– Opowiedz mi o Sylwii – wypaliła z grubej rury.
Smażyłem spokojnie jajecznicę, a ta mi tutaj wyjeżdża z takim tekstem. Przecież dzień się dobrze zaczął, po co go psuć.
– Nie możesz odpuścić? Już ci wczoraj tłumaczyłem, nie będę się płaszczył i przepraszał za coś, czego nie zrobiłem.
– Ale mi nie chodzi o klub – zaprzeczyła, więc posłałem jej podejrzliwe spojrzenie. – Po prostu jestem ciekawa skąd ona się wzięła, bo nie widziałam innej kobiety w waszym towarzystwie. A zdaje się, że pracuje z wami, prawda? Nie jest tylko panienką do zabawiania.
Wydałem z siebie gardłowy pomruk. Sara dobrze się kamuflowała, ale w rzeczywistości była bystra i spostrzegawcza. Nie miałem pewności, czy to dobrze.
– Musisz uważać z tymi domysłami. Ze mną możesz rozmawiać, ale przy innych lepiej się nie wyrywaj – ostrzegłem ją.Skoro poniekąd zdecydowaliśmy się na kontynuowanie znajomości, powinienem ją chronić przed możliwymi konsekwencjami.
– Czyli opowiesz? – spytała ponownie, a jakże. Przecież jak kobieta się na coś uprze, nie odpuści. Rozważyłem za i przeciw.
– W dużym skrócie – powiedziałem, ku jej radości. – Sylwia prowadziła lombard, poznała szefa, coś dla niego zrobiła, interes zaczął się kręcić. Teraz ma kilka lombardów i pracuje dla Broca na stałe.
– Broca?
– Szef nazywa się Ryszard Broc. – Ściągnąłem patelkę z ognia i wyjąłem talerze. – Znam Sylwię kilka lat, ale w grudniu zgadaliśmy się, że oboje spędzamy święta samotnie. Więc umówiliśmy się raz i drugi, potem wspólny Sylwester... Pod koniec stycznia powiedziałem jej, że nie widzę dla nas przyszłości. Mówiłem ci zresztą, że to nie trwało długo.
– I ona zrozumiała, że nie chcesz z nią być?
Chyba przedobrzyłaś, skarbie... ale wrócimy do tego.
– Słuchaj, Sylwia lubi poszaleć. Myślę, że w jakiś sposób takie życie jej imponowało, więc szybko wsiąknęła w towarzystwo. Lubi kasę, drogą biżuterię, samochody, swoje nowe cycki. Lubi czuć władzę, pokazywać ludziom, że jest lepsza. Bawi się, żyje intensywnie i nie patrzy na konsekwencje. Dostaje to, czego chce. Wściekła się, gdy jej powiedziałem, że to koniec. Przez jakiś czas miałem wrażenie, że wręcz dostała obsesji. Łaziła za mną, niby przypadkiem. Sytuacja się pogarszała, ona wpadała w coraz większe bagno. Coraz rzadziej była trzeźwa i nie mówię tu o alkoholu. W końcu zawaliła jakąś sprawę dla szefa i zrobiło się naprawdę nieprzyjemnie.
Przerwałem. Nie byłem pewien ile jej powiedzieć, okroiłem więc wersję do minimum.
– Z tego co wiem, chłopaki zrobili jej terapię i przypomnieli gdzie jest jej miejsce. Moje życie wróciło do normy, jej podobno też. Nie wiem, bo od tamtej pory unikam z nią kontaktu i nie widujemy się towarzysko. Sylwia jest jaka jest, ale robi kawał dobrej roboty. Przez tyle lat wystarczająco poznała ten biznes i jeśli chodzi o pracę, naprawdę nie jest głupia.
– Aha – skwitowała krótko Sara; zapewne potrzebowała chwili na przetworzenie informacji. – Czyli twoja była jest lekko szurniętą ćpunką, która niezbyt dobrze zniosła rozstanie. Super.
Postawiłem przed nią talerz z dymiącą jajecznicą, po czym pocałowałem ją w czoło. Opuszkiem palca, delikatnie uniosłem jej brodę; przekrwione oczy patrzyły na mnie czule, aż poczułem dziwne ciepło w środku.
Może powinienem się przebadać, to mogą być problemy z ciśnieniem.
– Nie przejmuj się Sylwią. Powiedz mi lepiej, czego nie wiem?
Zaskoczenie przemknęło przez jej twarz, i choć trwało to zaledwie chwilę, wystarczyło bym się upewnił. Coś przede mną ukrywała.
– Nie rozumiem o co pytasz.
Cmoknąłem z niezadowoleniem. Sara sięgnęła po kubek z herbatą i unikając mojego spojrzenia, siorbnęła dwa łyki.
– Nie kręć, wyczułem cię. Wiesz coś, po prostu się tym podziel.
– Niezły jesteś – mruknęła, wbijając widelec w kopiastą porcję jajka. – Pamiętasz jak pierwszy raz zabrałeś mnie do Cello? Sylwia rozmawiała ze mną, kiedy zostałam sama.
– Co ci powiedziała?
– Że tutaj nie pasuję. I żebym się cieszyła tobą póki mogę.
Przypomniałem sobie, że wtedy przedstawiłem Sarę jako swoją kobietę. Sylwia najpewniej właśnie przez to chciała ją nastraszyć.
Co za pizda.
– Dlaczego nic nie powiedziałaś?
– Bo nie mam w zwyczaju brać na serio wszystkiego, co mi mówią nieznajomi. A zwłaszcza niezrównoważona psychicznie baba, która kieruje się zazdrością. Ale chciałam wiedzieć, z kim mam do czynienia.
Podniosła widelec, ale zamarła nagle w połowie drogi do ust. Jej mina wskazywała, że spłynęło na nią olśnienie.
– Piotr, myślisz że pocałowała cię dlatego, żebym ja była zazdrosna?
– Nie wiem, może. – Wzruszyłem ramionami. Nie wspominałem tego miło, wręcz starałem się zapomnieć. – Jedz wreszcie, bo stygnie.
Skończyłem swoją porcję nim ona dotarła do połowy. Odstawiłem talerz, lecz nie wróciłem do stołu; przesiadłem się na kanapę i włączyłem telewizor. Po niedługim czasie przyniosła dwie kawy i dosiadła się. Przerzuciłem kanał na inny; w sobotę popołudniu ciężko znaleźć coś interesującego do obejrzenia. Właściwie to ostatnimi czasy zawsze ciężko mi było znaleźć coś wartego uwagi, w kółko leciało jedno i to samo. Znów zagapiłem się na ekran.
– O czym myślisz? – Wyrwała mnie z letargu moim ulubionym pytaniem.
– O niczym.
Wyczerpałem temat, mogłem wracać do relaksu. Niestety nie minęło dużo czasu, a poczułem jak przewierca mnie wzrokiem na wylot.
– Jak to o niczym? O czymś musisz myśleć.
Leniwie uniosłem brew.
Muszę? No to patrz.
– Oglądam telewizję.
– Ale się nie skupiasz, bo przełączasz. I o niczym nie myślisz?
Poddaję się.
– Sara, możemy zwyczajnie odpocząć? Poleżeć, nic nie robić, odespać?
– Serio? Tak po prostu? – Zmarszczyła brwi, coś jej się nie zgadzało. – Spędzasz wieczory gapiąc się w telewizor?
– Czasem – potwierdziłem i potarłem bolący kark. – Jestem normalnym człowiekiem, robię normalne rzeczy. W tygodniu pracuję na etacie, więc w soboty chętnie odsypiam piątkowe imprezy. A w dodatku źle się ułożyłem we śnie i wszedł mi nerwoból w szyję.
Gwałtownie przysunęła się bliżej, a rozszerzone źrenice dały sygnał, że odkryła coś zaskakującego. Czasami zachowywała się jak szczeniaczek, wykazywała nadmierny entuzjazm w błahych sprawach.
– Czekaj, jeszcze raz. Masz pracę? Taką normalną, jak inni ludzie?
– Oczywiście, że mam pracę – potwierdziłem, nie kryjąc zaskoczenia. – I muszę tam chodzić na osiem godzin dziennie, chociaż w praktyce różnie bywa. Nie mówiłem ci o tym?
– Chyba wspominałeś o pracy, ale uznałam, że chodzi o gangsterkę – wyjaśniła, wzruszając ramionami. – A gdzie pracujesz?
– Jestem doradcą do spraw funduszy inwestycyjnych – odparłem, ale widząc jak otwiera usta, kontynuowałem dalej.Wolałem sam rozwinąć temat, niż odpowiadać na milion pytań.
– Na studiach zainteresowałem się giełdą i w taki sposób trafiłem do towarzystwa, w którym obracał się również mój szef. Kilka razy prosił mnie wtedy o różnego rodzaju analizy matematyczne, które pewnym osobom pozwoliły na wygenerowanie wysokich zysków. Współpraca nam się układała i złożył mi propozycję. Oficjalnie jestem doradcą w jego firmie, która obraca funduszami inwestycyjnymi. Nieoficjalnie robię dla niego także wiele innych rzeczy.
Prosto i bez ogródek. Sara jednak nie wyglądała na usatysfakcjonowaną.
– Dlaczego wcześniej mi o tym nie powiedziałeś? – Zmartwiła się; choć zupełnie nie rozumiałem jej reakcji, zdecydowałem nie wnikać w przyczyny. Argumentacja mogłaby mnie przerosnąć, a już nie czułem się najlepiej.
– Dlaczego ci nie powiedziałem, że mam pracę? Bo wydawało mi się to oczywiste. A ty myślałaś, że jestem na zasiłku?
Posłałem jej pobłażliwe spojrzenie. Naprawdę trzeba wyjaśniać ludziom takie rzeczy? Potarłem ponownie obolałe mięśnie, usiłując rozgrzać je szybkimi ruchami; przy okazji coś chrupnęło mi w szyi. Blondi otaksowała mnie krytycznie.
– Pomasować cię?
– Nie trzeba. – Nie cierpiałem masażystów. W ogóle nie lubiłem, jak ktokolwiek mnie dotykał. Jedyny wyjątek stanowił seks. – Oglądaj film. Albo chociaż pozwól mi obejrzeć.
CZYTASZ
Koincydencja
ChickLitKoincydencja to po prostu zbieg okoliczności. Zbieżność zdarzeń bez wyraźnej przyczyny. Jedni w nią wierzą, inni nie, jednak często nie jesteśmy w stanie racjonalnie wyjaśnić, czemu nasze życie potoczyło się tak, a nie inaczej. Sara jest trochę nieo...