17. Sara

24 1 0
                                    

Fagas stał przede mną i bezczelnie wyzywał mnie od wariatek! Miałam dosyć tego pierdolnika, nie pozwolę się więzić!

– Nie jestem żadną wariatką! – wydyszałam. – Robisz sobie z mojego życia jakiś prywatny plac zabaw, używasz jak żywej przynęty! Porwałeś mnie i zabraniasz wychodzić! Jesteś chory!

Niewiele myśląc przyłożyłam mu z liścia.

Dłoń zapiekła jakby przypalona żywym ogniem. Twarz Piotra wykrzywił grymas; nim zdążyłam się zorientować doskoczył do mnie i w jednej sekundzie z przerażeniem pomyślałam, że mnie uderzy.

A w drugiej poczułam jak jego usta miażdżą moje w pocałunku.

Co do...

Zamarłam na moment; odruchowo odepchnęłam go z całych sił i przyłożyłam mu drugi raz. Dotknęłam piekącymi palcami ust, które również paliły, ale z zupełnie innego powodu.

– Przepraszam cię.

Z Piotra wyparowała cała złość, nie był już taki pewny siebie. Zauważyłam też, że górna warga nie dopasowała mu się do dolnej, była węższa, cieńsza i nieco jaśniejsza. Albo to niewielki zarost nad nią, powodował takie wrażenie.

– Nie powinienem był tego robić, nie miałem zamiaru...

– Zamknij się. – Przerwałam mu.

W dupie miałam jego zamiary. Skupiałam się obecnie tylko na jednej, jedynej rzeczy. Tych niesymetrycznych ustach na moich.

Złapałam nieogoloną twarz w dłonie i tym razem – ja pocałowałam jego.

KoincydencjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz