- Olo, przecież ja mogę mu to zeszyć. - Zaoferował Bartek.
- Wiesz jak? - Zdziwił się policjant.
- Nieraz sam musiałem siebie łatać. - Wymruczał i zerknął na akta trzymane w dłoni. - Weź to przejrzyj. To są sprawy zaginięć dzieci z ostatnich miesięcy, może coś się znajdzie. A ja zszyję mu tą nogę. - Przekazał dokumenty koledze, a potem klęknął przy chłopaku.
- Będzie dobrze. - Popatrzył na niego i posłał w jego stronę lekki uśmiech. W tym momencie telefon Krystiana wydał z siebie odgłos. Bartek podał mu urządzenie.Sebastian:
Hejooo mój ulubiony Braciszku :D
Już lepiej się czuję, dzięki, że pytasz.Sebastian:
Wypisali mnie właśnie do domu. Mógłbym wpaść dzisiaj po Vergila? Znając mnie to nie wysiedzę sam w tym domu.
Krystian westchnął. Zupełnie zapomniał o tym kocie.
:Ja
Jasne. Tylko będziesz musiał sam to jakoś ogarnąć, bo dzisiaj najprawdopodobniej nie wrócę do domu. Straszny młyn mam w robocie.
Sebastian:
Aż tak? Jeju...
Dobra. Ogarnę to. Aha, a gdzie jest twój pies?:Ja
Jak dobrze kojarzę to został w domu.
A co?Sebastian:
Bo jak już u ciebie będę to mogę go wypuścić na ogród, dać mu jeść.
:Ja
Byłbym ci bardzo wdzięczny.
Sebastian:
To ja jestem wdzięczny tobie za opiekę nad tym moim urwisem.
Powodzenia w tej robocie :):Ja
Dzięki...
Chłopak odłożył telefon.
- Gotowy? - Spytał Bartek. Na dłoniach miał założone lateksowe rękawiczki, natomiast w palcach trzymał już igłę z nawleczoną nitką. Krystian kiwnął głową. Bartek nieco uważniej przyjrzał się ranie. Zaklął.
- Co jest? - Zapytał młodszy.
- Nie zauważyłem tych cholernych szwów... Będę musiał je wyciągnąć. - Skrzywił się. Poklepał go po dłoni. - Nie przejmuj się, to nie boli aż tak bardzo. - Posłał mu lekki uśmiech i wyjął pęsetę. Zdezynfekował narzędzie i ostrożnie złapał pierwszą nitkę. Delikatnie ją pociągnął. Chłopak wciągnął powietrze i zacisnął dłonie na rączkach fotela.
- Zabolało? - Zerknął na kolegę.
- Trochę. - Chłopak lekko się skrzywił. - Bardziej chodzi mi o to, że jest kurewsko nieprzyjemne. - Dodał.
- Wiem. - Wymruczał czule mężczyzna. Wyjął do końca pierwszą część i odłożył ją na wcześniej przygotowaną chusteczkę. Złapał drugą nić i delikatnie zaczął ją wyciągać. Krystian zdążył się już przyzwyczaić do tego nieprzyjemnego uczucia, więc pozwolił sobie na lekkie rozluźnienie. Powędrował wzrokiem i myślami za okno. Przed oczami stanęła mu jego uśmiechnięta córeczka. Westchnął ciężko i przymknął oczy.
Bartek wyjął kolejną nić i od razu zabrał się za następną. Przelotnie zerknął na chłopaka. Wrócił wzrokiem do jego rany.- Jeszcze zaszyć i po bólu. - Oznajmił zadowolony. Nie otrzymał odpowiedzi. Zerknął na chłopaka. Wzrok młodszego utkwiony był w obrazie za oknem. Bartek odkaził wacik i przejechał nim po skórze wokół rany. Wziął igłę i przysunął się do nogi przyjaciela. Wbił igłę w jego skórę. Krystian nawet nie drgnął.
- Ej, chyba coś mam. - Wtrącił nagle Olo. - Wygląda na to, że w przeciągu kilku ostatnich tygodni zginęło kilkanaście dzieci z różnych części Warszawy. Przedział wiekowy 6-14 lat. Rodziny też mają całkiem różne majątki... - Wymamrotał.
- Czyli co, handlarze? - Mruknął Krycha i już miał zamiar wstać, gdy Bartek zerwał się na równe nogi i wcisnął go z powrotem w fotel.
- Nawet nie waż się drgnąć. - Warknął na niego. Krystian zamrugał zaskoczony. - Jeszcze nie skończyłem zakładać ci tych szwów, a ty już chcesz je rozerwać. - Rzucił.
Po upewnieniu się, że młodszy już się nie podniesie mężczyzna wrócił do zaszywania rany.
- Moim zdaniem nie powinieneś w ogóle wyjeżdżać w teren. - Wymamrotał po chwili.
- Zwariowałeś?! - Sapnął chłopak.
- Krystian... - Bartek spojrzał mu w oczy. - Przecież to skończy się tak, że wrócisz i będziemy musieli wszystko powtarzać. - Chłopak zacisnął usta. - Idź do Zarębskiego. Mogę iść z tobą. - Zaoferował cicho. - Z tą nogą naprawdę się nie przydasz, a możesz jeszcze wpakować kogoś w kłopoty.
- Ale-
- A chyba zależy ci na odnalezieniu Ami, prawda? - Zapytał. Chłopak spuścił głowę.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - Wykrztusił.
- No, to idź do szefa. Odwiozę cię do domu. - Zaoferował. Krystian westchnął. Bartek zawiązał nić, sprawdził szwy, po czym wyjął opatrunek. Przycisnął go na szew, a potem wziął rolkę bandaża i zawinął udo przyjaciela.
- No, gotowe. - Oznajmił i podniósł się z cichym jęknięciem. Ocenił swoje dzieło. - Spróbuj ruszyć nogą. - Chłopak spełnił polecenie i cicho syknął. Bartek wyciągnął do niego ręce. - Chodź, wstań. Zobaczymy jak trzyma. - Młodszy po raz kolejny wypełnił rozkaz. Przymknął oczy.
- Czy możemy wreszcie zabrać się do pracy? - Zapytał zniecierpliwiony. - Dobrze jest, przeżyję. - Dodał w stronę Bartka.
- Krystian, już coś ci powiedziałem. - Zaczął ten ostrzegawczo.
- Bartek, odpuść. Jak on się na coś uprze to nie ma siły, która go od tego odciągnie. - Wtrącił Olo. - Nawet Szwarc nie jest w stanie go ujarzmić. - Dodał uśmiechając się kącikiem ust.
- Czy to naprawdę tak źle, że zależy mi na moim dziecku?! - Zirytował się chłopak. - Chcę, żeby już była w domu! To naprawdę aż tak wiele?! - Warknął. Policjanci zamilkli.
Chłopak schylił się do szafki i wyjął stamtąd czyste spodnie. Usiadł na fotelu i zdjął ubrudzone krwią ubranie, po czym założył nową parę. Odetchnął cicho.
- Idę włożyć to do fury, żeby nie zapomnieć zabrać ich do domu. - Westchnął i wyszedł. Policjanci popatrzyli po sobie.---
Krystian wrócił do pokoju operacyjnego.
- Jak noga? Szwy dobrze trzymają? - Spytał od razu Bartek.
- Tak, tak, jest dobrze. - Westchnął młodszy. Spojrzał na zegarek. Była 15:39. - Nie chcecie może kawy? - Zapytał wypranym z emocji głosem.
- Możesz zrobić. - Odparł Olo. Bartek chwilę się mu przyjrzał.
- Dobrze się czujesz? - Spytał.
- Porwali mi dziecko. Jak mam się czuć? - Zapytał beznamiętnie. Ścisnął palcami nasadę nosa.
Nagle ktoś zapukał w drzwi.
- Cześć. - Sapnęła Żaneta. - Chyba coś mam. - Powiedziała. Krystian wlepił w nią swoje spojrzenie. - Udało mi się ogarnąć skąd skradziono tą furę, dostałam nagranie z kamer. Mamy twarz tego typa. - Powiedziała. - Chodźcie do mnie. - Dodała. Chłopak w momencie znalazł się przy niej. Bartek zmierzył go spojrzeniem.
- Jak mi jeszcze raz rozerwiesz te szwy, to osobiście przełożę cię przez kolano. - Zagroził. Żaneta zmarszczyła brwi.
- Jakie szwy? - Spytała.
- Krycha miał nieprzyjemne spotkanie z takim bardzo wrednym bachorem i rozbitą butelką. - powiedział wymijająco Olo. Krystian prychnął.***
Do przeczytania,
- HareHeart
CZYTASZ
Piekło Dantego (2)
ActionOtóż wattpadowy limit wynosi 200 części na jedno dzieło, więc zostałem zmuszony do przeniesienia części pracy do nowej książki. Mam nadzieję, że nie będzie to dla Was wielkim problemem ^^ Zapraszam do lektury