66. Sara

1 0 0
                                    

Dni mijały, a mój stan się poprawiał. Codziennie miałam więcej siły, a po zmianie leków przeciwbólowych na silniejsze, dokuczały mi jedynie żebra.

Z zaskoczeniem odkryłam, że dostałam jednoosobową salę; dopatrywałam się w tym udziału Piotrka i niezmiernie mnie cieszyła jego ingerencja, bo poprzednia współlokatorka chrapała jak Yeti w okresie godowym. A teraz mogłabym nawet spać nago, gdyby nie ciągłe wizyty pielęgniarek i lekarzy.

Najbardziej cieszył mnie jednak fakt, że pracę miałam rozpocząć dopiero za tydzień. Tak pierwotnie ustaliłam z nowym szefem i postanowiłam, że choćby świat się walił, stawię się tam zgodnie z umową. Nie pozwolę sobie na utratę fantastycznego stanowiska przez głupi wypadek.

W sumie jedyną rzeczą, która mąciła mój spokój, była wizyta policjantów.

Przed ich przyjściem, nie zastanawiałam się w ogóle nad konsekwencjami prawnymi, jakie mogą mnie czekać. Dopiero gdy zobaczyłam mundurowych, zrozumiałam, że uszczerbek na zdrowiu to nie wszystko.

– Pamięta pani jak wyglądało auto albo kierowca?

Jeden z gliniarzy był dość niepozorny, z pospolitą fryzurą i obojętną twarzą, a drugi od razu rzucał się w oczy – miał brodę, okulary i uśmiech Brada Pitt’a. Właśnie on mówił, a drugi notował; oczywiście przypomniałam sobie od razu kawały o policjantach, którzy umieją albo czytać albo pisać.

– Niestety nie – odpowiedziałam grzecznie. – Ale czy to oznacza, że sprawca uciekł, gdy mnie potrącił?

Dziwne, ale do tej pory nikt mi o tym nie wspomniał. Chociaż sama również nie myślałam o niczym innym poza sobą i nie pytałam o nic.

– Tak i niestety jeszcze go nie znaleźliśmy – wyjaśnił brodacz.
Nazywał się Grzesiek. Mogłabym go pomiziać po tej bródce, jak kociaka. – A co pani pamięta? Proszę nam opowiedzieć całą sytuację.

No pewnie, misiu pysiu.

– Przechodziłam przez pasy, ale szczerze mówiąc, nie rozejrzałam się. Ktoś przechodził parę kroków przede mną, więc po prostu wbiegłam na jezdnię za nim. A potem pamiętam już tylko smród.

Wydawał się być zawiedziony, a ja poczułam się zbyt słaba by go pocieszyć. Pokrzepiająco poklepałam go po ręce, ale na nic więcej nie umiałam się zdobyć.

– Będzie dobrze, znajdziecie go.

Miał minę jakby za mną nagle zmaterializował się Lord Vader. Pan Niepozorny nieudolnie zdusił śmiech.

– Dziękujemy pani – powiedział Grześ z pokerową twarzą. – Będziemy musieli porozmawiać ponownie, gdy już wypiszą panią ze szpitala. Na razie to wszystko.

Odwrócili się i zgodnie skierowali do drzwi. Ciekawe czy to lata wspólnej służby czy też pracują na podobnych falach.

– Do zobaczenia – zawołałam za nimi przeciągając sylaby.

Jeszcze się drzwi nie zamknęły, gdy wszedł Piotrek. Od wejścia miał wyszczerzone ząbki, a jego fryzura aż się prosiła o poczochranie.

– W porządku Sara? Widziałem, że policjanci stąd wychodzili.

– Pytali o wypadek, ale nie umiałam biedaczkom pomóc. Nie pamiętam nic, więc umówiliśmy się na kawkę jak mnie wypiszą.

Piotr roześmiał się, a potem czule mnie pocałował. Złapałam go za kark, przycisnęłam do siebie i miałam nadzieję, że w magiczny sposób znikniemy; teleportujemy się na rajską wyspę, gdzie będziemy śmiać się i bzykać na plaży, aż nam piasek powchodzi w każde jedno miejsce na ciele.

– Skoro już nie będą cię nachodzić, załatwię by odstawili ci końskie dawki leków. Wrócisz do siebie, wypiszą cię i na spokojnie ustalimy z prawnikiem co im powiesz.

– Czekaj, co? Naćpałeś mnie, żebym nie mogła z nimi rozmawiać?

Mój umysł nie działał najlepiej, ale z całą pewnością coś tu nie grało.

– Żebyś była niewiarygodna. Wtargnęłaś na jezdnię, nie chcę żeby uznali cię za częściowo winną wypadku, rozumiesz?

– Mogłeś mi powiedzieć – stwierdziłam z wyrzutem. – Jestem duża, nie możesz podejmować decyzji za mnie.

– Tak, jesteś duża – potwierdził z troską. Ale zaraz sobie uświadomiłam, że on się zwyczajnie ze mnie naśmiewał!

– Nie mów do mnie jak do głupka! Nie gadałabym tak, gdybym nie była na haju!

– Dobrze, przepraszam. Nigdy już tak nie zrobię. Wiem, że nie powinienem. Jest okej?

Dobrze, że ty też tak myślisz! Niedługo nasze jaźnie stworzą jedność!

– Pewnie pysiaczku.

Pocałowałam go ponownie, znów byliśmy na plaży, tarzaliśmy się w miękkim piasku, a potem... zasnęłam.

KoincydencjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz