Nagłe poruszenie wokół sceny dało znać, że gość specjalny rozpoczyna występ. Ciągle nie pamiętałem jak nazywa się ten koleś, ale miałem wypatrzoną potencjalną chętną, która wiedziała o nim równie niewiele.
Postawiłem jej drinka, a potem pozwoliłem opowiadać o sobie, gdy ja udawałem, że słucham w skupieniu; zbliżał się czas nagrody za wykazaną cierpliwość.
I właśnie wtedy cały plan szlag trafił.
Zobaczyłem ją. Stała pod sceną razem ze swoją koleżanką i... no tak, z Oskarem oczywiście.
Co za patafian.
– Sory, zobaczyłem kumpla, muszę iść.
Zdezorientowane dziewczę niemrawo zaprotestowało, ale znowu nie słuchałem. Przepchnąłem się bliżej znajomej sylwetki i za łokieć odciągnąłem Oskara nieco dalej.
– Co ona tutaj robi?
Starałem się przekrzyczeć głośną muzykę, a ponieważ tłum wokół robił dodatkowy hałas, nie było to łatwe. Oskar wyglądał jakbym go przyłapał pod koniec masturbacji – zadowolenie mieszało się z zaskoczeniem i z odrobiną zażenowania.
– Nie wiedziałem, że przyjedzie, serio – odkrzyknął. – Elwira nic o tym nie wspomniała.
– A dlaczego miała wspomnieć? Rozmawiacie ze sobą?
– Ona zorganizowała koncert – wyjaśnił. – Ale nie mówiła, że przywiezie Sarę.
Świetnie. Ciekawe co knuje ta pyskata lala... Ale zaraz, coś mi tutaj nie pasowało.
– Od kiedy się znacie?
– Kto? – Zrobił głupią minę, ale uśmiech nie schodził mu z twarzy. Albo udawał głupka, albo coś wciągnął.Niestrudzony, cierpliwie dążyłem do prawdy.
– Ty i Elwira, skąd ją znasz?
– Przeleciałem ją po imprezie. – Pochwalił się, a duma aż go rozpierała. – Rano się okazało, że przyszła z wami, więc zaczęliśmy gadać i słowo do słowa – mamy świetną imprezę!
Pokręciłem głową z niedowierzaniem; opuszkami palców potarłem powieki, starając się przetrawić najnowsze informacje.
– Dlaczego ani razu o tym nie wspomniałeś?
– Po co? Przecież to nie z Sarą gadałem.
Cierpliwości, potrzeba mi cierpliwości...
– Wyluzuj Piotrek! – Oskar lekko uderzył mnie otwartą ręką w ramię. – Chcesz, to odstresuj się na zapleczu, a potem idź do niej. Ona się bawi zajebiście!
– Czekaj, Sara coś brała?
– Pewnie, jak wszyscy.
Patrzył na mnie jakbym się wystroił w różową spódniczkę i tańczył Jezioro Łabędzie. Bo to taka oczywista oczywistość, że wszyscy wciągają z nim kokę.
Zerknąłem ponad tłumem na Sarę. Tańczyła z Elwirą, jej krótka sukienka zapewne momentami podjeżdżała nieco wyżej niż powinna...
Walić konwenanse.
Pewnym krokiem zbliżyłem się na odległość oddechu i nienachalnie położyłem rękę na jej biodrze.
– Hej – przywitałem się, a jej bezbrzeżne zaskoczenie odebrało mi nieco pewności siebie.
Czyżby nie chciała mnie spotkać?
– Jesteś zły? – wypaliła nagle; przestała tańczyć, stała sztywno i gapiła się jak Inkwizytor na czarownicę. Setny raz pomyślałem, że nie powinienem zadawać się z wariatką i setny raz zignorowałem tę myśl.
– Dlaczego miałbym być zły?
– Bo tutaj przyjechałam. – Wykonała bliżej niezidentyfikowany gest, mający zdaje się uświadomić mi, że „tutaj” to Cello. Jakbym sam nie wiedział. – Pewnie nie chciałeś mnie widzieć.
– Nie jestem zły. I cieszę się, że cię widzę. – Zebrałem niesforne kosmyki z jej twarzy, nie omieszkując przy tym musnąć skóry palcami. – Jednak jeśli wolisz, żebym sobie poszedł, powiedz. – Dodałem.
– Nie, zostań – odpowiedziała szybko; niewielki rumieniec pojawił się na jej policzkach, ale hardo patrzyła mi w oczy, ignorując zakłopotanie.
Wyglądała przeuroczo, gdy uparcie starała się pokazać, że jest twardą sztuką. Niewątpliwie była przez to momentami wrzodem na tyłku, lecz w taki urzekający sposób. Przysunąłem się bliżej, objąłem ją w pasie i nadałem rytm naszym ruchom. Owionął mnie lekko słodkawy zapach perfum; oparła dłonie na mojej klacie, kręciła biodrami, piersi raz po raz ocierały się o moje ciało.
Zaraz zwariuję.
– Ej, idziecie się napić? – Elwira za grosz nie miała wyczucia czasu.
CZYTASZ
Koincydencja
ChickLitKoincydencja to po prostu zbieg okoliczności. Zbieżność zdarzeń bez wyraźnej przyczyny. Jedni w nią wierzą, inni nie, jednak często nie jesteśmy w stanie racjonalnie wyjaśnić, czemu nasze życie potoczyło się tak, a nie inaczej. Sara jest trochę nieo...