42. Sara

11 0 0
                                    

Po szybkiej kolejce i dwóch kreskach, Piotrek został w pokoju, a ja z Elwi wymknęłyśmy się do toalety.

– Czy między tobą, a Oskarem jest coś na rzeczy? – spytałam ją, gdy poprawiałyśmy makijaże przy lustrach ze źle zamontowanym oświetleniem.

Jak nie stanąć, z jednej strony zawsze świeciło jaśniej; łatwo zrobić sobie plamy na twarzy przy takim świetle.

– Lubię go, a co?

– Jajco. Nie gadaj ze mną, jak z pruderyjną ciotką.

Z trzaskiem zamknęła pudełeczko z pudrem i spojrzała na mnie zaćpanym wzrokiem, pokazując uśmiech ogromny jak u Obcego.

– Chcę znowu iść z nim do łóżka. I z Gośką może też, fajna jest.

Obie wybuchnęłyśmy niekontrolowanym śmiechem. Do tej pory nie wiem, co nas tak rozśmieszyło, ale bawiłyśmy się przednio. Oparłam dłonie o blat umywalki i ciągle chichotając, oceniałam swój wygląd.

– A ty? Chcesz się przespać z Piotrem? – Przyglądała mi się z nieskrywaną ciekawością, przy okazji krytycznie mierząc wzrokiem moją sukienkę.

– Pewnie – odparłam bez zastanowienia. – Ale kurczę, Elwira, to nie jest takie proste... Co ty robisz?

Pinda jedna próbowała ściągnąć mi kieckę niżej i odsłonić więcej cycków. Szybko ograniczyłam jej zapędy, wyglądałam zajebiście i nie potrzebowałam pomocy.

– Ała! – Odskoczyła jak tylko dałam jej po łapach.

– Dobrze ci tak! Nie macaj mnie lampucero, ja się z tobą nie prześpię!

– Oj, nie denerwuj się. – Szturchnęła mnie ramieniem, ale i tak już się nie złościłam; miałam zbyt dobry humor, żeby mogła mi go popsuć. – Ale masz rację, nie musisz nic poprawiać. Piotrek nie spuszcza cię z oka, mógłby cię przelecieć nawet tutaj.

Mimowolnie się uśmiechnęłam. Również zauważyłam, że odkąd się pojawił, ciągle mnie dotyka.

Tęsknił! Cholera, on też za mną tęsknił!

– Co nie? – rzuciłam retorycznie. – Bałam się spotkania z nim, ale jest super. Chyba pójdę do niego, także jak coś, to na mnie nie czekaj.

– Spoko, luz – zaśmiała się. – Obyś była zadowolona.

Wyszłyśmy z toalety, głośnym stukotem obwieszczając Dobrzańskiemu, że wracamy. Odgrywałam w głowie scenę, jak wchodzę do pokoju i widzę go siedzącego na kanapie; jedno ramię oparł o zagłówek, drugie ma luźno opuszczone, tak że rękę trzyma na udzie. Ja pewnym krokiem podchodzę, siadam mu na kolanach przodem do niego, a potem zaczynam go całować. I zakładając, że Elwi sobie pójdzie – moglibyśmy faktycznie zaliczyć szybki numerek już tutaj, jako przystawkę przed daniem głównym, zaplanowanym w mieszkaniu Piotra.

– Ja już wracam na parkiet.

Elwira jakby słyszała moje myśli i postanowiła nie wchodzić im w paradę. Kiwnęłam jej głową, a potem wzięłam wdech i z narastającym podnieceniem otworzyłam drzwi.

Pokój był pusty.

KoincydencjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz