Oczy blondyna wypełniły się łzami. Luiza wraz z mężem wlepiła swoje spojrzenie w miejsce, gdzie zniknął doktor. Kobieta zerknęła na blondyna. Posłała mu współczujące spojrzenie, a następnie kucnęła przy nim.
- Chodź, kochanie, usiądź... Nie powinieneś tak klęczeć na ziemi. - Wymruczała i złapała go za ramię, żeby pomóc mu wstać. Natan od razu jej pomógł. Postawili blondyna do pionu, a potem posadzili go na plastikowym krzesełku. Luiza usiadła obok niego i objęła go ramieniem. Blondyn w milczeniu oparł się policzkiem o jej dekolt. Czuła jak ten cały drży. Położyła dłoń na jego głowie i delikatnie ją do siebie przycisnęła.
- Będzie dobrze, kochanie. - Obiecała cicho. - Twój brat jest silnym chłopcem, wyjdzie z tego. - Szepnęła jeszcze.
Blondyn nagle uniósł głowę. Wlepił swoje przeszklone oczy w Roberta. Wyglądał, jakby coś do niego dotarło. Powoli wstał i ruszył w stronę Szwarca.
- Może zechcesz jeszcze raz wyjaśnić co tam się stało? - Spytał cicho. - Powiedziałeś, że Krystian tylko dostał w głowę... A teraz lekarz mówi mi o ranach, owadach, a mój brat leży na OIOM-ie... - Zauważył. - Co wyście mu zrobili?! - Wysyczał przez zęby w międzyczasie zaciskając pięści. - Któryś z was kłamie. Nie wierzę, że lekarz przenosiłby go na OIOM tylko po to, żeby zrobić mi kawał. - Warknął. Wyglądał jakby miał zaraz rzucić się na policjanta. Olgierd aż zadrżał. Blondyn do złudzenia przypominał Krystiana, gdy ten wszedł w środku spotkania z pracownikami Komendy Głównej. - Chcę znać prawdę. - Warknął i zirytowany otarł samotną łzę, która spłynęła mu po policzku. - TERAZ. - Podkreślił jeszcze bardziej rozwścieczony. Zarębski, Bartek i Olo równocześnie spojrzeli na Roberta. Ten dzielnie wytrzymał pięć par oczu, które uważnie się mu przyglądały.
- Chciałem ci tego oszczędzić... - Zaczął nagle. Bartek uniósł brew. - Widzisz... Ta akcja, o której mówiłem miała miejsce tydzień temu... Przestępcy trzymali nas w piwnicy. Nie wiem co chcieli z nami zrobić ale były tam z nami te dzieci... Sam wiesz jak twój brat uwielbia wszystkie maluchy... Strasznie go nosiło. I porywacze musieli to zauważyć, bo strasznie rozlubowali się w straszeniu tych dzieci. A Krystiana szlag jasny trafiał. Aż w końcu nie wytrzymał, zerwał się na równe nogi i ze związanymi na plecach rękami zaczął się odgrażać porywaczom. Starałem się przemówić mu do rozsądku, ale mnie nie słuchał... - Recytował wlepiając swoje spojrzenie wprost w jasne tęczówki blondyna. - Strasznie go obili za to, że im się postawił. Rzucili go na ziemię i zostawili dopóki nie udało nam się uwolnić. - Dokończył. Bartek zmierzył go rozwścieczonym spojrzeniem.
Zanim ktokolwiek zdążył choćby nabrać oddech, żeby się odezwać zza zakrętu wyszedł znany już im lekarz. Podszedł do blondyna.
- Chciałby pan do niego wejść? - Spytał.
- M-mogę? - Zająknął się niebieskooki. Doktor chwilę wahał się z odpowiedzią.
- Polecałbym się pożegnać... - Rzucił tylko cicho i w końcu powoli ruszył w stronę drzwi. Blondyn chwilę stał bez ruchu, a potem szybko do niego podszedł.
Mężczyzna pomógł mu założyć błękitny fartuch, który z jakiegoś powodu chłopak musiał mieć na sobie. Zawiązał mu go na plecach i zaprowadził za sobą do wnętrza sali.Krystian leżał nieprzytomny na szpitalnym łóżku. Wyglądał dziwnie słabo na tle białej pościeli i tych wszystkich maszyn, które utrzymywały go przy życiu. Blondyn usiadł przy łóżku i po chwili zawahania delikatnie złapał dłoń bruneta.
- ...czemu ty zawsze musisz mieć ostatnie słowo, co? - Wykrztusił w końcu przez łzy. - Naprawdę nie mogłeś choć na chwilę się zamknąć...? Naprawdę-? Czemu ty zawsze pakujesz się tam, gdzie jest najwięcej problemów...? Ile razy mam ci powtarzać, że straciłem już chłopaka... I nie chcę stracić jeszcze brata...? - Zapłakał patrząc na nieprzytomną twarz Krystiana. Po chwili położył głowę na kołdrze i mocniej ścisnął jego rękę.
- Kocham cię, braciszku... - Podjął nagle przez łzy. - Nawet nie wiesz jak bardzo żałuję, że nie spędziliśmy razem więcej czasu...<><><>
Natan delikatnie objął talię swojej żony ramieniem i cicho westchnął. Wpatrywali się właśnie w Sebastiana, który siedział przy łóżku brata z głową położoną na jasnej kołdrze.
- Musimy wrócić do Amelki. - Przypomniał cicho mężczyzna. Ona tylko westchnęła. Położyła rękę na jego dłoni i pogładziła suchą, nieco szorstką skórę.
- Myślisz, że Aruś wrócił już z tej delegacji...? - Spytała nagle. Olgierd, Bartek i Piotr aż sami poczuli jak wszystkie kolory odpływają z ich twarzy. - Przydałoby się, żeby tu był. - Mruknęła.
- Powinien już być. - Rzucił jej mąż i sięgnął do kieszeni. - Zaraz do niego zadzwonię. - Postanowił.
- On nie odbierze. - Wtrącił cicho Zarębski.
- C-co masz na myśli? - Spytał cicho Natan.
- Nikt was nie poinformował, prawda? - Zapytał ponuro.
- Poinformował... o czym? - Szepnęła Luiza kurczliwie zaciskając dłonie na ramieniu męża.---
Policjanci stali zbici w małą grupkę i usilnie starali się unikać spojrzenia małżeństwa, któremu właśnie przekazali tragiczne wieści. Rodzice Arona wpatrywali się w nich z załzawionymi, szeroko otwartymi oczami. Palce Luizy aż pobielały od zaciskania na ramieniu Natana. Nagle kobieta osunęła się po nim na podłogę. Nataniel wrzasnął przestraszony i klęknął przy żonie.
- Proszę się odsunąć! - Powiedział stanowczo Olo i od razu znalazł się obok. Bartek pobiegł poszukać pomocy.<><><>
Amelka ziewnęła cicho i zaczęła rysować kolejną rzecz. Powoli kończyły jej się pomysły na obrazki. Nagle ktoś otworzył drzwi do jej sali. Po podniesieniu wzroku mała zobaczyła pielęgniarkę, która się nią opiekowała. Kobieta była bardzo ładna. Miała jasne, duże oczy i długie blond włosy z kolorowymi końcówkami, mały, prosty nos i okrągłą buzię. Była ładnie opalona, co jej jasny strój tylko podkreślał.
- Cześć, kochanie. - Przywitała się i podeszła do łóżka. Uniosła głowę, żeby zerknąć na monitorki nad głową blondynki.
- Dzień dobry! - Rzuciła Ami szczęśliwa, że wreszcie ktoś do niej przyszedł.
- Nikogo z tobą nie ma? - Spytała kobieta wracając wzrokiem do dziecka.
- Nie. Tatuś dalej nie wrócił, a dziadkowie gdzieś sobie poszli... - Wymruczała.
- Nie martw się, na pewno ktoś zaraz do ciebie wróci. - Pielęgniarka uśmiechnęła się do niej ciepło. - Do tego czasu ja mogę z tobą posiedzieć. - Zaoferowała.
- Byłoby super, bo nie wiem co rysować. - Przyznała Ami. Kobieta usiadła na jej łóżku.
- To może pokażesz mi co takiego narysowałaś do tej pory? - Zasugerowała.
- Jasne! - Odparła uradowana dziewczynka. Odwróciła tablet w jej stronę i zaczęła opowiadać o poszczególnych obrazkach.Kilka minut później ktoś wbiegł do sali.
- Jesteś potrzebna. - Oznajmił zdyszany pielęgniarz i wybiegł z pomieszczenia. Kobieta zmarszczyła brwi.
- Poczekaj na chwilkę, chyba coś się stało. Zaraz wrócę.***
Macie i dobranoc
Do przeczytania,
- HareHeart
![](https://img.wattpad.com/cover/324274528-288-k753408.jpg)
CZYTASZ
Piekło Dantego (2)
AcciónOtóż wattpadowy limit wynosi 200 części na jedno dzieło, więc zostałem zmuszony do przeniesienia części pracy do nowej książki. Mam nadzieję, że nie będzie to dla Was wielkim problemem ^^ Zapraszam do lektury