Rozdział 232

47 2 7
                                    

Po powrocie do domu Ami była tak wyczerpana zabawą, że wzięła tylko coś do picia i poszła do salonu. Gdy Krystian i Bartek zajrzeli do pomieszczenia pięć minut później mała spała już smacznie, zwinięta w kuleczkę na kanapie. Policjant uśmiechnął się czule i lekko okrył ją kocem. Wrócił do kuchni, w której aktualnie siedział starszy. Czytał jakąś gazetę, którą udało mu się kupić w parku.
- Zmiana planów. - Zaanonsował Krystian tuż po tym jak wszedł do pomieszczenia. - Ami śpi, więc na razie możesz umyć małego i jakoś go zająć. - Rzucił. - Ja idę na górę, spróbuję jeszcze raz zadzwonić do Sebastiana. - Westchnął. Nagle go olśniło. - No tak! Wiem, co miałem jeszcze zrobić! - Rzucił. - Mógłbyś nakarmić zwierzaki? - Zerknął na starszego. Ten uśmiechnął się i pokiwał głową. - Dziękuję. - Mruknął z ulgą młodszy po czym udał się na górę. 
Zamknął drzwi do swojej sypialni i wyjął telefon z kieszeni.

Odetchnął cicho po czym wybrał numer i z drżącym sercem oczekiwał na odpowiedź. Pierwszy sygnał. Drugi. Trzeci... 
Nagle ktoś odebrał.
- Sebastian, do jasnej cholery! - Wybuchnął policjant, który nie mógł już utrzymać nerwów na wodzy. - Ileż można do ciebie dzwonić-?! Myślałem, że coś ci się stało! Dlaczego tak długo nie odbierałeś?! - Zasypał go pytaniami. Po drugiej stronie zapadła dziwna cisza. - Halo-? - Zapytał Krystian. - Seba, jesteś tam-?
- Przepraszam, z kim mam przyjemność? - Spytał jakiś obcy, niepewny głos. Krystian zgłupiał.
- Krystian Górski, detektyw Centralnego Biura Policji. A to telefon mojego brata- - Urwał wymownie.
- Filip Nowak. - Zaczął mężczyzna. - Pana brat jest w szpitalu... 
- ...co-? - Sapnął tylko Krystian. - GDZIE?! - Dodał niemal histerycznie.
- Spokojnie, to nic poważnego. - Zaczął kojąco doktor.
- GDZIE ON JEST-?! - Krzyknął policjant.
- Na ulicy Herlinga, szpital imienia Arnolda. - Odparł od razu lekarz. - Znajdzie go pan na oddziale pulmonologicznym, sala 45A. - Krystian nie słuchał dalej. 
- Zaraz będę. - Rzucił i od razu się rozłączył. W biegu zgarnął portfel i klucze od samochodu.

Zbiegł na dół gdzie prawie wpadł na Bartka.
- Gdzie ty tak pędzisz-? Co się stało? - Spytał zaskoczony.
- Później ci opowiem. - Odparł tylko szybko po czym wpadł do korytarza, w biegu założył buty i wystrzelił z domu jak z procy.

---

Zaparkował pod budynkiem i prawie, że sprintem wbiegł po dużych, wąskich stopniach.
Gdy wreszcie zlokalizował salę 45A stanął obok niej i odetchnął. Nagle zauważył, że ktoś idzie w jego kierunku.
- Pan jest bratem mojego pacjenta, prawda? - Spytał mężczyzna. Krystian zerknął na niego.
- Na to wygląda. - Sapnął, wciąż zdyszany po niedawnym biegu. Lekarz uścisnął jego dłoń, lekko nakrywając ją tą należącą do niego. 
- Spokojnie. - Mruknął z lekką troską w głosie. - Nic poważnego się mu nie stało. Pana brat został przywieziony do nas przez karetkę po tym jak zemdlał na ulicy. Okazało się, że miał dość poważne zapalenie płuc. Podaliśmy mu leki, jego stan nieco się poprawił. Zostanie u nas jeszcze na noc, jutro najprawdopodobniej wypiszemy go do domu.
- Boże, nawet pan nie wie jak mnie pan wystraszył. - Sapnął policjant i z ulgą oparł się o chłodną ścianę za sobą. Lekarz uśmiechnął się lekko, ścisnął jego ramię po czym udał się do własnych spraw.
Krystian odetchnął raz jeszcze po czym cicho wsunął się do sali.
Jego bliźniak leżał na dużym, jednoosobowym łóżku. Był przykryty kołdrą, spod której wystawało bardzo dużo różnych, cienkich kabelków i rureczek. Krystian cicho westchnął. Podszedł do łóżka i usiadł na niskim krzesełku tuż obok. Sebastian spał zwinięty w kłębek. Jego sen co jakiś czas przerywał atak duszącego kaszlu. Na twarzy blondyna znajdowała się maseczka z tlenem. Krystian uniósł dłoń i lekko pogładził jego policzek pokryty delikatnym, ciemnym zarostem. Blondyn przewrócił się na plecy i odetchnął nieco głębiej. Zaraz przyszedł kolejny, duszący atak kaszlu. Policjant lekko się skrzywił. Jego brat wziął głębszy oddech i powoli otworzył oczy. Zerknął na policjanta i zamrugał powoli.
- Co ty tu robisz? - Spytał słabym głosem. Krystian położył dłoń na jego głowie i zaczął delikatnie go głaskać.
- Dzwoniłem do ciebie. - Zaczął. - Od paru dni bez przerwy. Wiesz jak się bałem? - Zapytał z lekką naganą w głosie. - Lekarz w końcu odebrał i powiedział mi gdzie jesteś. Jak mogłeś nie zadzwonić albo chociaż nie napisać, że jesteś chory-? Co ty w ogóle robiłeś na tej ulicy? - Zasypał go pytaniami.
- Chciałem zrobić szybkie zakupy. - Krystian gwałtownie wciągnął powietrze. - Miałem zaraz wrócić do domu, słowo daję! - Zarzekał się. 
- Jesteś głupi. - Policjant położył głowę na jego torsie. - Jesteś tak niemożliwie głupi! - Dodał niedowierzająco, lekko uderzając swoją głową o ciało brata. Blondyn znowu się rozkaszlał. Starszy podniósł z niego swoją głowę.
- Najpierw masz się wyleczyć. Dopiero potem możesz wychodzić na zakupy. - Zastrzegł. - I jak na następny raz będziesz czegoś potrzebował, to po prostu zadzwoń. - Dodał. - A Vergila oddam ci jak wrócisz do domu. 
- Krystian, nic- - Zaczął blondyn, po czym zgiął się za sprawą kolejnego ataku kaszlu. - -mi nie jest. - Dokończył.
- Mhm. Właśnie widzę. - Rzucił Krystian. - Nie rób tak więcej, proszę cię. - Rzucił nieco ciszej. Złapał go za rękę. - Proszę. Myślałem, że ktoś cię porwał albo zabił. - Powiedział. Ku jego zdziwieniu, Sebastian parsknął krótkim śmiechem.
- Naprawdę jestem aż taki ładny? - Zażartował. W jego błękitnych oczach pojawiły się wesołe ogniki. Wyglądało na to, że blondynek wracał do zdrowia.
- Sebastian, ja mówię poważnie. - Rzucił policjant. Chłopak nieco spoważniał.
- No dobrze, tatuśku. - Westchnął i wbił wzrok w sufit. - ...miałeś rację, jedzenie mają chujowe. - Powiedział nagle smutno. Tym razem to Krystian zachichotał.
- Więc na co masz ochotę, królewiczu? - Spytał nie mogąc powstrzymać się przed lekkimi docinkami.
- Na makaron z jakimś sosem. - Rzucił blondyn. - Obojętnie jakim. Jestem tak głodny, że zaczynam trawić siebie. - Dodał jeszcze smutno. Policjant pokręcił lekko głową.
- Coś załatwię. - Obiecał. - A chcesz coś do picia? Sok, herbatę? - Dopytał. Blondyn chwilę się zastanowił. Zanim udzielił odpowiedzi stoczył jeszcze jedną batalię z atakiem kaszlu.
- Mógłbyś wziąć mi sok pomarańczowy. - Poprosił.
- Już się robi. - Uśmiechnął się chłopak i odwrócił, żeby pójść w stronę drzwi.
- Przeleję ci kasę jak wrócę do domu. - Rzucił jeszcze blondyn. Policjant aż się zatrzymał.
- Sebastian, nie ma opcji. - Powiedział poważnie. - Ty nie chciałeś kasy ode mnie, więc ja nie chcę jej od ciebie. - Rzucił i wyszedł zostawiając blondyna samego.

***

Do przeczytania,
- HareHeart

Piekło Dantego (2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz