🥀~Rozdział 25~🥀

111 30 0
                                    

🥀~Zapowiedź ~🥀

Perspektywa Nika

Kiedy zobaczyłem osoby, które weszły do pokoju Evie, miałem ochotę wyjść z ukrycia. Wiedziałem wszystko o jej rodzicielce oraz tym idiocie. Kiedy dziewczyna cała się spięła, było mi jej szkoda.

Kiedy ten chłoptaś wyszedł, że moja Evie ledwo stoi na nogach. Zmarszczyłem jak ją nazwałem, ale nie miałem czasu na to, gdy zobaczyłem jak upada.

Złapałem ją w ostatniej chwili, nie chciałem, żeby rozbiła sobie głowę, jej rodzicielka najprawdopodobniej by się tym w cale nie przejęła.
Położyłem Evie na łóżku i patrzyłem na jej klatkę piersiową.

- Niko Rodviges? - zapytała jej matka, a ja próbowałem się uspokoić.

- Tak? - wyznałem i zacisnąłem zęby. Kiedy się odwróciłem i dostrzegłem jej wzrok, wiedziałem co zaraz nastąpi.

- Jak miło Cię widzieć w moim domu, mam nadzieję, że... moja córka dobrze Cię przyjęła - ostatnie słowa wypluła.- Oczywiście Pani Morton. Przepraszam, ale chciałbym zostać z Evie sam - odparłem, gdy zobaczyłem, jak dziewczyna się budzi.

- Oczywiście - powiedziała i posłała mi swój uśmiech, który mówił, że nad czymś myślała.

- Nic Ci nie jest? - zapytałem i usiadłem obok niej na łóżku.

Evie spojrzała na mnie i dostrzegłam, jak w jej oczach gromadzą się łzy. Wiedziałem, że rzadko płakała, przy większości razach, próbowała się powstrzymać. Złapałem za jej dłoń i pogładziłem.

- Hej, nie pozwolę, żeby ten pajac Cię dotknął - powiedziałem z determinacją.

- Jak? Jej ni da się powstrzymać - wyszeptała i przymknęła oczy, żebym nie mógł zobaczyć jej łez.

- Dla mnie nie ma rzeczy nie możliwych - wyznałem i wzruszyłem ramionami, gdy znów spojrzała na mnie.

- Dziękuje - westchnęła i przetarła policzki.

- Evie, musimy zacząć ćwiczyć. Nie możesz być bezbronna. Obawiam się, że możesz być potępiona osobą. Nie urodziłaś się z tym. Ktoś to tobie przekazał, gdy byłaś mała.

- Ja nie dam rady, to za dużo - wyszeptała i podniosła się do siadu.

- Wierze w Ciebie, dasz radę. Masz mnie, możesz na mnie liczyć. Muszę już iść Evie. Jeśli chciałabyś porozmawiać to dzwoń. Od jutra zaczynamy treningi.

Dziewczyna pokiwała głową, a ja lekko się uśmiechnąłem. Ostatni raz na nią spojrzałem, po czym wyszedłem z jej pokoju.

W salonie dostrzegłem jej rodzicielkę, musiałem jeszcze jedną rzeczą załatwić.

- Evie nie wyjdzie za Fransca - wyznałem, a kobieta od razu przeniósł na mnie wzrok. - Jeśli ma za kogoś wyjść to będę ja. Mam nadzieję, że Pani nie podejmie pochopnych decyzji, wie Pani, że moja firma cieszy się powodzeniem i większość ludzi uwierzy we wszystko co powiem. Nie chciałbym was zniszczyć - powiedziałem z uśmiechem.

- Ale...

- Nie ma żadnych "ale". Jeśli będziecie się na niej wyżywać, czy zrobisz taką samą szopkę co w jej pokoju..., osobiście się wami zajmę.

Po tych słowach wyszedłem z domu Mortonów.

Miałem nadzieję, że matka Evie pójdzie po rozum do głowy, jeśli nie to jest sprawa. Ja zamierzam dotrzymać słowa...

**************
Witajcie kochani

Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuje za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️

"𝐏𝐨𝐭ę𝐩𝐢𝐨𝐧𝐚" Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz