41. Piotr

10 0 0
                                    

Nagłe poruszenie wokół sceny dało znać, że gość specjalny rozpoczyna występ. Ciągle nie pamiętałem jak nazywa się ten koleś, ale miałem wypatrzoną potencjalną chętną, która wiedziała o nim równie niewiele.

Postawiłem jej drinka, a potem pozwoliłem opowiadać o sobie, gdy ja udawałem, że słucham w skupieniu; zbliżał się czas nagrody za wykazaną cierpliwość.

I właśnie wtedy cały plan szlag trafił.

Zobaczyłem ją. Stała pod sceną razem ze swoją koleżanką i... no tak, z Oskarem oczywiście.

Co za patafian.

– Sory, zobaczyłem kumpla, muszę iść.

Zdezorientowane dziewczę niemrawo zaprotestowało, ale znowu nie słuchałem. Przepchnąłem się bliżej znajomej sylwetki i za łokieć odciągnąłem Oskara nieco dalej.

– Co ona tutaj robi?

Starałem się przekrzyczeć głośną muzykę, a ponieważ tłum wokół robił dodatkowy hałas, nie było to łatwe. Oskar wyglądał jakbym go przyłapał pod koniec masturbacji – zadowolenie mieszało się z zaskoczeniem i z odrobiną zażenowania.

– Nie wiedziałem, że przyjedzie, serio – odkrzyknął. – Elwira nic o tym nie wspomniała.

– A dlaczego miała wspomnieć? Rozmawiacie ze sobą?

– Ona zorganizowała koncert – wyjaśnił. – Ale nie mówiła, że przywiezie Sarę.

Świetnie. Ciekawe co knuje ta pyskata lala... Ale zaraz, coś mi tutaj nie pasowało.

– Od kiedy się znacie?

– Kto? – Zrobił głupią minę, ale uśmiech nie schodził mu z twarzy. Albo udawał głupka, albo coś wciągnął.

Niestrudzony, cierpliwie dążyłem do prawdy.

– Ty i Elwira, skąd ją znasz?

– Przeleciałem ją po imprezie. – Pochwalił się, a duma aż go rozpierała. – Rano się okazało, że przyszła z wami, więc zaczęliśmy gadać i słowo do słowa – mamy świetną imprezę!

Pokręciłem głową z niedowierzaniem; opuszkami palców potarłem powieki, starając się przetrawić najnowsze informacje.

– Dlaczego ani razu o tym nie wspomniałeś?

– Po co? Przecież to nie z Sarą gadałem.

Cierpliwości, potrzeba mi cierpliwości...

– Wyluzuj Piotrek! – Oskar lekko uderzył mnie otwartą ręką w ramię. – Chcesz, to odstresuj się na zapleczu, a potem idź do niej. Ona się bawi zajebiście!

– Czekaj, Sara coś brała?

– Pewnie, jak wszyscy.

Patrzył na mnie jakbym się wystroił w różową spódniczkę i tańczył Jezioro Łabędzie. Bo to taka oczywista oczywistość, że wszyscy wciągają z nim kokę.

Zerknąłem ponad tłumem na Sarę. Tańczyła z Elwirą, jej krótka sukienka zapewne momentami podjeżdżała nieco wyżej niż powinna...

Walić konwenanse.

Pewnym krokiem zbliżyłem się na odległość oddechu i nienachalnie położyłem rękę na jej biodrze.

– Hej – przywitałem się, a jej bezbrzeżne zaskoczenie odebrało mi nieco pewności siebie.

Czyżby nie chciała mnie spotkać?

– Jesteś zły? – wypaliła nagle; przestała tańczyć, stała sztywno i gapiła się jak Inkwizytor na czarownicę. Setny raz pomyślałem, że nie powinienem zadawać się z wariatką i setny raz zignorowałem tę myśl.

– Dlaczego miałbym być zły?

– Bo tutaj przyjechałam. – Wykonała bliżej niezidentyfikowany gest, mający zdaje się uświadomić mi, że „tutaj” to Cello. Jakbym sam nie wiedział. – Pewnie nie chciałeś mnie widzieć.

– Nie jestem zły. I cieszę się, że cię widzę. – Zebrałem niesforne kosmyki z jej twarzy, nie omieszkując przy tym musnąć skóry palcami. – Jednak jeśli wolisz, żebym sobie poszedł, powiedz. – Dodałem.

– Nie, zostań – odpowiedziała szybko; niewielki rumieniec pojawił się na jej policzkach, ale hardo patrzyła mi w oczy, ignorując zakłopotanie.

Wyglądała przeuroczo, gdy uparcie starała się pokazać, że jest twardą sztuką. Niewątpliwie była przez to momentami wrzodem na tyłku, lecz w taki urzekający sposób. Przysunąłem się bliżej, objąłem ją w pasie i nadałem rytm naszym ruchom. Owionął mnie lekko słodkawy zapach perfum; oparła dłonie na mojej klacie, kręciła biodrami, piersi raz po raz ocierały się o moje ciało.

Zaraz zwariuję.

– Ej, idziecie się napić? – Elwira za grosz nie miała wyczucia czasu.

KoincydencjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz