymałam się.

- Weź lepiej idź pomóż na dole, a ja idę do łazienki.

- Okey. - pocałował mnie w policzek i skierował się na schody.

- Poczekaj !

- Tak ?

- Może byś szanownie założył koszulkę ?

- No tak... - wszedł do łazienki, wziął swoją niebieską bluzkę, włozył ją i zszedł na dół

Ja z nim zwariuję.

Rozłożyłam swoje kosmetyki na wolnym blacie. Francesca ma straszny bałagan. Zaraz... Otworzyłam flakonik, który stał przy zlewie. Perfumy Leon'a. Kolejne kosmetyki wyglądały na jego. Czy on ich czasem specjalnie nie zostawił ? Nieważne. Wszystko "Leonowe" wrzuciłam do swojej kosmetyczki. Potem mu je oddam.

W łazience siedziałam jakieś 20 minut. Leon'owi szczeka opadła.

- Zapomniałeś czegoś. - pokazałam mu kosmetyki

- Dziękuję, Violuś. Bym ich zapomniał !

- Nie ma za co. - powiedziałam ze sztucznym uśmieszkiem

Kiedy usiedliśmy do stołu każdy chwalił się co zrobił. Czułam się trochę głupio. Chyba poproszę Angelikę, bądź Olgę, aby mnie nauczyła robić coś kreatywniejszego, niż kanapki.

Po śniadaniu, zadzwoniłam po Rammalo. Dostałam od taty z kilkanaście SMSów przypominających o tym, że może po mnie przyjechać, więc postanowiłam się zgodzić. Angellika z Olgą zaczęły się cieszyć, kiedy się dowiedziały, że chcę się nauczyć gotować. Zaczęły wymieniać różne dziwne nazwy potraw. Już się boję.

Resztę dnia spędziłam na pisaniu w pamiętniku. Opisywałam całą imprezę u Fran.

Nagle ktoś zapukał do moich drzwi.

- Violu, to ja Angie. Leon czeka za drzwiami na dole.

Zdziwiłam się po co tak właściwie przyszedł.

- Czemu nie wszedłeś do środka ?

- Violetto... Dlaczego ? - miał grobową minę

Co mu znowu odbiło ? Patrzył na mnie tak jakbym mu coś zrobiła.

Podemos pintar, colores al almaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz