🥀~Rozdział 63~🥀

57 14 0
                                    

🥀~Przemowa~🥀

Perspektywa Niko

Uczucie pustki..., tak naprawdę nie zdawałem sobie sprawy z tego, że miałem ją ze sobą cały czas, do puki nie pojawiła się ona...

Evie Morton, kiedy pierwszy raz zobaczyłem ją i jej akta, chciałem porzucić naprawdę tą misję, jednak z czasem kiedy zaczynałem z nią przebywać w jej towarzystwie coraz więcej czasu zrozumiałem, że jest niezwykła.

Już nigdy w nią bym nie zwątpił, każdy trening i jej obecność sprawiały, że pustka i strata zaczynały się powoli zagajać, jednak los znów chciał ze mnie zakpić.

Kiedy Evie zaczynała uwalniać energie, która zaczynała wszystko naprawiać, bałem się o nią strasznie. Nie mogłem jej znów stracić, jednak nie mogłem jej zatrzymać.

Gdy odzyskałem wzrok, spojrzałem na dziewczynę, która przez ułamek sekundy na mnie spojrzała, a potem zamknęła oczy i zaczęła spadać.

Od razu podleciałem do niej i chwyciłem jej drobne ciało. Zniżyłem lot, tak że spokojnie kucnąłem z dziewczyną na ziemie. Demony i strażnicy zrobili dla mnie miejsce.

— Evie, błagam nie opuszczaj mnie. Nie możesz mi tego zrobić — wyszeptałem i czułem jak pierwsza łza zaczyna spływać po moim policzku.

Potrząsnąłem ciałem dziewczyny i kiedy poczułem, że nasza wieź zaczyna słabnąć załkałem. To nie mógł być koniec.

— Arhan..— powiedziałem zbolałym głosem i podniosłem na niego wzrok, jednak ten po kręcił swoją głową i usiadł obok mnie.

— Jej energia zaczyna słabnąć, spróbuj skierować swoją energie na nią. Jesteście połowami...
Tak jak powiedział spróbowałem, skupiłem się na niej.

Kiedy użyłem energii, spojrzałem na mojego mentora, który położył swoją dłoń na czole dziewczyny.

— Powinna wyjść z tego, jednak potrzebuje odpoczynku.

Uśmiechnąłem się lekko, wierzyłem, że wróci do mnie. Podniosłem wzrok i zobaczyłem jak strażnicy i demony stały obok siebie. Evie miała racje. Byliśmy tacy sami.
Położyłem delikatnie dziewczynę na ziemie i podniosłem się.

— Ta wojna od samego początku była błędem. Spójrzcie na siebie, strażnik czy demon..., jesteśmy identyczni. Nie ważne, że mamy czarne czy białe skrzydła. Wy kusicie my ratujemy. Nie zmienimy tego, po co więc to wszystko? Zawrzyjmy pakt. Wymyślimy coś dzięki czemu nie będziemy się już zabijać.

— Ale jak...— zaczęł ktoś z tłumu. — Przecież od zawsze walczyliśmy.

— Więc trzeba to zmienić. Nauczmy się żyć w tym świecie. Każdy z nas powinien dostać ludzką istotę do strzeżenia oraz kuszenia. Po tym będziemy robić zadania lub wyzwania, kto będzie miał pierwszy ruch.

— Niko, jesteś pewien?— zapytał opiekun, a ja przełknąłem ślinę.

— Oczywiście, Evie miała dobry pomysł. W końcu jesteśmy inteligentnymi istotami.

Wszyscy zaczynali powoli kiwać głowami, jednak jak zwykle zdarzył się wyjątek.

— Nie! Mnie nikt nie dał wyboru. I co teraz wszyscy będziemy bawić się w rodzinę! — warknął Drago, który podleciał do nas, a ja odruchowo za krylem Evie.

— Drago..., spokojnie. Dojdźmy do porozumienia — zacząłem powoli.

— Nie! — zagrzmiał i chwycił miecz.

Zrobiłem to samo, jednak nagle między mną a moim bratem stanęła postać.

Zamarłem, jednak to miał być początek końca i początku...

************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo bardzo dziękuje za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️

"𝐏𝐨𝐭ę𝐩𝐢𝐨𝐧𝐚" Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz