🥀~Rozdział 47~🥀

70 25 2
                                    

🥀~Dar~🥀

Perspektywa Niko

Kiedy Evie dzisiaj ćwiczyła latanie, ja postanowiłem poszukać, czegoś o jej darze. Jak go aktywować. Było już południe i nadal nic nie wiedzieliśmy o nim. Tak jak wcześniej mówiłem tarcze są bardzo rzadkie i mają ogromną moc.

Zdmuchnąłem kusz z księgi, po czym zacząłem szukać. Ostatnią tarczę jaką znałem była to demonica. Tak dobrze czytacie, demony tak samo mają swoje moce. Nie są one tak silne jak nasze, ale nadal są.

Gdy w końcu udało mi się odnaleźć odpowiednią stronę, usłyszałem pisk. Od razu się zerwałem i ruszyłem biegiem do Evie. Serce zaczęło mi mocniej bić, kiedy wyczułem jej strach. Kiedy byłem na miejscu zatrzymałem się jak wryty dostrzegając swojego mentora.

— Co tutaj się dzieje? — zapytałem, gdy Arhan zaczął do mnie mierzyć mieczem.

Spojrzałem na moja połówkę, która miała rozcięte skrzydło. Strach, który miałem w sobie, przerodził się gniew. Nie patrzyłem już na to, że nie wolno było atakować opiekunów i wyższych strażników. Do byłem miecza i rzuciłem się na mojego dawnego mentora.

Po paru chwilach, nie miałem z nim szans. Kiedy mnie przyszpilił do ziemi i uniósł miecz, zamarłem. Chciałem się wyrwać, ale nie miałam jak. Gdzieś jeszcze usłyszałem krzyk Evie, jednak kiedy zobaczyłem lecą ostrze zamknąłem oczy.

Myślałem, że to już koniec, jednak ból nie nadchodził. Otworzyłem powoli oczy i dostrzegłem barierę, a potem rozbity miecz na ziemie. Przeniosłem wzrok na Arhana, a potem na Evie.  Wokół niej dostrzegłem pole, które łączyło się ze mną. Kiedy dziewczyna na mnie spojrzała od razu przerwała osłonę i podbiegła do mnie, a ja ją od razu złapałem, gdy się podniosłem.

— Nie rób mi nigdy więcej czegoś takiego — wyszeptała. Pogładziłem ją po plecach, po czym spojrzałem na Arhana.

— Co to miało być? — zapytałem, a ten uśmiechnął się szeroko w moją stronę.

— Przyszedłem wam pomóc. Wieści się szybko rozchodzą. Chyba nie sądziłeś, że zostawię swojego najlepszego podopiecznego. Miło mi Ciebie poznać Evie, wybacz, że musiałem Ciebie tak na straszyć, ale to było jedyne wyjście.

Objąłem ciaśniej moją połówkę, po czym spojrzałem na niego spod byka.

— Miło mi, ale następnym razem przyjdź normalnie i nie chciej mnie zabijać — wyznałem, a on się zaśmiał. Fajnie, że jemu jest do śmiechu.

— Spokojnie, dobra, więc może zaprosisz mnie do domu, a ja wam muszę coś powiedzieć.

— Zapraszam — odparłem, gdy Arhan zniknął w moim domu, spojrzałem na Evie. — Bardzo Cię boli, musimy to opatrzeć — odparłem spoglądając na jej skrzydło.

— To nic, przejdzie. Najważniejsze, że nic Ci nie jest.

Uśmiechnąłem się szeroko, po czym razem z moją połówką ruszyliśmy do środka.

Szkoda, że nie miałem pojęcia co przyniesie nam ta rozmowa...

*************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo bardzo dziękuje za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️

"𝐏𝐨𝐭ę𝐩𝐢𝐨𝐧𝐚" Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz