– Dla mnie to jasne, że on nic nie wie – powtórzyłem kolejny raz i wrzuciłem kierunkowskaz. – Gdyby było inaczej, już by gadał.
– Gościa dawno nie ma w kraju – stwierdził Oskar. – Jakbym wyruchał szefa na taką kasę, też bym spieprzał.
– Kiedyś będzie musiał wrócić.
– Pewnie tak. Ale na razie raczej nic nie ugramy.
Prowadziłem, a niestety nie był to dobry czas na jazdę autem. Chociaż w Warszawie żaden czas nie jest dobry na jazdę; korki są tu nieodłącznym elementem krajobrazu. Oskar siedział obok i cały czas bawił się telefonem.
– Pod klub czy do domu?
– Podwieź mnie do Cello, mam tam auto – odparł, nie podnosząc nawet wzroku. Domyślałem się, że robi to co zwykle.
– Kolejne ONSy?
– Codziennie nowe chętne – przytaknął.Nagle wyprostował się i o dwie sekundy za długo przyglądał się zdjęciu.
– Co masz?
Zjechałem na parking niedaleko klubu. Oskar odwrócił ekran w moją stronę; nie podarował sobie również wymownego uśmieszku.
– Twoja Sara przesunęła mnie w prawo.
W pierwszej chwili miałem wątpliwości czy to ona. Fotka była sprzed kilku lat, z inną fryzurą, ale jednak ciągle przedstawiała Sarę. Roześmiane oczy patrzyły na mnie kpiąco.
Jak to, kurwa, przesunęła w prawo?
– Więc masz match, tak? Też ją przesunąłeś? – spytałem ciut zbyt agresywnie; zmarszczył brwi, ale podarował sobie komentarz.
– Nie, jeszcze nie. – Próbował odebrać mi komórkę, ale zgrabnie wyjąłem mu ją z ręki. – Mam premium, widzę kto mnie machnął.
Bez zastanowienia przejechałem palcem w lewo.
– Ej, chamsko! – zawołał, ale roześmiał się. – Spoko, nie zaliczyłbym ci laski. Wyluzuj.
– Nie wiem co ona wyprawia, ale skoro wyjaśniliśmy sprawę, ma stąd zniknąć. Zapomnieć, że nas poznała. Koniec, kropka.
Wkurzyłem się nieziemsko. Nie dlatego, że ją polubiłem, absolutnie. Nic w niej specjalnego. Zresztą ustaliliśmy, że to tylko seks. Po prostu nie powinna lajkować moich kumpli. Mogłaby się czasem zachować odpowiedzialnie.
– Dobra, dobra, spokój. – Oskar pozbierał swoje graty; wysiadł wreszcie. – Nie bądź taki zazdrosny. Przecież nie jesteście razem, co nie?
– Nie jestem zazdrosny. Chcę mieć ją z głowy, tyle.
Zatrzasnął drzwi, więc mogłem wreszcie odjechać; przy wyjeździe z parkingu prawie wjechałem w inne auto. We łbie mi szumiało.
Co się ze mną dzieje? Muszę się uspokoić.
A ona musi zniknąć.
Do mieszkania wszedłem z buta.
– Sara – zawołałem w progu. – Co robisz?
Cisza. Sprawdziłem każde pomieszczenie, nie było jej.
Doskonale wiedziałem, że skorzysta z możliwości wyjścia na dwór; nikt nie chce całymi dniami siedzieć w domu. A jednak odczułem niepokój. Nie zostawiła kartki, nie pisała, nie dzwoniła.
Może poszła na szybką randkę z Tindera?
Głos w mojej głowie nie znał litości. Mimo tego, przeanalizowałem czy ktokolwiek jej zagrażał. Lista osób związanych ze sprawą nie była długa, a wedle mojej wiedzy, każda miała obecnie ważniejsze problemy.
Choć tak naprawdę wcale nie martwisz się o to czy ktoś ją skrzywdzi, co nie?
Nie. Właśnie o to się martwię. Tylko i wyłącznie. Pozostało czekać, aż wróci.
Niespokojnym krokiem przeszedłem do kuchni; zaparzyłem tradycyjną kawę, rezygnując z uruchamiania ekspresu. Po namyśle odpuściłem słodzenie, gorzka idealnie pasowała do mojego nastroju. Zasiadłem przed telewizorem, ale nie potrafiłem skupić uwagi na żadnym programie. Przerzucałem kanały, aż kolorowe obrazki zlały się ze sobą, a pojedyncze dźwięki utworzyły przykry dla ucha szum.
Wreszcie nie wytrzymałem. Założyłem dres i postanowiłem spuścić parę na siłowni.
Ponad godzinę później wracałem do mieszkania w dużo lepszym nastroju. Wysiłek dobrze na mnie działał; rozjaśniał umysł, wyzwalał endorfiny. Zmęczony stanowiło dla mnie synonim słowa zadowolony. Spokój mącił mi tylko intensywny zapach potu, który ciągnął się za mną przez całą drogę; myślami byłem już pod swoim prysznicem.
I nie zaprzeczę, że zdziwiłem się bardzo, widząc Sarę w salonie. Miała na sobie czarną sukienkę bez ramiączek, krótszą chyba jeszcze od poprzedniej, i czerwone szpilki. Przez cienki materiał prześwitywały sutki. Na mój widok zrobiła obrót wokół swojej osi.
– I jak?
– Nijak – burknąłem.Odwróciłem się na pięcie; z kuchennej szafki wyjąłem butelkę wody, musiałem uzupełnić płyny. Stukot obcasów uświadomił mi, że przyszła za mną.
– Nie podoba ci się? – zasmuciła się. Jakby ją tak bardzo moje zdanie obchodziło. – Zawsze mogę ją zwrócić.
– Więc zwróć – oświadczyłem chłodno.
Patrzyłem na nią bez cienia emocji, nie spuszczając wzroku z twarzy. Niech nie myśli, że machnie tyłkiem lub cyckami i załagodzi sprawę.Sięgnęła do tyłu; rozpięła suwak, upuściła sukienkę na ziemię. Nagie piersi pokryły jej się gęsią skórką. Spięła mięśnie ramion, jakby powstrzymywała się od zasłonienia ich; opuściła ręce wzdłuż ciała.
Została teraz w czarnych stringach i butach, czubkiem szpilki odrzuciła kieckę w bok. Przestałem pić; odstawiłem wodę na blat, a ręce skrzyżowałem na piersi. Nie kupi mnie tak łatwo.
Co ci chodzi po głowie, dziewczynko?
– A teraz, lepiej? – Cały czas patrzyła na mnie niewinnie. – Majtki ci się podobają?
– Nie.
Wsunęła kciuki za wąskie paseczki, za chwilę stała przede mną naga.
– A buty?
– Paskudne.
Poleciał jeden, potem drugi.
Skończyła ci się amunicja.
Zbliżyła się do mnie, dłonie ułożyła na gumce dresu. Wiedziałem, że nie jestem najświeższy, bo przecież ciągle się nie umyłem, ale nie miałem zamiaru jej niczego ułatwiać.Chyba liczyła na jakąś inicjatywę z mojej strony, bo przez jej twarz przemknął cień niezdecydowania. Nie ruszałem się z miejsca, musiała odejść lub kontynuować sama. Rozchyliła lekko usta, wzięła wdech. I widziałem jak w tym momencie podjęła decyzję. Błysk w oku pojawił się na pół sekundy wcześniej, nim uklęknęła.
Z twarzą na wysokości mojego kroku, ściągnęła mi spodnie razem z bokserkami. Ponieważ ciągle pozostawałem niewzruszony i nie brałem udziału w grze, zostały na wysokości kostek. Sara ujęła w dłoń mojego penisa i przejechała po nim ręką.
Nie podnieca mnie to. Nie dostanę erekcji.
Tak, jasne. Jakbym gadał do ściany. Zerknąłem w dół, by przekonać się, że urosłem od samego dotyku. A teraz otworzyła buzię.
W momencie, gdy ciepły język rozprowadził lepką ślinę, a ciasne wargi zamknęły się i zassały powietrze, wybaczyłem jej winy. Kusiło, by położyć choć jedną rękę na blond włosach, lecz trzymałem się w ryzach. Niezależnie od wysiłków, po kilku minutach zrozumiałem, że zbliża się nieuniknione. Odsunąłem się o krok; Sara wstała i z zaróżowionymi z podniecenia policzkami, patrzyła na mnie.
– Muszę wziąć prysznic – rzuciłem, robiąc dwa kroki w stronę łazienki. – Idziesz?
CZYTASZ
Koincydencja
ChickLitKoincydencja to po prostu zbieg okoliczności. Zbieżność zdarzeń bez wyraźnej przyczyny. Jedni w nią wierzą, inni nie, jednak często nie jesteśmy w stanie racjonalnie wyjaśnić, czemu nasze życie potoczyło się tak, a nie inaczej. Sara jest trochę nieo...