29. Sara

19 0 0
                                    

– Idę odpocząć, baw się dobrze – krzyknęłam do Elwi.

Nie musiałam z nią zostawać, bo aktualnie miała inne towarzystwo.

Blondyn średniego wzrostu obracał ją w bardzo nieprzyzwoity sposób, za każdym razem z premedytacją przejeżdżając dłonią po jej pośladkach lub piersiach. Nie to, żeby wyglądała na niezadowoloną. Wręcz przeciwnie, aktywnie brała udział w zabawie, ocierając się o niego i niby przypadkiem umożliwiając mu lepszy widok na swój dekolt.

W tej sytuacji wycofałam się do stolika. Wcześniej siedział tam Piotr, obecnie nie było nikogo. Rozglądałam się po sali z nadzieją, że poszedł do baru. Nie wiem czy zniosłabym, gdybym zobaczyła go na parkiecie z inną kobietą.

Choć nie jesteśmy razem.

Gdy Elwira zaproponowała, by iść potańczyć, Piotrek się wycofał. Rozumiałam go, w takim układzie zawsze ktoś byłby piątym kołem. Lecz nie chciałam, by bawił się z kimkolwiek innym.

Pies ogrodnika.

Co kilka minut rzucałam kontrolne spojrzenie w stronę loży; widząc go, spokojnie wracałam do tańca. Później zagapiłam się na Elwirę i nie wiem kiedy ani gdzie zniknął.

– O czym tak myślisz? – Głos Oskara wyrwał mnie z zamyślenia; swobodnie przystanął obok mnie, oparł się o barierkę i omiótł wzrokiem ludzi tańczących pod nami.

Uśmiechnęłam się na jego widok. Polubiłam go, podobnie jak polubiłam Dobrzańskiego.

Co jest ze mną nie tak? Dlaczego lubię przestępców, od których powinnam uciec? Kilka fajnych numerków z Piotrkiem i mój mózg zrobił sobie wolne...

– O wszystkim i o niczym – odpowiedziałam, wzruszając ramionami. – Jesteś tu codziennie? Czy to przypadek, że zawsze na siebie wpadamy?

– Prawie codziennie. Interesu trzeba pilnować. – Machnął ręką w stronę parkietu.

– A nie koliduje ci to z życiem prywatnym?

Posłał mi przenikliwe spojrzenie; wydawało się, że patrzy całą wieczność, poczułam się nieswojo. Dopadła mnie niespodziewana myśl, że on wie. Wie, o machnięciu w prawo, sądzi, że go podrywam.

Ale to niemożliwe. Elwi mówiła, że musiałby też mnie przesunąć, wtedy oboje dostalibyśmy match.

– Raczej stwarza mi możliwości do urozmaicenia życia prywatnego – wyjaśnił wreszcie, przerywając ten niezbyt przyjemny kontakt wzrokowy. – Wiesz ile kobiet chciałoby się spodobać właścicielowi tego miejsca?

Jakby na potwierdzenie jego słów, wytapetowana lala zaczęła wić się idealnie naprzeciwko nas, dotykając się przy tym w dwuznaczny sposób. Faktycznie musiał mieć branie, jednakże na tę babkę nie zwrócił większej uwagi. Mimowolnie pomyślałam o Elwirze i jej niechęci do zbyt nachalnych facetów.

– Przypominasz mi trochę moją przyjaciółkę.

– Mam nadzieję, że nie z wyglądu – zaśmiał się.

– Na pewno nie – zawtórowałam mu śmiechem. – Po prostu tak mi się skojarzyło.

– Spoko.

Postaliśmy chwilę w ciszy, oglądając bawiący się tłum. Mignęła mi Elwi, chwilowo bez partnera; w sumie ciężko jej było nie zauważyć, bo wyglądała jak zwykle, czyli jak milion dolarów.

Zadbana opalenizna idealnie komponowała się z krótką niebieską sukienką, całą w cekinach. Duży dekolt optycznie jeszcze bardziej podkreślał i tak już obfity biust. Gdy gdzieś szła, jej drogę wskazywały odwracające się głowy facetów. Gdyby nie była moją przyjaciółką, stałaby się poważną rywalką.

– Dobrze, zostawiam cię – odezwał się Oskar. – Komora maszyny losującej jest już wypełniona po brzegi, muszę rozpocząć losowanie. – Puścił do mnie oko i zniknął.

Zrezygnowałam z szukania Piotra; zeszłam na dół i skierowałam się prosto do baru. W końcu nie będę siedziała jak ciołek i gapiła się przed siebie, już lepiej wypić kolejnego drinka.

Przedzierałam się przez ciasno zbity tłum; im bliżej do celu, tym trudniej było się przecisnąć, ludzie przepychali się, by podejść jak najbliżej barmanek. Czyjaś ręka musnęła mój łokieć, a ja odruchowo obejrzałam się za siebie.

– Hej – rzucił czarujący blondyn.
No dobra, może nie aż tak czarujący – miał kozią bródkę i wyglądał z nią nieco komicznie, ale poza tym – pierwsza klasa. Buźka fajna, bary szerokie, koszulka nie opinała się na brzuszku. Na pierwszy rzut oka – mniam.

– Hej – odparłam.

– Zatańczysz?

– Oh, wiesz... – zawahałam się.

Owszem, chciałam zatańczyć, tylko że z Piotrem. Ale ustaliliśmy, że nic nas nie łączy i mam zniknąć z jego życia. Więc w sumie czemu nie zaszaleć z blondynem? Wyglądał na fajnego.

Poza tym, Piotrek pewnie teraz puka kelnerkę na zapleczu...

– Jesteś sama? – Facet chyba chciał mi ułatwić podjęcie decyzji, jednak wyszło zupełnie inaczej.

– Jestem ze znajomymi – odparłam po krótkim namyśle.

Bo jak miałam określić Dobrzańskiego? Ani to mój mężczyzna, ani randka, ani kolega tak naprawdę. Wtedy nagle pojawił się tuż obok, jak gdyby przywołany myślami.

– Pani tańczy ze mną – poinformował blondyna, a później odwrócił się do mnie: – zgadza się?

– Tak – przytaknęłam bezwiednie.

Bez udziału umysłu, moja ręka powędrowała, by schować się w bezpiecznej przystani dłoni Piotrka. Miałam cichą nadzieję, że robię takie głupoty, bo za dużo wypiłam. Na trzeźwo byłabym mądrzejsza; nie wolno mi przecież przywiązywać się do niego. Blondyn byłby stukrotnie lepszym wyborem.

Ale tańczyłam już z Piotrem; biodro przy biodrze, oddech przy oddechu. Nie potrzebowałam drinka, upijałam się jego bliskością, ciepłem ciała, wpatrzonymi we mnie oczami. Ledwo odnotowałam, kiedy Elwira poinformowała mnie, że „urywa się z zajebistym przystojniakiem”. Właściwie nie mogła zrobić nic lepszego; ja także miałam plan na resztę nocy – wrócić do mieszkania Piotra i dobrze wykorzystać czas, który nam pozostał.

*

Rano obudziłam się pierwsza. Z każdym porankiem w sypialni Piotra miałam wrażenie, że czegoś tu brakuje. Dziś również leżałam z zamkniętymi jeszcze oczami i nagle uświadomiłam sobie czego. Brakowało hałasu.

Mieszkanie położone było na tyle wysoko, że panowała w nim cisza. Nie było słychać codziennego szumu ulic; ludzi śpieszących się do pracy, warkotu aut, tramwajów sunących po torach. U siebie nie narzekałam na hałas, aczkolwiek taka poranna cisza wydawała się czymś niezwykłym.

Przez chwilę leżałam i patrzyłam na Piotra. Oddychał spokojnie, ręce miał rozrzucone bezładnie, a na ramieniu zarysowała mu się czerwona kreska po odciśniętej wcześniej kołdrze.

Ostatni raz budzę się obok ciebie.

Poszłam pod prysznic, musiałam jeszcze potem pozbierać swoje rzeczy.

Pora wracać do domu.

KoincydencjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz