Kwadrans później, przebrana w nowy dres, leżałam na łóżku i nie mogłam zasnąć. Zbyt wiele wydarzyło się w ostatnim czasie, nadmiar informacji mnie przytłaczał.
Przede wszystkim trochę polubiłam mojego pseudo–porywacza. Okazuje się, że jak kogoś polubisz, dana osoba staje się jeszcze bardziej pociągająca i przystojna. To jak +100 do wydzielania feromonów. Dlatego też tak bardzo się zdziwiłam, gdy powiedział, że jest Skorpionem.Postanowiłam wcześniej, że skoro on nie chce dać się poznać, ja też będę udawać kogoś innego. Pytanie o zodiak zadałam dlatego, że normalnie nigdy bym nikogo o to nie spytała. Nie interesowały mnie takie pierdoły, ale niespodziewanie okazał się być moim przeciwieństwem. Raz w życiu dałam się namówić Elwirze na wizytę u wróżki – zapłaciłam stówkę za informację, że najszczęśliwsza będę ze swoją odwrotnością, lecz karty nie chcą zdradzić nic więcej. I nagle spada mi on.
Ale przecież nie wierzę w takie bzdury. Naśmiewał się ze mnie, więc uparcie broniłam swojego, mimo iż w głębi ducha przyznawałam mu rację. To dyrdymały, nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Jednak zabolało, że tak szybko przypiął mi łatkę naiwnej, która w dodatku sypia z pierwszym lepszym jaki się nawinie. Jego ocena była daleka od prawdy.Tylko co z tego? Mógł myśleć co chciał. Za kilka dni wyjadę stąd, więcej go nie spotkam. Nie ma znaczenia jak mnie postrzega.
Wczoraj zrobiłam to, co w dzisiejszych czasach zrobiłby każdy na moim miejscu. Wrzuciłam w wyszukiwarkę hasło "Piotr Dobrzański". Sama nie wiedziałam, co konkretnie chciałam znaleźć. Wzmiankę w gazecie, w rubryce kryminalnej? Nie znalazłam jednak zupełnie nic. Wszystkie wyniki odnosiły się do innych osób. Spróbowałam na fejsie, ponownie klapa. Jakby ten człowiek nie istniał.Zapewne w jego pracy taka anonimowość była zaletą; dla mnie oznaczała, że w żaden sposób nie zaspokoję swojej ciekawości. Nie dowiem się niczego poza skrawkami informacji, jakie mi przekazywał. Świadomość tego sprawiła, że ufałam mu jeszcze mniej. Nie wspominając już nawet, że niby zostałam tutaj z własnej woli, ale ciągle zamykał mnie, gdy wychodził. Nie powiem, jego zachowanie dawało do myślenia.
Piotr wszedł do sypialni; pół minuty później, po cichu zamknął drzwi łazienki. Leżałam na boku, udając że śpię. Tak było najlepiej. Im mniej kontaktu między nami, tym łatwiejszy powrót do normalności.
Wcześniej w restauracji zapytał czy przespałabym się z nim. Boleśnie uświadomiłam sobie, że owszem, bardzo chętnie. Niezależnie od tematu rozmowy, czy byłaby nim astrologia czy nie, Piotr mnie pociągał. I obawiałam się, że gdyby zabrał się za mnie na poważnie, miałabym przekichane.
Nie podobało mi się, iż tak mocno na mnie działa. Moje ciało dalekie było od posłuszeństwa wobec myśli, reagowało na swój własny sposób i zbyt często zdradzało prawdziwe uczucia. A z Dobrzańskiego był silny przeciwnik, w dodatku wytrawny gracz. Sporo mogłam przegrać. Najlepszym rozwiązaniem było trzymać się od niego z daleka i jak najszybciej wrócić do siebie.
*
– Sara, wstawaj. Zrobiłem ci śniadanie. – Głos Piotra przywołał mnie do rzeczywistości.
W nocy długo przewracałam się z boku na bok, nim wreszcie zmorzył mnie sen. Teraz, tak nagle wybudzona, nie umiałam zebrać myśli.
– A czemu mnie budzisz? Przecież i tak nic nie robię przez cały dzień.
– Dzisiaj robisz. Po śniadaniu zbierz swoje rzeczy, odwożę cię do domu.
Nagle poczułam się rozbudzona jak nigdy. Wygrzebałam się spod kołdry i wypadłam za nim do salonu.
– Wracam do domu? – Powtórzyłam z niedowierzaniem. – A co z Mareckim?
– Mamy go – odparł Piotr, zasiadając do stołu. – Ktoś sypnął, w nocy chłopaki go zwinęli. Mamy starszego, wiec młody będzie grzeczny. Jesteś bezpieczna. Nie cieszysz się?
Nie wiem. Chyba tak.
– Pewnie, że się cieszę. Chciałam się tylko upewnić, że nic mi nie grozi.
Z roztargnieniem zjadłam omleta, którego przyrządził, a następnie spakowałam w zwykłą reklamówkę kilka nowych ubrań. Nie umiałam się doczekać powrotu do własnych czterech ścian.
– Właściwie mogę wrócić pociągiem – zaproponowałam Piotrowi. – Bez sensu żebyś mnie odwoził, przecież już nie musisz mnie ochraniać.
– Jesteś chora, pamiętasz? Nie wychodzisz z mieszkania. Nikt nie powinien widzieć, jak wracasz z dworca do domu. Wysadzę cię pod blokiem. Po drodze zrobisz zakupy, żebyś nie musiała dzisiaj nigdzie wychodzić.
– Sąsiedzi mogą mnie zobaczyć – mruknęłam.
Moje osiedle nie należało do największych, ale bloki usytuowane były prostopadle do siebie. Sąsiedzi ze swoich balkonów widzieli wejście do mojej klatki. Niezbyt dokładnie, bo między budynkami znajdował się parking i kawałek trawnika, ale jednak.
– Tego nie unikniesz. Ale przynajmniej zredukujesz ryzyko, że wyda się twoje kłamstwo. Możemy jechać?
Wzruszyłam ramionami. Piotr i tak wiedział, gdzie mieszkam, dlaczego więc nie podróżować komfortowo?

CZYTASZ
Koincydencja
ChickLitKoincydencja to po prostu zbieg okoliczności. Zbieżność zdarzeń bez wyraźnej przyczyny. Jedni w nią wierzą, inni nie, jednak często nie jesteśmy w stanie racjonalnie wyjaśnić, czemu nasze życie potoczyło się tak, a nie inaczej. Sara jest trochę nieo...