36. Piotr

12 0 0
                                    

– Co ty tutaj robisz? – obcesowo przywitałem Sylwię, otwierając jej drzwi.

Nie ucieszyła mnie jej wizyta, nawet nie miałem zamiaru udawać.

– Musimy porozmawiać – oświadczyła wchodząc pewnym krokiem do środka. – Nie chciałam przeszkadzać, ale to ważne.

– Mam nadzieję. W końcu zjawiasz się niezapowiedziana w sobotę rano.

– Bo z tego co pamiętam, zwykle w sobotę rano po prostu odpoczywasz przy kawie. Więc wiedziałam, że cię zastanę.

Usiadła przy stole, nie czekając na zaproszenie. Przebywałem z nią pół minuty, a już mnie wkurzyła.

Panoszy się jak u siebie.

– Właściwie kawy mogłabym się napić z tobą, ale pewnie jak zwykle nie masz mleka sojowego? – spytała.

– Doskonale wiesz, że nigdy nie miałem. Ty je kupowałaś i przynosiłaś.

Usiadłem naprzeciw. Niech sobie nie myśli, że faktycznie zaproponuję kawę. Nawet kopa w dupę bym jej nie dał.

– Dość tych bzdur – oświadczyłem stanowczo. – Mów czego chcesz.

Łypnęła na mnie z byka, testując moją cierpliwość.

– Chodzi o wasze zatargi z Mareckimi. Wiedzą, że robię dla Broca, jestem łatwym celem. Już drugą dziewczynę mi pobili. Ja ich nie biorę z łapanki Piotr. Każda, która u mnie pracuje, musi być pewna, sprawdzona, wiesz o tym. A teraz już dwie się zgłosiły, że chcą urlop, bo się boją. Jak je puszczę i reszta się dowie, to za chwilę nie będę miała nikogo.

– Idź z tym do szefa.

– Byłam. Powiedział, że nie da mi chłopaków na stałe do ochrony, bo to nie jest burdel. Ale jak potem coś pójdzie nie tak, to ja się będę musiała z tego tłumaczyć.

– Ale czego ty chcesz ode mnie? – Nie wytrzymałem i podniosłem głos.

Przyszła ponarzekać na problemy? Może jeszcze opowie mi o wścibskiej sąsiadce i bolesnych miesiączkach?

– Porozmawiaj z szefem. Ja jestem na cenzurowanym, ale ciebie lubi i słucha co doradzasz. Powiedz mu, że jedna osoba na punkt to nie tak dużo. Niech się tylko pokręcą trochę, nawet nie cały dzień. Żeby dziewczyny zobaczyły, że tam są, wtedy poczują się bezpieczne. A jak sprawa będzie już załatwiona, wszystko wróci do normy.

Głośno nabrałem powietrza; zapatrzyłem się w okno ponad ramieniem Sylwii. Jej lombardy skutecznie prały dla nas całkiem pokaźne kwoty, ale ona sama przysparzała więcej problemów niż pożytku. Po prawdzie była rzeczywista właścicielką tylko jednego punktu, resztę zasponsorował Broc. Sylwia figurowała na papierach jako współwłaścicielka oraz zajmowała się zarządzaniem – wygodny kozioł ofiarny w razie wpadki.

Czy chcę się wpieprzać w jej bagienko? Tylko że poniekąd sam dolałem tam błota.

– Piotrek, mam cię prosić? Więc proszę. – Nie dawała za wygraną.

Patrzyła na mnie błagalnie, przypominając jakim byłem kretynem, skoro dawałem się nabierać na te tanie sztuczki. Jednakże, dzisiaj przyszła w sprawie biznesowej. Zdusiłem chęć wywalenia jej za próg i zdobyłem się wreszcie na odpowiedź.

– Dobra, pogadam z nim – zgodziłem się ostatecznie, choć nie odczuwałem zadowolenia z tego faktu. Komórka zawibrowała mi w kieszeni; wyjąłem ją pośpiesznie i łypnąłem na Sylwię, zawieszając palec nad zieloną słuchawką. – To wszystko?

– Tak, dzięki.

– Odprowadź się – rzuciłem.

O dziwo, grzecznie wstała i ruszyła w stronę drzwi; przynajmniej nie przeciągała niepotrzebnie rozmowy. Nie czekając aż wyjdzie, odebrałem i wyszedłem z telefonem do sypialni. Dzwonił klient z mojej rzeczywistej pracy, rozmowa nie mogła zaczekać.

Kiedy skończyłem, od razu wróciłem, by przekręcić klucz i upewnić się, że cholera nie wróci. Potem zadzwoniłem do Oskara; musiałem potwierdzić uzyskane informacje.

– Co jest? – wysapał zdyszany.

– Sylwia u mnie była. – Bez zbędnych wstępów przeszedłem do sedna. – Podobno nachodzą jej dziewczyny, to prawda?

Usłyszałem plaśnięcie i kobiecy jęk w tle. Wzdrygnąłem się mimowolnie.

– Rozmawiasz ze mną w czasie ruchania? – spytałem go z nieskrywanym wstrętem. – Oskar, kurwa, są granice.

– Dobra już, daruj. I tak kończyłem.

Teraz dobiegły mnie kroki, potem cichy trzask; prawdopodobnie zamknął drzwi.

Naprawdę nie chcę tego wiedzieć.

– Nie no, zajebiście. Chcesz brawka za piękny finał?

– Dobry, z tego co wiem, pobili tam którąś dość mocno, trafiła na ostry dyżur. – Zignorował moją zaczepkę. – Inną nastraszyli, wykręcili jej rękę czy coś, ale nic poważnego.

– A szef nie zareagował?

– Znasz Broca, jak kogoś nie lubi, robi z niego przykład.

W tle zaczęła lecieć woda. Przynajmniej taka miałem nadzieję, bo jakby jeszcze poszedł się odlać z telefonem, lekko by mnie wkurwił.

– Ruda podpadła, więc ma sobie poradzić sama.

Kurwa.

– Po co do ciebie przyszła? Poskarżyć się?

– Chce żebym się za nią wstawił.

Oskar się roześmiał. Na jego miejscu zrobiłbym to samo; problem był taki, że nie byłem na jego miejscu. Byłem na swoim, a z mojej perspektywy, sytuacja nie należała do śmiesznych.

Przejechałem ręką po włosach, zaczesując je do tyłu, a potem potarłem sobie szczękę.

Jak mam rozegrać rozmowę z Brocem?

– Tylko mi nie mów, że się zgodziłeś? – wydusił. – Nie mogłeś być taki głupi po tym wszystkim.

– Oskar...

– Ja pierdolę, na ciebie nie powinni wołać Dobry, tylko Naiwny! Laska wywija ci taki numer, a ty jeszcze jej pomagasz!

Spuścił wodę. Autentycznie, kurwa, spuścił wodę.

– Nie mieszam spraw prywatnych z interesami. I kto normalny sika w czasie rozmowy? – warknąłem. – A Broc też przesadza, sam wiesz ile kasy tam idzie.

– Słuchaj, ja się nie wtrącam, chcesz to z nim gadaj. Kończę, bo mi panienka stygnie.

Chociaż, fiucie, ręce umyj.

Rozłączyłem się i tak w niczym więcej by mi nie pomógł. Musiałem zrobić, co obiecałem. Wybrałem numer szefa.

KoincydencjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz