37. Sara

14 0 0
                                    

Telefon z CCT zadzwonił niespodziewanie już w poniedziałkowe popołudnie. Usłyszałam pozytywne wieści, drugi etap rekrutacji czekał mnie w czwartek. Postanowiłam mocno trzymać się wcześniejszego postanowienia – kolejnego dnia odeszłam z pracy. W środę zrobiłam małe pożegnanie dla najbliższych współpracowników. Choć atmosfera w biurze była miła i dobrze pracowało mi się z tymi ludźmi, to chyba nie odczuję ich braku.

Właściwie z nikim nie utrzymywałam bliższych kontaktów, niewiele wiedziałam o ich życiu poza gruntem służbowym. Paradoksalnie, najbliższa była mi Kaśka; zaskoczyło mnie odkrycie, że akurat ona zapisała się w mojej pamięci na tyle mocno, bym za nią tęskniła. Gdy wszyscy już mniej lub bardziej szczerze powspominali, jak dobrze było razem pracować, zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z firmy nie oglądając się za siebie. Przed sobą miałam perspektywę zaległego urlopu i nową pracę na horyzoncie.

A w najgorszym wypadku bezrobocie i zasiłek, lecz oby do tego nie doszło.

Skrupulatnie realizowałam kolejne kroki. Złożyłam wypowiedzenie umowy najmu mieszkania, zaczęłam przeglądać oferty wynajmu kawalerek w Krakowie. Na razie zarezerwowałam sobie pokój w hotelu na dwie noce. Następnie, by tradycji stało się zadość, otworzyłam wino i sięgnęłam po komórkę.

– Siema.

Elwira jak zwykle brzmiała na przeszczęśliwą. Jak można być tak zadowolonym z własnego życia? Albo raczej czemu ja taka nie jestem?

– Jak poszło? Ktoś się popłakał? Ta wysoka, która upiekła ci ciastka na święta?

– Nikt nie płakał, a ona upiekła ciastka dla wszystkich, nie tylko dla mnie – wyjaśniłam spokojnie.

Czasami potrzebowałam do niej naprawdę dużo cierpliwości. Zwłaszcza wtedy, gdy z uporem maniaka twierdziła, że Marta jest we mnie zakochana.

– Dobra, dobra, ja wiem swoje.

Tak, z tym trudno się nie zgodzić.

– Więc jak poszło?

– W porządku. Szczerze mówiąc, spodziewałam się, że bardziej będę przeżywać odejście. Jakoś w ogóle nie czuję się zżyta z tymi ludźmi, z tym miejscem.

– I dobrze. Łatwiej zaaklimatyzujesz się w nowym otoczeniu – stwierdziła. – A masz plany na weekend? Czy po rozmowie jesteś wolna?

– Zostaję na pewno do soboty, może dłużej. Muszę szukać kawalerki, niezbyt drogiej najlepiej, bo przez dwa miesiące muszę jeszcze płacić czynsz za to mieszkanie.

Tutaj akurat popełniłam głupi błąd. Gdybym sprawdziła wcześniej, wiedziałabym, że mam w umowie trzymiesięczny okres wypowiedzenia. Wpłacona na początku kaucja pokryje koszty za jeden miesiąc, kolejne dwa muszę opłacić. Chyba, że znajdę kogoś na swoje miejsce, ale nie wiem na ile jest to realne.

– Super! W takim razie zabieram cię na imprezę. – Entuzjazm w jej głosie stanowił najlepszą zachętę.

Potrzebowałam rozrywki i zapomnienia, a drogą do celu była Elwi, wódka i barczysty przystojniak z umięśnionymi nogami, który jeszcze nie wie o moim istnieniu.

– Jestem za, wezmę tę nową zdzirowatą kieckę.

Pokochałam ją. Podkreślała mi piersi, wydawały się w niej większe, ładniejsze, a pośladki wyglądały na bardziej jędrne, a nie obwisłe. O ile zaraz po zakupie miałam wyrzuty sumienia, że wydałam tyle kasy, o tyle teraz uważałam ją za niezbędną w mojej garderobie.

– Spakuj więcej rzeczy, pojedziemy na wycieczkę. W piątek mój podopieczny ma koncert i właśnie tam zamierzam cię zabrać. Wierz mi, warto, chłopak jest naprawdę zdolnym didżejem.

– A gdzie jest ten koncert? I jak się facet nazywa?

– Niespodzianka, zaufaj mi. Zawiodłam cię kiedyś?

Akurat tutaj mogłabym się kłócić – może mnie nie zawiodła, lecz z całą pewnością wykręciła mi kilka numerów.

– Nie, ale muszę zarezerwować sobie jakiś pokój. Ciężko wybrać hotel, skoro nie wiem do jakiego miasta jadę.

– Jedziemy do Wawki, ale wszystko będziesz mieć. Podciągnę twój pokój pod służbowe wydatki, tak jak mój. Więc zgadzasz się?

Zwlekałam z odpowiedzią, bo niespodziewane wspomnienie Warszawy zmąciło mój spokój. Chyba nie powinnam zapuszczać się w tamte rejony, minęło zbyt mało czasu. A jakbym przez przypadek wpadła na Dobrzańskiego? Szczerze wątpię czy byłby zadowolony.

Chociaż jego zdanie na ten temat najmniej mnie interesuje. Mogę robić co chcę.

Tylko, że ja nie wiem, czego chcę.

– Sara? Jesteś tam?

– Jestem – odezwałam się wreszcie. – Sama nie wiem Elwi, jakoś mam teraz mieszane uczucia co do tego miasta.

– Nie przesadzaj – żachnęła się. – Chodzi o niego? Sama mówiłaś, że nie znałaś faceta długo i nie było między wami nic poważnego. A teraz nie chcesz pojechać na imprezę, bo on mieszka w tym samym mieście? Serio?

Ma rację, zachowuję się irracjonalnie. Nie ma szans, żebym przez przypadek spotkała Piotra.

Co i tak mi koło tyłka wisi i powiewa, bo przecież tu nie chodzi o niego. Prawda? Czy jednak...

Mogłam się oszukiwać do woli, ale doskonale wiedziałam co czuję.

Strach.

Bałam się i wcale nie tego, że spotkam Piotra. Bałam się, że spotkam Piotra z inną kobietą.

Część mnie rozumiała, że nie będziemy razem. Ta inteligentna, porządna część akceptowała ów stan rzeczy; Piotr jest kryminalistą, nie jest bezpiecznie wiązać się z kimś takim. W dodatku on nigdy nie myślał o mnie na poważnie, byłam panienką na dwie noce.

Jednakże druga część mojej osobowości, ta bardziej zadziorna i szalona, wariowała przy tym kolesiu jak przy żadnym innym. I oddałaby wiele, by jeszcze raz spędzić noc w jego towarzystwie, obudzić się okryta jego ramieniem. Właśnie ta część nie zniosłaby widoku innej laski w jego objęciach.

– Sara? – ponagliła mnie.

– Dobra, tylko błagam niech tam będą wolni, przystojni mężczyźni. Potrzebuję zabrać kogoś do hotelu.

Nie robiłam wcześniej takich rzeczy. No dobra, robiłam, ale niezbyt często. A teraz potrzebowałam pocieszenia po chamskim gangsterze, przy którym mój rozsądek brał urlop.

– Załatwione! Odezwij się jutro po rozmowie, omówimy szczegóły.

KoincydencjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz