– W sumie całkiem dobrze wyszło z tym prysznicem.
Osuszałam włosy ręcznikiem, Piotrek skończył się ubierać. Czarne bokserki opinały jego tyłek, podkreślały ładnie zbudowane mięśnie i namawiały do złego. Uległam im – odłożyłam ręcznik, po czym sprzedałam mu soczystego klapsa. Plask odbił się echem w łazience; zaskoczony odwrócił się do mnie i zastygł w zdziwieniu.
– Konia się klepie, wiesz? Nie mnie – rzucił wreszcie ripostą, której daleko było do ciętej.
– Konia ci tak nie klepnę, bo za bardzo by bolało. Nie chcę cię uszkodzić – odparłam spokojnie i zaczęłam rozczesywać splątane kosmyki. – Chyba, że lubisz ból?
Pokręcił głową ze śmiechem:
– Skąd ci się to bierze?
– Samo przychodzi. Wracając do prysznica – jak już mówiłam, fajnie wyszło, bo i tak musiałabym go wziąć.
Rzucił mi średnio zainteresowane spojrzenie, lecz kontynuowałam.
– Dzwoniła do mnie koleżanka, jest w Warszawie przejazdem i chce wyskoczyć do klubu. Więc możemy iść w trójkę, chyba że nie chcesz. Mogę się z nią spotkać sama.
Miałam ogromną nadzieję, że pójdzie ze mną. Znaczy się, z nami. Gdyby się nie zgodził, pozostałaby do wyjaśnienia kwestia, czy mogę tutaj wrócić w nocy. Zapewne skończyłoby się na tym, że musiałabym się spakować i przenieść do hotelu. A bardzo nie chciałam tego robić.
A najbardziej nie chciałam usłyszeć, że on mnie tutaj nie chce.
Wcześniej, gdy prezentowałam mu sukienkę, zachowywał się dziwnie. Był taki... nieobecny, zdystansowany. Nie byłam do końca pewna czy chodzi o mnie czy o pracę, miałam nadzieję, że to drugie. Ale ziarenko wątpliwości zostało zasiane. Być może Piotr wolałby, żebym już zniknęła. Lepiej nie pytać, jeśli się nie chce poznać odpowiedzi.
– Jaka koleżanka? – Włączył się do rozmowy.
– Elwira, ta z którą rozmawiałam w piątek – wyjaśniłam. – Bardzo dawno się nie widziałyśmy.
Przeszłam do sypialni, wyciągnęłam nowe majtki z walizki. Miałam ich tam więcej, mogłam zostać dłużej.
Tylko że nie jestem na wakacjach. Ogarnij się kobieto!
– W porządku, spotkamy się tutaj czy w Cello?
Ulga. To jedno uczucie w tym momencie zdominowało wszystkie inne. Zrobiło mi się lżej, mimowolnie pokazałam zęby w uśmiechu.
Ale zaraz.
– Dlaczego w Cello? Wczoraj tam byliśmy, może dzisiaj wybierzemy inny klub – zastanawiałam się. – Oh, wiem! Podobno jest tu taki na dachu? Nie pamiętam nazwy...
– Nie.
– Właśnie mówię, że nie pamiętam...
– Nie. – Powtórzył głośniej. – Zaufaj mi, w Cello będziecie się bawić bez stresu.
– Bo w innych miejscach grasują eko–partyzanci i wege–terroryści? Każą mi zjeść seler włożony do Krwawej Mary?
Wiedziałam, że go wkurzę, ale takimi samczo–władczymi tekstami działał mi na nerwy.
– Taka jesteś pewna siebie? A przyszło ci do głowy, że po prostu Oskar na swoim podwórku pilnuje porządku i nikt ci tam nic nie wrzuci do drinka?
– Ale takie rzeczy mogą zdarzyć się wszędzie! – zawołałam. Zachowywał się irracjonalnie; z takim podejściem najlepiej nie wychodzić z domu. – A przecież ja zaraz stąd wyjadę i nie będziesz mógł mnie chronić. Nie spędzę reszty życia w czterech ścianach, dlatego że może mnie spotkać coś złego. Ryzyko jest dla wszystkich takie samo, poza tym ja już chyba wyczerpałam limit.
Staliśmy naprzeciwko siebie, ale po mojej tyradzie Piotrek podszedł do okna. Z zaciętą miną patrzył przed siebie, a ja oddałabym wiele, by móc usłyszeć jego myśli. Nie ruszałam się z miejsca, czekałam na reakcję, która nie następowała.
Czy on jest zły?
Ale przecież nie powiedziałam nic, co nie byłoby prawdą. Nie planowałam rzucać się pod pociąg, lecz nie miałam też zamiaru unikać ludzi. Poza tym kto jak kto, ale on nie miał prawa uczyć mnie o bezpieczeństwie, sam ryzykował bawiąc się w gangsterkę.
– Masz rację, jesteś dorosła – przemówił w końcu po długiej ciszy. – Zrobisz co zechcesz. Mareccy ci nie zagrażają, przed niczym innym nie muszę cię bronić.
Nie musisz... ale może chciałbyś?
Nie mam pojęcia dlaczego, poczułam konieczność wyjaśnienia sytuacji, załagodzenia jej. Atmosfera gwałtownie się ochłodziła, a ja... cóż, chciałam zwyczajnie miło spędzić ostatni wieczór z Piotrkiem. Bo chociaż wiedziałam, że nie powinnam, polubiłam go. I choć to w zasadzie nie miało znaczenia, chciałam rozstać się w zgodzie.
– Okej, pójdziemy do Cello – zgodziłam się. – Elwirze pewnie się tam spodoba.Odwrócił głowę i nasze spojrzenia się spotkały. Przez bardzo krótką chwilę wydawało mi się, że widzę w jego oczach coś na kształt troski. Ciepło rozlało się po moim ciele, zapragnęłam podejść, przytulić się, poczuć rytm jego serca.
A przecież nie powinnam o tym myśleć.
– A wracając do sukienki – zaczęłam szybko, chcąc przełamać niezręczny moment. – Podoba ci się? Mogę w niej iść czy jest trochę wyzywająca?
Niewielka iskra zatańczyła w jego oku; wróciliśmy na swoje tory.
– Jest wyzywająca. Z całą pewnością powinnaś w niej iść.
CZYTASZ
Koincydencja
ChickLitKoincydencja to po prostu zbieg okoliczności. Zbieżność zdarzeń bez wyraźnej przyczyny. Jedni w nią wierzą, inni nie, jednak często nie jesteśmy w stanie racjonalnie wyjaśnić, czemu nasze życie potoczyło się tak, a nie inaczej. Sara jest trochę nieo...