59. Piotr

9 0 0
                                    

Sara opluła się wińskiem i nie wiem dlaczego, ale usiłowała zatuszować przede mną ten fakt – wyglądała jak dziecko, które wpycha do buzi czekoladkę, ale udaje przed rodzicem, że wcale nic nie je. Kulturalnie zapatrzyłem się w dal.

– A ty? Masz dobry kontakt z rodziną?

Zmieniłem temat, bo poprzedni najwyraźniej jej nie odpowiadał. Być może źle odczytałem jej uczucia wobec mnie; może jedynie dobrze się bawiła, ale nie traktowała zbyt poważnie naszej relacji i nie planowała przenosić tego na wyższy level.

– Nie, ale u mnie to trochę inna historia – odparła. Wróciła do poprzedniej pozycji, najwyraźniej przestała się już wydurniać. – Moi rodzice są prawnikami, zawsze byli pochłonięci pracą. Mam dwie starsze siostry, zajmowały się nami babcie albo opiekunki. Ale z siostrami także nie miałam dobrego kontaktu. Jak skończyłam liceum i wyprowadziłam się z domu, drogi zupełnie nam się rozeszły. One obie kontynuują tradycję rodzinną, ukończyły prawo. A ja znowu poszłam w inną stronę i znowu wszystkich rozczarowałam – zaśmiała się ironicznie pod nosem.

– Odkąd skończyłam studia - kontynuowała - z rodzicami widuję się średnio raz na rok, wpadam na jedne lub drugie święta. Siostry widzę tylko wtedy, jeśli akurat też odwiedzają rodziców. Zresztą żadne z nich nie odczuwa potrzeby utrzymywania ze mną bliższego kontaktu. Po prostu nie jesteśmy ze sobą zżyci.

– I nie przeszkadza ci to?

– Nie. – Zamyśliła się. – Wiesz, ja nie znam innego życia, zawsze było tak jak jest. Więc powiedziałabym, że nie tęsknię za czymś, czego nie miałam.

Wydało mi się smutne, że Sara nie ma oparcia w bliskich. Być może dlatego właśnie jest tak skryta i twarda – zawsze musiała radzić sobie ze wszystkim sama. Mnie również najbardziej zmienił czas tuż po śmierci rodziców; gdy zrozumiałem, że nigdy więcej nie będę mógł na nich liczyć

Świat zawalił mi się na głowę i nie miałem do kogo zwrócić się po pomoc. Świadomość, że jestem zdany sam na siebie nie należała do najprzyjemniejszych, a przecież Anety nie mogłem obarczyć swoimi problemami.

– Więc wychodzi na to, że oboje nie utrzymujemy kontaktów z rodziną – podsumowałem.

– Tak, tylko że dla mnie ta rodzina to obcy ludzie. A ty miałeś z siostrą dobry kontakt przez lata. Dlaczego teraz się nie widujecie?

– Ciągle mamy kontakt, rozmawiamy, wysyłam chłopakom prezenty. Po prostu rzadko się odwiedzamy.

– I to ci wystarcza?

– Musi.

Uciąłem temat, zaczynało robić się zbyt ckliwie. Sara nie naciskała, dzięki czemu miło zakończyliśmy wieczór.

Ona nie zdawała sobie sprawy z faktu, że nikomu nigdy nie opowiedziałem o wypadku rodziców. Nawet Oskar, który był moim przyjacielem, nie wiedział jak zginęli. Jej zresztą też nie planowałem wtajemniczać w szczegóły, ale... po prostu tak wyszło. Czułem się przy tej kobiecie na tyle swobodnie, że zgubiłem gdzieś nieodłączną od wielu lat, potrzebę nieustannej kontroli tego co mówię. Zwyczajnie byłem z nią szczery; przypomniałem sobie jakie to miłe uczucie, gdy można odpuścić na chwilę, czuć się dobrze we dwoje, nie wypatrywać zdrady i podstępu na każdym kroku.

Tak, naprawdę chciałbym zatrzymać ją przy sobie.

Następnego dnia obudziłem się sam w łóżku. I choć do tej pory był to wymarzony scenariusz poranka, miałem zamiar wprowadzić w nim poważne zmiany. Po szybkim prysznicu zszedłem na parter domku, do kuchni; jeszcze pachniało w niej świeżo parzoną kawą. Nalałem sobie pełen kubek i dołączyłem do Sary, która stała na werandzie oparta o barierkę.

– Z czego się śmiejesz? – spytałem, obejmując ją w pasie od tyłu.

Pachniała truskawkowym szamponem, podobnie jak cała łazienka. Pod prysznicem mnie zemdliło, ale teraz zapach uznałem za całkiem przyjemny.

– Z niczego, po prostu się uśmiecham. Jestem szczęśliwa, wiesz? – Oparła się o mnie i wtuliła pośladki w mojego penisa.

– A wiesz co sprawi, że oboje będziemy jeszcze szczęśliwsi? – spytałem, wsuwając rękę pod krótką, plisowaną spódniczkę, którą miała dziś na sobie.

– Chyba się domyślam – wymruczała rozkosznie, sięgając do moich szortów; przesunęła ręką po rozporku, budząc bestię do życia.

Potarłem z wyczuciem jej koronkowe majtki, aż poczułem wilgoć na palcu.

– Idziemy do środka?

Po co?

– Przecież jesteśmy tu sami – odpowiedziałem i odchyliłem materiał, by wsunąć w nią palec.

– A jeśli ktoś akurat będzie przechodził w pobliżu?

– Spokojnie. Nikt nas nie widzi.

Dzień zapowiadał się pięknie, pogoda dopisywała, a w mieście nie mieliśmy zbyt wielu możliwości do seksu na łonie natury. Dlaczego nie skorzystać z okazji?

Sara wahała się, ale rozpięła mi rozporek i zsunęła bokserki na tyle, żeby uwolnić z nich penisa. Stanąłem w niewielkim rozkroku, co uniemożliwiło zsunięcie się szortów. Szybki ruch i jej majtki upadły na werandę, lecz spódniczka pozostała na swoim miejscu.

Włożyłem w nią dwa palce, wsunęły się gładko, a gdy wykonałem kilka pchnięć pod odpowiednim kątem, oblepiły się jej sokami. W tym samym czasie zwinne, szczupłe palce pieściły mnie po całej długości, zahaczając o wędzidełko, podrażniając je i uciekając znów w dół.

Przesunąłem zębami po szyi Sary, na co ona wydała cichy jęk; ten dźwięk wystrzelił moje podniecenie na jeszcze wyższy poziom, nie mogłem dłużej czekać. Musiałem ją mieć.

Kurwa!

– Nie mam gumek – wysapałem, uświadamiając sobie, że leżą na szafce obok łóżka.

– I tak biorę tabletki. Tylko przysięgnij, że mnie niczym nie zarazisz –  odparła i były to najpiękniejsze słowa, jakie mogłem usłyszeć. Nie cierpiałem lateksu, a skoro sypialiśmy tylko ze sobą, po co się męczyć?

– Przysięgam – wyszeptałem prosto w jej usta.

Pieprzyłem je językiem w tym samym rytmie, w jakim pieprzyłem ją.

Włożyłem rękę za dekolt, zsunąłem stanik poniżej cycków i szarpnąłem bluzkę, by je uwolnić. Szwy puściły, wreszcie mogłem cieszyć się widokiem kołyszących się bladych piersi, z cudownymi, sterczącymi sutkami. Szczypałem je, ściskałem, ciągnąłem, a im bardziej dyszała i kwiliła, tym mocniejsze były pieszczoty.

Najwyraźniej podniecał ją ból, tak samo jak mnie. Czułem, że tracę kontrolę, jej rozkosznie ciasne wnętrze zacisnęło się, a Sara upuściła na ziemię kubek z resztką kawy. Przesunąłem dłoń i ścisnąłem jej szyję, przestałem się powstrzymywać – doszedłem z cichym jękiem, opierając czoło na jej ramieniu.

Ekstaza. Czysta ekstaza.

Trwałem w tej pozycji, chcąc nacieszyć się faktem, że ją posiadłem.

Naznaczyłem ją nieodwracalnie i stanowczo był to jeden z najlepszych numerków w moim życiu. Co ta kobieta ze mną zrobiła?

KoincydencjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz