21. Sara

21 2 0
                                    

Jednocześnie wkurzona i zadowolona pobiegłam przejrzeć co spakował.

Kosmetyki zabrał wszystkie, dosłownie opróżnił moja łazienkę – dobrze, że chociaż papier toaletowy zostawił. Natomiast co do reszty... cóż, faceci jednak nie są zbyt rozgarnięci.

Miałam jeansy, dwa t-shirty, białą koszulę ze stójką, cygaretki w kratkę, trzy mini spódniczki i sukienkę, którą kupiłam pod wpływem chwili, ale nigdy nie założyłam. Przy suwaku wisiała jeszcze metka. Zbiór cudaczny, a co najważniejsze – do tego dobrał adidasy i czerwone szpilki.

– Widzisz, przewidziałem wszystko – oświadczył dumnie jak paw, któremu z tyłka wyrosło nowe kolorowe pióro. – Masz coś na każdą okazję, w tym sukienkę i buty.

Spojrzałam na niego stosownie do sytuacji, czyli jak na debila.

Bez jaj!

– Więc mam założyć srebrną, błyszczącą sukienkę, która nie dość, że ma olbrzymi dekolt, to jeszcze ledwo zasłania mi tyłek, a do tego czerwone zabudowane szpilki?

Zamrugałam z szybkością światła, bo wypowiedziane na głos, brzmiało jeszcze gorzej niż wyglądało. Piotr cały czas miał minę, jakby rozgryzł numery na następne losowanie lotto.

– Będzie super, co nie?

– Będzie fantastycznie, pod warunkiem, że dorabiasz jako alfons i w ten sposób oferujesz mi pracę – odparłam z równie wielkim zachwytem. – Jaka stawka od klienta?

– Kobieto, tobie nie da się dogodzić. – Załapał, że mamy totalnie różne gusta. Chyba uraziłam jego ego. – Nie masz ciuchów – źle, zabrałem ci ciuchy – jeszcze gorzej.

– Nie, to nie tak, cieszę się, że zabrałeś moje ubrania – wyjaśniłam. Chciał dobrze, nie jego wina, że natura poskąpiła mu umiejętności dobierania dodatków do stroju. – Chociaż jestem zła, że przejrzałeś moje szafki. Ale problem jest w tym, że kolory nie za bardzo pasują i przede wszystkim do tej kiecki przydałyby się troszkę inne buty. Ale w ostateczności może być... – zastanowiłam się chwilę – jak ubierają się kobiety w tym klubie?

– W kiecki – odpowiedział z grobową miną. Niestrudzenie brnęłam dalej.

– Ale w jakie?

– Krótkie.

Zamknęłam oczy i policzyłam do dziesięciu.

Poddaję się.

– Idę się pomalować. Zawołaj mnie na obiad.

*

Po obiedzie – albo raczej kolacji, bo na dowóz czekaliśmy tragicznie długo –  i dłuższej chwili spędzonej przed lustrem miałam jedno przemyślenie – myliłam się.

W tym wypadku Piotrkowi należały się brawka za intuicję i wyczucie stylu. Być może moje negatywne nastawienie wynikało z faktu, iż zwykle nie nosiłam czerwieni; czułam wtedy, że zbyt mocno rzucam się w oczy. Jednak gdy zobaczyłam swoje odbicie – gruntownie zmieniłam poglądy. Wymiatałam.

– Mógłbym za ciebie wynegocjować naprawdę dobrą kasę. – Dobrzański stanął w drzwiach i lustrował mnie z góry na dół. – Wiesz, gdybym rzeczywiście był alfonsem.

– Co nie? Sama bym się przeleciała – stwierdziłam zadowolona. – Przyznaję, nie miałam racji. Dobrze wybrałeś, wyglądam świetnie.

– Serio? Przyznajesz mi rację? Chyba to zapiszę.

– Musisz się tak napawać? Nie wystarczy ci, że wygrałeś?

Przewaliłam oczami. Rzuciłam jeszcze krótkie spojrzenie na swój tyłek; dziesiąty raz sprawdziłam czy na pewno nie widać majtek.

Majtek... gołej dupy raczej.

Akurat tak się złożyło, że wśród bielizny, którą zabrał, znajdowały się same stringi. Dobre i to, choć przy takiej długości materiału, prawdopodobnie sporo osób zobaczy więcej mnie, niż bym im chciała pokazać.

– Dobra, chodź na drinka, bo zacznę pić bez ciebie – zawołał mnie Piotrek, wracając do salonu.

Nim wyszłam, setny raz pomyślałam, że to nie jest normalne. Porwał mnie obcy człowiek, a ja idę z nim do klubu na imprezę. Może powinnam się przebadać? Może guz uciska mi obszar w mózgu odpowiadający za myślenie? Ale tak bardzo chciałam potańczyć... i seks był taki dobry.

Lepiej żałować rzeczy, które się zrobiło, niż żałować, że nie zrobiło się nic.

KoincydencjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz