🥀~Rozdział 1~🥀

258 43 11
                                    

🥀~Wyprowadzka~🥀

Perspektywa Evie

Poprawiłam nerwowo spódniczkę i rozejrzałam się ostatni raz na mój stary pokój. Dzisiaj był dzień, w którym opuszczę tą bezpieczną przystań i będę musiała od nowa budować siebie.

New York był moim domem od zawsze, jednak firma moich rodziców zaczęła się rozrastać i nie miałam wyjścia, musieliśmy wyjechać stąd. Mój tata i mama są biznesmenami i nie przepuszczą żadnej okazji, żeby zarabiać to coraz więcej pieniędzy. Powinnam się z tego cieszyć, prawda? Jednak tak nie było....

Niby w tym świecie nic nie dostaniemy za darmo, jednak przez wyścig szczurów, nie postrzegamy ważnych wartości, takich jak dobroć, czy bezinteresowność i chyba miłość najbliższych...

Niestety trzeba się z tym pogodzić, jednak muszę przyznać, że brakuje mi wspólnych spędzanych kolacji i wsparcia.

Jako Evie Wood muszę być reklamą i przykładem dla rodziców. Najgorsze w tym wszystkim jest udawanie kochającej rodziny. My nigdy taką nie byliśmy. Każdy uważa, że jesteśmy wzorowi i zżyci ze sobą. Niestety to było tylko przybierane maski.

— Evellaine! — krzyknął mój rodzic, a ja ostatni raz spojrzałam na pomieszczenie, które przeszło ze mną tak wiele. Począwszy od smutnych, radosnych chwil, do załamań.

Odgoniłam niedobre myśli, które mogły spowodować kolejne złe wspomnienia i wrócenie do przeszłości, którego w tym momencie nie chciałam.

Zabrałam moją dopasowaną torebkę, po czym ruszyłam na dół.

Tata wraz z mamą byli już gotowi do wyjścia. Jak zwykle elegancko ubrani. Nie rozumiałam mojej mamy, jak można było chodzić nawet w domu w strojach wieczorowych i szpilkach. Ja wolałam być w prostych dresach, jednak za każdym razem dostawałam za to  awanturę.

— Co ty masz na sobie?! — wrzasnęła, a ja wywróciłam oczami, właśnie się zaczynało.

— Przecież... — próbowałam się bronić. Byłam ubrana w krótką pastelową spódniczkę, która była zdecydowanie na mnie za krótka, ale nie miałam jak się bronić, białą koszulkę i niestety niewygodne szpilki.

Nie mogłam wyjść po prosty w trampkach i zwykłych spodniach. Chyba już w tedy rodzice by mnie wydziedziczyli.

Dziennikarze i reporterzy chodzili za nami ciągle, było to naprawdę okropne. Nikomu tego nie życzę. Są wszędzie i monitorują twoje życie.

Na szczęście tata po gonił moją rodzicielkę do wyjścia, przez co nie musiałam słuchać jej kolejnego wytykania mnie.

Jak co dzień przywitali nas światła fleszy, zaczęłam się uśmiechać i odpowiadać na, nie które pytania.

Kiedy w końcu mogliśmy opuścić zbiegowisko i udać się na lotnisko, odetchnęłam z ulgą.
Zajęliśmy swoje miejsca w prywatnym samolocie.

Spojrzałam przez okno i ostatni raz patrzyłam na New York.

Szkoda, że nie wiedziałam co się wydarzy w nowym mieście i jak mój świat zmieni się o sto osiemdziesiąt stopni...

********
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuje za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️

"𝐏𝐨𝐭ę𝐩𝐢𝐨𝐧𝐚" Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz