Przegiąłem. Nigdy nie zmuszałem kobiet do czegokolwiek, nie mam pojęcia dlaczego przy niej straciłem kontrolę. Najwidoczniej była jedyną osobą zdolną wyprowadzić mnie z równowagi. I robiła to po mistrzowsku.
Jak tylko mnie odepchnęła, poczułem się jak śmieć. Nie miałem prawa jej tak dotykać, wiedziałem o tym. Zwłaszcza, że ledwie parę godzin temu, nieomal została zgwałcona.
– Nie miałem zamiaru...Próbowałem się wytłumaczyć; nie chciałem, by poczuła się przeze mnie zagrożona. Sądziłem, że się wycofa, może popłacze; na pewno nie spodziewałem się pocałunku. Był jednak tak namiętny, zapalczywy; nie sposób było zignorować go i odejść.
Skoro tak stawia sprawę...
Wszedłem w to.
Złapałem jej podbródek, odgarnąłem poplątane kosmyki, po czym wgryzłem się w jej dolną, ponętną wargę. Jęknęła cicho; oboje wiedzieliśmy, że nie z bólu. Penis naprężył mi się w bokserkach.
– Podobno nie wolno gryźć wargi, bo usta brzydko wyglądają – wyszeptała między pocałunkami.
Wredota. Nie odpuści.
– Twoje już brzydsze nie będą.
Uniosłem ją za pośladki, by po kilku krokach odłożyć ten zgrabny tyłek na łóżko. Nie byłem pewien czy chce iść na całość; zaryzykowałem podnosząc nieco koniec bluzy, którą miała na sobie – uniosła ręce, dając jednoznaczny sygnał.Wróciłem do maltretowania jej ust, wsuwając palce za gumkę dresu. Uniosła pupę, a kiedy wyprostowałem się, by do końca ściągnąć jej spodnie, zaintrygował mnie napis na majtkach. Zatrzymałem na moment wzrok, doczytując do końca.
– Co ty robisz? – Podparła się na łokciach i rzuciła mi zdezorientowane spojrzenie. Chwilę potem wyraz jej twarzy gwałtownie się zmienił – najprawdopodobniej zapomniała, że założyła majtki z lampą dżina.
– „Potrzyj i wypowiedz życzenie”? – Przeczytałem na głos. – Nie ma sprawy.
– Twojego nie spełnię – stwierdziła złośliwie.
Ale majtki zdjęłaś.
– Może ja spełnię twoje.
Zaczepiłem ją, jednocześnie układając się wygodnie między jej nogami; pieściłem jej szyję, obojczyk, dotarłem ustami do niezbyt dużych, ale ładnych piersi.
– Musiałbyś się postarać.
Początkowo nawet nie umiałem zrozumieć o czym mówi.
– Długo myślałaś nad ripostą – odparłem, nie przerywając swojej wędrówki w dół jej ciała.
– Wiesz... – zaczęła, ale miałem dosyć dyskusji.
– Ciii – szepnąłem, przykładając palec do miękkich, rozgrzanych warg.Zamilkła posłusznie; gdybym tylko wiedział jak utrzymać u niej ten stan.
Pół minuty później przyłożyłem swoje wargi do łechtaczki. Polizałem kontrolnie, sprawdzając też palcem na jakim jest etapie. Była śliska, ale nieprzesadnie. Jak swieżo umyte naczynia schnące na suszarce.Zabrałem się do smakowania jej; mocno rozchyliłem smukłe uda i nie wiem kiedy wplotła palce w moje włosy, ale gdy przycisnęła mnie do siebie, z rozkoszą pochłaniałem każdy milimetr bladego ciała.
Chciałem, by zapamiętała mnie na długo.
Gdy jęki Sary przycichły, a dotyk zdawał się mówić „dosyć”, sięgnąłem po gumkę. Planowałem wejść w nią od tyłu, jednakże nie zdążyłem przekręcić jej na plecy, gdy popchnęła mnie na materac. Sama zajęła miejsce na górze, powoli wprowadziła mnie całego w siebie.
Tak niesamowicie ciasna.
Oparła dłonie na mojej klacie, nieśpieszne z początku ruchy stawały się stopniowo szybsze, głębsze, bardziej stanowcze. Gładziłem sterczące, różowe sutki, ściskałem jędrną skórę; gdy zgubiła rytm, złapałem jej biodra i mocnymi pchnięciami naprowadziłem znów na właściwe tory.Przesunąłem kciuk na opuchniętą łechtaczkę; zamknęła oczy, cicho pojękiwała, aż wreszcie doszła – poczułem wyraźnie jak zacisnęła się na mnie jeszcze bardziej, twarz wykrzywiła w niemym krzyku, a długie paznokcie przeorały moją pierś.
Po chwili wróciła, jej ręka powędrowała na tył, ujęła mnie u nasady i ściskając wodziła palcami w górę i w dół. Przerwałem jednak; zsadziłem ją i tym razem bez sprzeciwu ustawiła się na czworaka. Wszedłem w nią gwałtownym, silnym pchnięciem, mocno przytrzymując biodra, by się nie przesuwała. Skończyłem dobijając w nią po same jaja, aż syknęła.
Po trzech głębszych oddechach zsunąłem się z łóżka; wyrzuciłem zużytą prezerwatywę i przyniosłem z kuchni wodę.
– Mam tylko gazowaną – powiedziałem, podając jej butelkę.
– Może być.
Siedziała wsparta o poduszki, przykryła się kołdrą po same cycki, mimo iż nie było zimno. Zawsze mnie dziwi takie zachowanie u kobiet, nagły wstyd i konieczność zasłonienia się. Jakbym nie zdążył się im wystraczająco dobrze przyjrzeć w czasie seksu.
Usiadłem obok; nie zadałem sobie trudu zakrycia żadnej części ciała.
– Musisz tutaj zostać. – Wróciłem do początku rozmowy. I tak nie miałem lepszego tematu do obgadania. – Mam wątpliwości, czy nic nikomu nie powiesz.
– Ja pierdolę – zaklęła. – Jak mam ci to udowodnić? Język mam sobie obciąć? Przecież wiem, że jak coś powiem, to pewnie mnie zabijesz, ty albo jakiś twój kolega. Nie jestem głupia.
– Wiem. Wiem też, że nic nie powiedziałaś Adamowi, gdy wzięłaś go za policjanta. A to dobrze.Nawet bardzo dobrze. Sara nie wiedziała, ale właśnie dzięki opinii Adama jej notowania poszły w górę. Gdyby opowiedziała mu cokolwiek, miałbym problemy.
– Ale mimo wszystko, zostaniesz u mnie na kilka dni. Zadzwoń do pracy. Dobitnie podkreśl informację o ujęciu wszystkich sprawców. Mów tylko o napadzie rabunkowym, powiedz że to jacyś wandale, że przyjechali z daleka, żeby nikt ich nie rozpoznał. Nie chcemy szumu wokół sprawy. Ludzie pogadają kilka dni i zapomną.
Gapiła się przed siebie; jak sądzę, rozważała za i przeciw.
– Nie zabierzesz mi telefonu.
– Nie zabiorę.
– I mogę wychodzić kiedy chcę.
Co to są, negocjacje? Jeśli tak, będą krótkie.
– Możesz wychodzić ze mną – wyjaśniłem dobitnie. – Na dzień dzisiejszy to nie podlega dyskusji.
Podałem jej komórkę.
– Teraz dzwoń.
Wybrała numer, rozmawiała przez parę minut, a kiedy się rozłączyła, odłożyła ją na drugą stronę łóżka, z dala ode mnie.
– Zadowolony?
– Tak. Dobrze wiedzieć, że po seksie jesteś bardziej ugodowa – rzuciłem ot tak, dla żartu, ale widząc jej oburzone spojrzenie dodałem jeszcze: – A może po prostu byłem pierwszym, który okazał się lepszy od wibratora?
A potem uciekłem do salonu przed poduszką i potokiem wyzwisk.
CZYTASZ
Koincydencja
ChickLitKoincydencja to po prostu zbieg okoliczności. Zbieżność zdarzeń bez wyraźnej przyczyny. Jedni w nią wierzą, inni nie, jednak często nie jesteśmy w stanie racjonalnie wyjaśnić, czemu nasze życie potoczyło się tak, a nie inaczej. Sara jest trochę nieo...