54. Sara

10 0 0
                                    

Zakręciłam wodę i sięgnęłam po miękki, biały ręcznik wiszący koło umywalki. Nieśpiesznie wycierałam ręce, palec po palcu, skrupulatnie pozbywając się każdej kropelki wody.

Nie byłam już wcale taka pewna, czy mój niespodziewany przyjazd, był dobrym pomysłem. Piotrek niespecjalnie ucieszył się na mój widok – choć mógł oczywiście mieć inny powód do zmartwień. Właściwie to dziwne było, iż o tej porze siedział w mieszkaniu. I jeszcze miał przy sobie broń.

Rzuciłam ostatnie spojrzenie na swoje odbicie i wyszłam z łazienki. Nie miałam zamiaru przeszkadzać, więc zajęłam się rozpakowywaniem walizki.

Po cichu położyłam ją na panelach, odsunęłam i z westchnieniem przyjrzałam się zawartości. Nie planowałam długiego pobytu, zabrałam niewiele ubrań. Może jednak powinnam dziś lub jutro wrócić do siebie i spakować więcej ciuchów? W najdogodniejszym wariancie, mogłabym od razu się przeprowadzić – gdyby jakimś cudem udało mi się znaleźć tu mieszkanie od zaraz, przewiozłabym już większą część rzeczy.

Nagle uświadomiłam sobie, że podniesione głosy, które słyszałam od dłuższej chwili, nie należały tylko do Piotra i Oskara. Był tam ktoś jeszcze. I nie brzmiało to dobrze.

Po cichu podkradłam się do drzwi i nasłuchiwałam; niewiele zrozumiałam, słowa były zniekształcone, ale bardzo wyraźnie usłyszałam „Zajebię cię, Dobrzański”.

Serce zabiło mi szybciej. Działo się coś złego, a przecież Piotrek nie miał pistoletu. Niewiele myśląc, wyjęłam go z szuflady; odbezpieczyłam i sprawdziłam magazynek. Strzelał z HK SFP9 – trochę ważył, ale miałam do dyspozycji aż piętnaście naboi.

Wzięłam wdech, po czym uniosłam broń i ostrożnie uchyliłam drzwi.
Dalej wszystko potoczyło się o wiele za szybko.

Zobaczyłam trzech nieznajomych, jeden stał tyłem do mnie, a dwóch bokiem i wszyscy mierzyli w stronę Oskara i Piotra. Oskar celował w jednego z napastników, ale Piotrek mógł jedynie zaprezentować chwyty, poznane w czasie oglądania „Karate Kid”. Trzymał ręce na wysokości klatki piersiowej i mówił coś nadzwyczaj spokojnie. Szumiało mi w głowie, nie wiedziałam co robić; wyciągniętą rękę trzymałam sztywno w jednej pozycji i kurczowo ściskałam pistolet, ale nawet nie myślałam, by celować.

Wtedy jeden z obcych zaczął krzyczeć i wymachiwać bronią; Oskarowi udzieliło się zachowanie napastnika i krótki okrzyk wyrwał się także z moich ust, gdy po ogłuszającym huku wystrzału, facet upadł na podłogę. To spowodowało, że wszyscy spojrzeli w moją stronę; jak na zwolnionym filmie widziałam, że jeden z mężczyzn celuje we mnie i bezwiednie nacisnęłam spust.

Kula szarpnęła jego ramię do tyłu, a następny pocisk powalił go na ziemię.

Oskar w tym czasie musiał wyeliminować trzeciego z nich, bo jak w pantomimie, mężczyzna zachwiał się kilka razy i zatoczył, by w końcu upaść na podłogę.

Stałam oszołomiona, wpatrując się w makabryczny widok przede mną; z przerażeniem otrząsnęłam się, gdy ręka Piotrka dotknęła mojego ramienia. Nie zauważyłam nawet, kiedy zdążył do mnie podejść.

– Wezmę to, dobrze?

Chwycił pistolet i ostrożnie wyjął go z pomiędzy moich zaciśniętych palców. Dopiero w tym momencie poczułam, że boleśnie zesztywniały; zaczęłam rozmasowywać i rozcierać paliczki, przywracając krążenie.

– Co się stało? – wydukałam.

Zabiłam człowieka, oto co się stało.

– Mieli klucz, nie wiem jakim cudem – odparł łagodnie. Delikatnie objął mnie ramieniem i podprowadził do kanapy. Nie protestowałam, usiadłam i wzięłam wdech; potrzebowałam szybko uspokoić myśli.

– Chcieli mnie zabić, ale nie wiem na czyje polecenie.

– Usłyszałam jak się kłócicie – wyjaśniłam. Nikt mnie nie pytał, ale uznałam, że powinnam coś powiedzieć. – Wystraszyłam się, więc wzięłam twoją broń. Nie planowałam ich zabijać.

– Dobrze zrobiłaś – odparł, ale Oskar mu przerwał:

– Dobry, trzeba się brać do roboty. Chyba, że masz ochotę wtajemniczyć w to kogoś jeszcze.

– Nie. – Wzdrygnęłam się; jego ton nagle stał się ostry i nieprzyjemny. – Załatwimy to sami.

Podszedł do ciał, a ja zrozumiałam, że nie miałam wyboru. Gdybym nie zareagowała, prawdopodobnie to nasza trójka leżałaby teraz martwa. Celny strzał był koniecznością, uratowałam nam życie.

KoincydencjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz