Rozdział LXXX: Co miłość robi z ludźmi?

272 10 0
                                    

Następnego dnia w momencie, kiedy otworzyłam oczy szepnęłam:

- Dzisiaj wyniki.

Boję się. Dobrze mi poszło? Westchnęłam głośno i szybko wstałam. Jeszcze Federico znowu wpadnie mi do pokoju i zacznie krzyczeć. Zeszłam na dół i zobaczyłam jak tata przeciera oczy.

- Cześć - przywitałam się. - Nie spałeś w nocy? - zdziwiłam się.

- A tak jakoś... - rzucił i poszedł chyb do swojego gabinetu. Coś z nim ostatnio nie tak, pomyślałam i po chwili zszedł przygnębiony Federico. Czy tylko ja mam dzisiaj chęci do życia?

- Fede, o co chodzi?

- Czego chcesz? - warknął.

- Nie musisz być taki niemiły.

- Oj, przepraszam już... Mam problemy.

- Jakie? - zdziwiłam się. Federico zawsze tryska energią. I to jaką?! Ma w sobie jej dwa razy więcej, niż normalny człowiek!

- Miłosne - rzucił, a ja o mało co się nie zakrztusiłam kanapką. - No co?

- Nic, a kto jest tą szczęśliwą wybranką? Wciąż Fran?

- Może - powiedział przymykając oczy i ziewając. Usiadł przy stole i zaczął się na mnie patrzeć. - Smaczna?

- Co? Kanapka? - Kiwnął lekko głową. - Bardzo.

- Zrobisz mi też? Nie mam siły...

- Nie - odpowiedziałam i się zaśmiałam. - Chyba, że mi powiesz z kim są związane twoje miłosne problemy.

- Gdybym to ja wiedział. - Westchnął głośno.

Siedzieliśmy chwilę w ciszy. Ja kończyłam kanapkę, a Federico z trudem sobie nalał soku. Jemu coś jest...

- Buuu!!! - Ktoś mi krzyknął do ucha, a ja się wzdrygnęłam. Fede zaczął się śmiać, a Leon się uśmiechnął i pocałował mnie w policzek.

- Jak tu wszedłeś? - zapytałam.

- Olga mnie wpuściła. A co, nie cieszysz się?

- Cieszę. - Uśmiechnęłam się, a on patrząc na mój talerz posmutniał. - Co? Ty też będziesz mnie błagał o kanapkę? - Zaśmiałam się.

- Co? Nie... Tylko... - zaczął mówić i podniósł koszyk. - Myślałem, że później wstaniesz i przyniosłem śniadanie.

- Co masz?! - krzyknął Federico i wyrwał mu koszyk. Na widok jedzenia głupio się uśmiechnął.

- Co mu jest? - zapytał przerażony Leon.

- Też bym chciała to wiedzieć. Lepiej chodźmy już do Studio'a. - Wstałam od stołu, a Leon wciąż się patrzył na Federico'a, ale tym razem zdziwiony.

Wyszliśmy razem z domu. Zastanawiałam się ciągle co jest mojemu przyjacielowi. Miłość tak na niego działa?

- Wiesz, że za wcześnie wyszliśmy? - Leon przerwał ciszę.

- Wiem, ale...

- Federico - dokończył.

- Tak...

- Chodź - rzucił i pociągnął mnie za rękę.

- Leon, gdzie idziemy?

- Zobaczysz - odpowiedział i się uśmiechnął. Po kilku minutach drogi, byliśmy w parku, w którym nie byłam tu od roku... Wokół było pełno kwiatów. Zaczęliśmy śpiewać "Hoy Somos Mas", kłócąc się jak lepiej.

Podemos pintar, colores al almaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz