Rozdział LXXXVIII: Znowu mogłem cię stracić

240 14 0
                                    

Cała się trzęsłam, a uszach słyszałam dźwięk klaksonu i krzyki Leon'a. Bałam się otworzyć oczy. Nie dobiegłam do Federico'a... Samochód był rozpędzony... Poczułam na swojej twarzy krople łez, które po chwili ktoś mi starł i pogłaskał mnie po głowie. Otworzyłam powoli oczy, spodziewając się najgorszego, ale zobaczyłam swój pokój i Leon'a, który patrzył na mnie z troską.

- Gdzie ja jestem? - wyjąkałam. W pokoju przecież, skarciłam siebie w myślach. - Gdzie Federico?! - krzyknęłam, podnosząc się, a Leon mnie złapał za rękę i pomógł mi się znowu położyć.

Do pokoju wszedł pan, który był chyba lekarzem, a za nim mój tata.

- Gdzie Federico? - powtórzyłam.

- Wszystko w porządku, Violu - powiedział cicho Leon.

Podszedł do mnie doktor i zaczął mi się przyglądać. Położył mi rękę na czole i znowu na mnie popatrzył.

- Już jest lepiej. Musi brać przez tydzień leki, które wcześniej panu zapisałem... - Tata kiwnął głową i wyszedł z doktorem z pokoju.

Leon się lekko uśmiechnął.

- Będzie okey - szepnął i pocałował mnie w czoło, a po chwili przykrył mnie kocem. - Musisz odpocząć - powiedział widząc mój wzrok.

- Leon, gdzie jest Federico? - zapytałam.

- Poszedł chyba do Ludmiły - powiedział niepewnie.

- Na pewno? - zapytałam. - Nic mu się nie stało?

- Violu... Federico'owi nic nie jest. Samochód się zatrzymał, ale ty zemdlałaś.

- Dlaczego? - wyjąkałam.

- Doktor mówi, że to przez stres i zdenerwowanie, a jeszcze widziałaś, że twój przyjaciel mógł zginąć i... Jak kiedyś po pożarze byłaś w szpitalu... To teraz... No, zemdlałaś - mówił to wszystko z trudem.

- Leon? Wszystko w porządku? - zapytałam, a jego oczy zrobiły się szklane i spuścił głowę. - Leon - szepnęłam, podniosłam się i go przytuliłam. Leon zaczął po prostu płakać. Drugi raz w życiu. Tak rzadko płakał, prawie w ogóle. Dlatego to musiało być ważne. Pogłaskałam go po plecach i mocniej go przytuliłam. Po chwili spojrzał mi w oczy, miał całą mokrą twarz. Od łez. Wytarłam mu je rękawem, a on się lekko uśmiechnął.

- O co chodzi? - zapytałam.

- Nie rób tak więcej, proszę - powiedział cicho. - Znowu mogłem cię stracić.

- Leon...

- W pożarze, nagle zaczęło się palić, a ty byłaś w środku, a kiedy wszedłem po ciebie... Był dym... Płomienie... - mówił z trudem. - Potem w szpitalu, nie budziłaś się... To było straszne. Niby byłaś, ale to tyle. Każdy dzień był straszny. Nie wiedziałem kiedy się obudzisz.  Za chwilę, jutro, za tydzień, za miesiąc, za rok, a może nigdy... A potem Oni cię porwali... Bałem się, że coś ci się stanie, byłaś w szpitalu i tak po prostu cię zabrali, od razu po przebudzeniu... Teraz... Wybiegłaś z domu, dzwoniłem do ciebie, potem mnie uspokoiłaś, ale poszedłem cię szukać, pomóc ci... W pewnym momencie, zobaczyłem cię. Jak biegłaś pod samochód. Na szczęście się zatrzymał. Ale ty zemdlałaś i nie dawałaś znaku życia. Przez chwilę... Znowu myślałem, że się nie obudzisz, znowu się to powtarza...

- Przepraszam, Leon - szepnęłam i sobie zdałam sobie sprawę jak się wtedy czuł. Na jego miejscu czułabym się o wiele gorzej. Nie wiem jakby wyglądało bez niego życie... - Będzie już dobrze, damy radę, razem - Złączyłam nasze ręce, a on po chwili się nade mną pochylił i mnie lekko pocałował. - Odpocznij - powiedział, znowu mnie przykrywając, a ja się położyłam.

- Tylko tu zostań. Kiwnął głową, a ja mu posłałam uśmiech. Po chwili zaczął mi cicho śpiewać "Podemos":

No soy ave para volar,

Y en un cuadro no se pintar

No soy poeta escultor.

Tan solo soy lo que soy.

Las estrellas no se leer,

Y la luna no bajare.

No soy el cielo, ni el sol...

Tan solo soy.

Powoli zamknęłam powieki i zasnęłam...

Kiedy się obudziłam, zauważyłam, że koło mnie leży Leon i sobie śpi. Przykryłam go kocem i sama wstałam. Był już wieczór. Wyszłam z pokoju i przeszłam przez korytarz pod drzwi Federico'a, do których po chwili zapukałam. Szybko je otworzył i uśmiechnął się na mój widok.

- Violetta! - krzyknął i mocno mnie uścisnął. - Jeju, wchodziłem do twojego pokoju dzisiaj z pięćdziesiąt razy, ale za każdym razem spałaś!

- Fede, puść mnie, bo mnie udusisz - powiedziałam przez śmiech i po chwili znowu mogłam oddychać.

- Wiesz, że cię kocham, siostrzyczko? Ale jeżeli znowu będziesz tak dla mnie ryzykować to cię normalnie zabiję. Mogłaś zginąć? Wiesz jak się przestraszyłem?

- Ja wtedy nie myślałam, myślałam, że cię ten samochód przejedzie... W ogóle co z tobą było? - Fede odsunął się od drzwi i zobaczyłam siedzącą na jego łóżku Ludmiłę.

- Violu... To przeze mnie - powiedziała cicho i podeszła do nas. - To ja przebrałam się za ciebie i dolałam soku...

- Coo? - wyjąkałam. - A ty wiedziałeś Federico?

- Domyśliłem się - westchnął.

- Ja wiem, że źle zrobiłam...- powiedziała Ludmiła. - I wiem, że możesz mi nie uwierzyć, bo niby byłam już dobra, ale mi coś odbiło przez ten You-Mix. - Pokiwałam głową.

- Jeżeli chodzi o mnie to ci wybaczam, ale jeżeli chodzi o Leon'a to...

- Powiedział, że jak ty wybaczysz to on też - wtrącił Federico, a Ludmiłą się lekko uśmiechnęła.

- To przeze mnie ten samochód... Mógł rozjechać Fede... - szepnęła. - Dostałam nauczkę, dziękuję. - Kiwnęłam głową i wyszłam z pokoju.

Niedługo po tym po Leon'a przyszedł tata. W sumie on dzisiaj był w szpitalu, a tu taka akcja... Jak to dobrze, że wszystko w porządku... Wracając do Leon'a... Jego tata zaczął się na jego widok śmiać, bo Leon przytulił jakiegoś mojego misia i skulił się pod kocem. Wyglądał jak małe dziecko, ale mi to nie przeszkadzało.

Tydzień później, Pablo poinformował nas, że za parę dni występ. Ucieszyliśmy się z tego faktu. Już niedługo wakacje. Federico i Francesca wracają na całe dwa miesiące do Włoch. Szkoda. Będzie mi ich brakowało, bo oni są moimi największymi, największymi przyjaciółmi.

Na przedstawieniu, na którym będę śpiewała piosenkę taty - "Soy Mi Mejor Momentos", wróci Angie i Angelika! Teraz już będzie tylko lepiej...

Podemos pintar, colores al almaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz