57. Piotr

6 0 0
                                    

Sara niechcący przywołała wspomnienia, które pogrzebałem dawno temu. Nie planowałem do nich wracać, lecz najwyraźniej ona potrzebowała podzielić ze mną to przeżycie.

– Żałowałeś?

Westchnąłem. Do tej pory sadziłem, że nie mam dobrej odpowiedzi na to pytanie. Teraz jednak, obserwując ją przez ostatnie godziny doszedłem do wniosku, że z tą jedną kobietą mogę podzielić się prawdą.

– Miałem coś na kształt poczucia winy, ale nie rozpaczałem zbytnio. Nie zrozum mnie źle, nie jestem dumny z siebie. W moim życiu panował wtedy chaos  ale uporałem się z tym. Sądziłem, że mam silniejszy kręgosłup moralny, a potem musiałem zweryfikować swoje poglądy. Ale jakkolwiek by to nie brzmiało, z każdym kolejnym dniem jest łatwiej.

– Wspominasz czasem tego człowieka?

Ja pierdolę, grubo leciała.

– Nie – rzuciłem ostro. Nie wolno rozpamiętywać, nic dobrego z tego nie przychodzi. – Ludzie umierają codziennie, z różnych przyczyn. Taka kolej rzeczy. Podejmujemy decyzje, a one mają konsekwencje w dalszym życiu. Nic nie dzieje się bez powodu.

W milczeniu przerzucała widelcem jedzenie; czułem, że jeszcze nie skończyliśmy rozmowy. Sara wymogła na mnie powrót do dni, których istnienie wyparłem z podświadomości.

Zrobiłem to dla niej; polubiłem ją, a poza tym, uratowała nam tyłki. Moim zadaniem było teraz upewnienie się, że zdoła żyć ze świadomością swojego czynu i nigdy nic nikomu nie powie.

– Czyli zostawiasz to po prostu za sobą? – Nareszcie sformułowała pytanie.

– To nie są przyjemne wspomnienia, więc skoro nie muszę, nie wracam do nich. – Spojrzałem na nią z nieskrywaną troską. – Moja rada jest taka. Uświadom sobie, że to był wybór my albo oni. I nie miej złudzeń, on zabiłby cię bez mrugnięcia okiem. Nie myśl o tym, nie wracaj do tego. Stało się i czasu nie cofniesz.

Ciągle nie wyglądała na w pełni przekonaną. Wyjąłem jej z rąk pudełko z żarciem i obróciłem przodem do siebie. Najwyższa pora, aby ona zaczęła mówić. Delikatnie odgarnąłem blond włosy z czoła, szukając śladów strachu i załamania w jej oczach. Nie znalazłem takowych.

– Teraz ty mi powiedz jak się czujesz.

– Właśnie o to chodzi Piotr, że ja nie czuję się winna – wyrzuciła z siebie gwałtownie. – Nie mam wyrzutów sumienia. Bardziej boję się, że ktoś się o tym dowie, że prawda wyjdzie na jaw. Boję się  więzienia. To chyba nie za dobrze o mnie świadczy, co? – spytała z niepewnością w głosie.

No właśnie. Jesteś taka jak ja.

– To oznacza, ze jesteś silna i walczysz o swoje.

– A nie przypadkiem, że jestem socjopatką? – Przerwała mi. – Boję się do czego jeszcze mogę być zdolna, wiesz? Boję się, że skoro przekroczyłam granicę, za chwilę mogę zrobić coś jeszcze gorszego. Czuję, jakbym nie znała samej siebie, nie mogła sobie zaufać.

Znam to.

Była zagubiona. Wywróciła swoje życie do góry nogami, odkryła zupełnie nową stronę swojej osobowości i nie wiedziała, czy ją polubi.

– Pomogę ci przez to przejść – zaproponowałem. – Wiem co czujesz, miałem tak samo. Wierz mi, ciągle jesteś sobą, dawną Sarą. Za kilka dni zrozumiesz, że nic się nie zmieniło.

Zaczęła się uspokajać, zauważyłem wyraźnie jak rozluźnia mięśnie ramion i znikają zmarszczki z jej czoła. Wpadł mi do głowy pomysł, który w obecnych okolicznościach, mógł okazać się bardzo dobry.

– Słuchaj, może wyjechalibyśmy gdzieś na weekend? Możesz się wyrwać? Co w końcu z twoją pracą?

– Chcesz teraz wyjechać? A co z nimi? No wiesz... z trupami?

– A co ma być? Oskar zapewnił mnie, że sprawa załatwiona. Mogę powiedzieć, że boję się o życie, bo chodzą plotki o zleceniu na mnie i dlatego wyjeżdżam na parę dni. Tylko czy ty możesz jechać?

Zapowietrzyła się w bardzo uroczy sposób. Wciągnęła powietrze robiąc kółeczko z buzi, potem ścisnęła wargi, zupełnie jakby bała się wymówić odpowiedź. Po chwili ponownie wzięła oddech i przemówiła – aż dziwne, jak fajnie było ją czasem poobserwować.

– Zadzwonię do nich zaraz i wszystkiego się dowiem.

Gdy rozmawiała, dokończyłem jedzenie, odrzucając oczywiście zielone śmieci. Potem zrobiłem nam kawę i odczytałem smsy od Oskara. Zajął się ciałami, jedzie do szefa.

„Zniknę na kilka dni, okej? Wyjedziemy z Sarą na weekend, możesz puścić info, że boję się o życie i rozważam ochronę – także dla Sary.”

To powinno zmniejszyć prawdopodobieństwo, że ktoś ponownie zaryzykuje przyjście tutaj.

Teraz najlepiej gdyby Sara dobrowolnie zgodziła się wyjechać, inaczej będę miał z nią problem.

– Możemy jechać. – Usłyszałem jej głos zza pleców.

Myślenie życzeniowe jednak się sprawdza.

– Ale na pewno chcesz tego? – spytała. – Nie wolisz sam dowiedzieć się, kto ci ukradł klucze do domu?

Tak, to było wyśmienite pytanie. Miałem dwa komplety i oba znajdowały się na swoich miejscach, sprawdziłem. Nie miałem pojęcia, skąd te gnojki wzięły dodatkowy komplet i bardzo mnie to martwiło.

– Nie mogę się tym interesować, bo oficjalnie ich tutaj nie było, pamiętasz? – przypomniałem jej ustaloną wcześniej wersję. – Nikt tu nie przyszedł, więc nie mogę wiedzieć o kluczach. Trzeba w tej sprawie zachować ostrożność. Powiedz lepiej co z pracą?

– Mam się stawić w poniedziałek – wyjaśniła. – Ale ja nie mam ubrań, ani na wyjazd, ani na rozmowę. Muszę pojechać do mieszkania.

– W porządku, możemy wyjechać jeszcze dzisiaj – zaproponowałem. – Po drodze kupimy walizki, spakujemy twoje rzeczy i jutro pojedziemy na krótkie wakacje.

– A masz na myśli konkretne miejsce? Może gdzieś w góry?

Nie, kruszyno.

– Szczerze mówiąc, mam bardzo konkretny plan. Dasz sobie zrobić niespodziankę?

KoincydencjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz