Rozdział 243

41 2 3
                                    

- Olo, przecież ja mogę mu to zeszyć. - Zaoferował Bartek.
- Wiesz jak? - Zdziwił się policjant.
- Nieraz sam musiałem siebie łatać. - Wymruczał i zerknął na akta trzymane w dłoni. - Weź to przejrzyj. To są sprawy zaginięć dzieci z ostatnich miesięcy, może coś się znajdzie. A ja zszyję mu tą nogę. - Przekazał dokumenty koledze, a potem klęknął przy chłopaku.
- Będzie dobrze. - Popatrzył na niego i posłał w jego stronę lekki uśmiech. W tym momencie telefon Krystiana wydał z siebie odgłos. Bartek podał mu urządzenie.

Sebastian:

Hejooo mój ulubiony Braciszku :D
Już lepiej się czuję, dzięki, że pytasz. 

Sebastian:

Wypisali mnie właśnie do domu. Mógłbym wpaść dzisiaj po Vergila? Znając mnie to nie wysiedzę sam w tym domu.

Krystian westchnął. Zupełnie zapomniał o tym kocie.

:Ja

Jasne. Tylko będziesz musiał sam to jakoś ogarnąć, bo dzisiaj najprawdopodobniej nie wrócę do domu. Straszny młyn mam w robocie.

Sebastian:

Aż tak? Jeju...
Dobra. Ogarnę to. Aha, a gdzie jest twój pies?

:Ja

Jak dobrze kojarzę to został w domu.
A co?

Sebastian:

Bo jak już u ciebie będę to mogę go wypuścić na ogród, dać mu jeść.

:Ja

Byłbym ci bardzo wdzięczny.

Sebastian:

To ja jestem wdzięczny tobie za opiekę nad tym moim urwisem.
Powodzenia w tej robocie :)

:Ja

Dzięki...

Chłopak odłożył telefon.
- Gotowy? - Spytał Bartek. Na dłoniach miał założone lateksowe rękawiczki, natomiast w palcach trzymał już igłę z nawleczoną nitką. Krystian kiwnął głową. Bartek nieco uważniej przyjrzał się ranie. Zaklął.
- Co jest? - Zapytał młodszy.
- Nie zauważyłem tych cholernych szwów... Będę musiał je wyciągnąć. - Skrzywił się. Poklepał go po dłoni. - Nie przejmuj się, to nie boli aż tak bardzo. - Posłał mu lekki uśmiech i wyjął pęsetę. Zdezynfekował narzędzie i ostrożnie złapał pierwszą nitkę. Delikatnie ją pociągnął. Chłopak wciągnął powietrze i zacisnął dłonie na rączkach fotela.
- Zabolało? - Zerknął na kolegę.
- Trochę. - Chłopak lekko się skrzywił. - Bardziej chodzi mi o to, że jest kurewsko nieprzyjemne. - Dodał.
- Wiem. - Wymruczał czule mężczyzna. Wyjął do końca pierwszą część i odłożył ją na wcześniej przygotowaną chusteczkę. Złapał drugą nić i delikatnie zaczął ją wyciągać. Krystian zdążył się już przyzwyczaić do tego nieprzyjemnego uczucia, więc pozwolił sobie na lekkie rozluźnienie. Powędrował wzrokiem i myślami za okno. Przed oczami stanęła mu jego uśmiechnięta córeczka. Westchnął ciężko i przymknął oczy.
Bartek wyjął kolejną nić i od razu zabrał się za następną. Przelotnie zerknął na chłopaka. Wrócił wzrokiem do jego rany.

- Jeszcze zaszyć i po bólu. - Oznajmił zadowolony. Nie otrzymał odpowiedzi. Zerknął na chłopaka. Wzrok młodszego utkwiony był w obrazie za oknem. Bartek odkaził wacik i przejechał nim po skórze wokół rany. Wziął igłę i przysunął się do nogi przyjaciela. Wbił igłę w jego skórę. Krystian nawet nie drgnął.
- Ej, chyba coś mam. - Wtrącił nagle Olo. - Wygląda na to, że w przeciągu kilku ostatnich tygodni zginęło kilkanaście dzieci z różnych części Warszawy. Przedział wiekowy 6-14 lat. Rodziny też mają całkiem różne majątki... - Wymamrotał.
- Czyli co, handlarze? - Mruknął Krycha i już miał zamiar wstać, gdy Bartek zerwał się na równe nogi i wcisnął go z powrotem w fotel.
- Nawet nie waż się drgnąć. - Warknął na niego. Krystian zamrugał zaskoczony. - Jeszcze nie skończyłem zakładać ci tych szwów, a ty już chcesz je rozerwać. - Rzucił.
Po upewnieniu się, że młodszy już się nie podniesie mężczyzna wrócił do zaszywania rany.
- Moim zdaniem nie powinieneś w ogóle wyjeżdżać w teren. - Wymamrotał po chwili.
- Zwariowałeś?! - Sapnął chłopak.
- Krystian... - Bartek spojrzał mu w oczy. - Przecież to skończy się tak, że wrócisz i będziemy musieli wszystko powtarzać. - Chłopak zacisnął usta. - Idź do Zarębskiego. Mogę iść z tobą. - Zaoferował cicho. - Z tą nogą naprawdę się nie przydasz, a możesz jeszcze wpakować kogoś w kłopoty.
- Ale-
- A chyba zależy ci na odnalezieniu Ami, prawda? - Zapytał. Chłopak spuścił głowę.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - Wykrztusił.
- No, to idź do szefa. Odwiozę cię do domu. - Zaoferował. Krystian westchnął. Bartek zawiązał nić, sprawdził szwy, po czym wyjął opatrunek. Przycisnął go na szew, a potem wziął rolkę bandaża i zawinął udo przyjaciela.
- No, gotowe. - Oznajmił i podniósł się z cichym jęknięciem. Ocenił swoje dzieło. - Spróbuj ruszyć nogą. - Chłopak spełnił polecenie i cicho syknął. Bartek wyciągnął do niego ręce. - Chodź, wstań. Zobaczymy jak trzyma. - Młodszy po raz kolejny wypełnił rozkaz. Przymknął oczy.
- Czy możemy wreszcie zabrać się do pracy? - Zapytał zniecierpliwiony. - Dobrze jest, przeżyję. - Dodał w stronę Bartka.
- Krystian, już coś ci powiedziałem. - Zaczął ten ostrzegawczo.
- Bartek, odpuść. Jak on się na coś uprze to nie ma siły, która go od tego odciągnie. - Wtrącił Olo. - Nawet Szwarc nie jest w stanie go ujarzmić. - Dodał uśmiechając się kącikiem ust.
- Czy to naprawdę tak źle, że zależy mi na moim dziecku?! - Zirytował się chłopak. - Chcę, żeby już była w domu! To naprawdę aż tak wiele?! - Warknął. Policjanci zamilkli.
Chłopak schylił się do szafki i wyjął stamtąd czyste spodnie. Usiadł na fotelu i zdjął ubrudzone krwią ubranie, po czym założył nową parę. Odetchnął cicho. 
- Idę włożyć to do fury, żeby nie zapomnieć zabrać ich do domu. - Westchnął i wyszedł. Policjanci popatrzyli po sobie.

---

Krystian wrócił do pokoju operacyjnego.
- Jak noga? Szwy dobrze trzymają? - Spytał od razu Bartek.
- Tak, tak, jest dobrze. - Westchnął młodszy. Spojrzał na zegarek. Była 15:39. - Nie chcecie może kawy? - Zapytał wypranym z emocji głosem.
- Możesz zrobić. - Odparł Olo. Bartek chwilę się mu przyjrzał.
- Dobrze się czujesz? - Spytał.
- Porwali mi dziecko. Jak mam się czuć? - Zapytał beznamiętnie. Ścisnął palcami nasadę nosa.
Nagle ktoś zapukał w drzwi.
- Cześć. - Sapnęła Żaneta. - Chyba coś mam. - Powiedziała. Krystian wlepił w nią swoje spojrzenie. - Udało mi się ogarnąć skąd skradziono tą furę, dostałam nagranie z kamer. Mamy twarz tego typa. - Powiedziała. - Chodźcie do mnie. - Dodała. Chłopak w momencie znalazł się przy niej. Bartek zmierzył go spojrzeniem.
- Jak mi jeszcze raz rozerwiesz te szwy, to osobiście przełożę cię przez kolano. - Zagroził. Żaneta zmarszczyła brwi.
- Jakie szwy? - Spytała.
- Krycha miał nieprzyjemne spotkanie z takim bardzo wrednym bachorem i rozbitą butelką. - powiedział wymijająco Olo. Krystian prychnął.

***

Do przeczytania,
- HareHeart

Piekło Dantego (2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz