50. Sara

12 0 0
                                    

„Zadzwoń, jak będziesz mogła.”

Było poniedziałkowe południe i w przeciwieństwie do mnie, Elwira pracowała. Wolałam, aby sama zdecydowała, kiedy znajdzie czas na rozmowę – zwłaszcza, że trochę ona potrwa. Wszystko nagle stanęło na głowie. A może raczej poukładało się tak jak trzeba? Zagubiłam się.

– Halo? Masz czas? – Jak szalona rzuciłam się na komórkę.

– Tak, co tam?

– Nie uwierzysz. Dzwonili z Treluci, zaproponowali mi pracę...

– Świetnie! Mówiłam ci, że się uda, gratuluję! – Elwi nie dała mi dokończyć zdania.

Co za irytująca kobieta!

– Czekaj! To nie wszystko. Nie dostałam pracy w Krakowie.

– Co? Jak to? A gdzie?

– W Warszawie.

Sama w to nie wierzyłam. Dwa razy pytałam, czy na pewno nic nie pomylili. W końcu jak prawdopodobny jest taki przypadek?

– Ale to cudownie! – Po chwili zaskoczenia, Elwira piała z zachwytu. – Będziesz blisko Piotra, i ja w sumie też często tam bywam!

– Nie przyjęłam jej.

I już. Zrzuciłam bombę. Znowu nastała cisza w słuchawce i znowu zmiana tonu rozmowy.

– Coo?! Ale jak to, dlaczego?

– Znaczy się, nie odrzuciłam oferty, tylko poprosiłam o trzy dni do namysłu.

– Po co? Przecież chcesz tę pracę. Nic nie rozumiem!

– Rany, Elwira, pogubiłam się! – krzyknęłam w nerwach.

Byłam o krok od utraty kontroli. Dawno już nie czułam się tak zagubiona, musiałam pozbierać swoje życie w całość.

– Wszystko dzieje się zbyt szybko. Znam Piotra bardzo krótko i nie planowałam dla niego rezygnować z pracy w Krakowie. Nastawiłam się, że będę tam mieszkać, szukałam już kawalerki. A teraz nagle taka propozycja...

Spanikowałam. Nie tak miało być.
Sama przed sobą nie umiałam wytłumaczyć, dlaczego zachowuję się tak, a nie inaczej. Narastała we mnie potrzeba ucieczki.

– Sara, powoli, oddychaj – powiedziała spokojnie.

Właśnie tego teraz potrzebowałam. Uspokoić się i przeanalizować na chłodno sytuację z kimś trzecim. Musiałam być pewna, że nie zwariowałam.

– Przewróciłaś swoje życie do góry nogami i trochę cię to przerosło. Normalna sprawa, nic dziwnego, że potrzebujesz odetchnąć i nabrać dystansu. Tylko nie rób nic pochopnie, bo możesz potem żałować.

– Wiem, dlatego poprosiłam ich o czas. – Sięgnęłam do barku; wybrałam zwykłą wódkę i hojnie nalałam sobie do szklanki. – Chcę wziąć tę robotę. Chciałam ją wcześniej i chcę teraz.

Wyjęłam z zamrażarki trzy kostki lodu i dorzuciłam do szklanki.

Gdzieś na świecie jest siedemnasta.

Wypiłam duży łyk, krzywiąc się z obrzydzeniem. Potem wypiłam jeszcze jeden, nieco mniejszy.

– Ale nie chcę, żeby mój związek z Piotrem nagle stał się poważny. Zresztą – prychnęłam i upiłam jeszcze ciut – to w ogóle nie jest związek, luźno się spotykamy. Muszę być pewna, że podejmuję tę decyzję dla siebie, nie dla niego. Że bez Piotra poradzę sobie w tym mieście i jeśli nam się nie ułoży, będę umiała tutaj żyć.

– I jak planujesz to sprawdzić?

Wzięłam głęboki wdech. Tak naprawdę nie można było tego sprawdzić w trzy dni, ale musiałam próbować. Przecież nie będę co chwila się przeprowadzała i szukała nowej pracy.

– Muszę go odsunąć. Przeżyć te trzy dni bez niego. Tylko wtedy przemyślę to na spokojnie.

Wyczułam, że Elwira chce coś powiedzieć. Słyszałam, jak nabiera oddech i po chwili wypuszcza go, jakby się wahała. A to nie był dobry czas na wahanie.

– Dawaj, mów co myślisz – zachęciłam ją. – Zniosę wszystko, musisz być ze mną szczera.

Dla wzmocnienia napiłam się wódki. Musiałam ją szybko wypić, bo była niedobra, a na dodatek lód się rozpuszczał.

– Dlaczego z góry zakładasz, że wam się nie uda? – wypaliła.

Z całego mnóstwa powodów, o których nie mogę ci powiedzieć.

No dobra, coś tam mogłam zdradzić.

– Nie zakładam, tylko... chodzi o jego byłą. – Najprościej opowiedzieć jej o innej babie. – Pracują razem i ona chce go odzyskać. Ostatnio mi napyskowała, bardzo nieprzyjemna sytuacja. Nie wiem czy mam ochotę na przepychanki z wariatką, a żadne z nich pracy nie zmieni.

– A co on na to? Myślisz, że coś kręci na boku?

– Nie, on nie – zaprzeczyłam szybko. Ufałam Dobrzańskiemu, kiedy mówił, że nic ich nie łączy. – Ale wiesz, skoro już na początku są problemy, to nie wiadomo jak będzie później.

– Oj, Sara... nie wiem co ci poradzić – jęknęła żałośnie. – Może faktycznie dobrze się zastanów, ale na twoim miejscu przyjęłabym pracę. Warszawka jest duża, najwyżej się rozstaniecie i znajdziesz nowego faceta. A takiej oferty możesz już nie dostać.

– Wiem, ale mimo wszystko nie chcę decydować dzisiaj. Mam mętlik w głowie, muszę najpierw ochłonąć.

Chociaż teraz alkohol szumi mi bardziej niż myśli.

– Opowiedz lepiej co z Oskarem? Lubisz go? Czy to koniec waszej znajomości?

– Aaa... sama nie wiem.

Zapadła cisza; czekałam. Byłam cierpliwa, miałam jeszcze trochę w szklance, więc spokojnie popijałam w oczekiwaniu. Wreszcie Elwi dodała:

– Jest fajny, ale to typ podrywacza. Nie wchodzi w stałe relacje, a ja nie chcę się angażować bez wzajemności.

– Ciekawe, bo jak ostatni raz sprawdzałam, byłaś całym sercem za otwartymi związkami bez zobowiązań – wypomniałam jej. – A teraz nagle chcesz wyłączności? On ma jakiegoś magicznego fiuta?

– Haha, bardzo śmieszne – ironizowała, ale wyczułam, że też się uśmiecha. – Chociaż jest dobry w te klocki, serio. Nawet się ostatnio ogoliłam, żeby mu włosy nie wchodziły między zęby.

– Czekaj, to ty się nie golisz?

– No nie, zwykle olewam. Ale dla niego postanowiłam się postarać.

– O kurczę, Elwi, zakochałaś się! – piszczałam jak małolata, ale skoro Elwira zrobiła dla faceta coś, czego zwykle nie robi, to musiało jej zależeć.

– Uspokój się! – ofuknęła mnie. – Może lekko się zauroczyłam, to wszystko. Za parę dni mi przejdzie. Dzisiaj jadę z Michałem do Poznania, a tam mieszka Norbert – pamiętasz go? Kiedyś ci o nim opowiadałam. Zaprosiłam go na koncert i jak dobrze pójdzie, zabiorę go do siebie na noc.

– Matko, ale masz przemiał. – Przewaliłam oczami, choć ona nie mogła tego zobaczyć. – Przynajmniej się zabezpieczaj, bo złapiesz jakieś świństwo.

– Już ty się nie bój, potrafię o siebie zadbać. Sara muszę kończyć, ktoś się dobija. Daj mi potem znać co postanowiłaś.

– Okej, trzymaj się.

Rozłączyłam się, po czym opróżniłam szklankę. Na wpół roztopione kostki lodu zabrzęczały uderzając o puste dno.

Pora spakować swoje rzeczy.

KoincydencjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz