Rozdział 229

44 3 0
                                    

Policjant zaparkował przed domem, zgasił silnik i opuścił samochód. Przetarł twarz dłonią i cicho ziewnął. 
Wszedł do domu i przywitał się z psiakiem, a potem zdjął buty i przyszedł do salonu.
- Tatusiu! - Zaczęła Ami. - Proszę! Chodź, obejrzyj coś z nami! - Zamruczała smutno.
- Skoczę po Adasia i zaraz wrócę, okay? - Spytał. Mała ucieszyła się i pokiwała głową, a policjant udał się na górę. Poszedł do swojej sypialni i wyjął telefon. 
Wybrał odpowiedni numer i czekał na sygnał.
- Cześć, kochanie. - Zagruchała Luiza. - Jak się trzymacie?
- Cześć, mamo. - Uśmiechnął się policjant. - Aru dostał propozycję kontraktu ale musiał wyjechać na parę dni do Stanów. Moglibyście posiedzieć z dziećmi? - Spytał.
- Jasne, kochanie. - Ucieszyła się kobieta. - Amelka uczy mnie rysować! - Dodała ku zaskoczeniu policjanta.
- To świetnie. - Uśmiechnął się, choć jego prawie-teściowa nie mogła tego widzieć. - Super jej idzie. - Dodał jeszcze czule. - Mam ci jeszcze coś do powiedzenia, chociaż nie wiem, czy to dobra rozmowa na telefon. - Wymruczał jeszcze i podrapał się w kark.
- Co się stało? - Spytała cicho Luiza. - Coś z Aronkiem? Albo dziećmi?
- Nie, nie! - Zaprzeczył od razu. - Chodzi o to, że mieszka z nami jeszcze jedna osoba. - Zaczął. - Pracujemy razem. Pamiętasz jak u was na obiedzie opowiadałem wam co mnie spotkało? To jest ten mężczyzna, który uratował mnie pod tym marketem.
- Naprawdę mieszka teraz u was? - Szepnęła.
- Tak... Naprawdę. - Uśmiechnął się. - Problem polega na tym, że pracuje ze mną w zespole, więc nie mamy jak się wymienić, żeby ktoś zajął się dziećmi.
- Niczym się nie przejmuj, słońce, zajmiemy się nimi.
- Dziękuję. Dzisiaj jeszcze trzyma mnie urlop ale jutro chętnie skorzystamy z pomocy. - Zaśmiał się cicho.

---

Gdy wreszcie zakończył rozmowę z kobietą wsunął telefon do kieszeni i udał się do pokoju swojego synka.
- Cześć, maleńki... Tacy niedobrzy tatusiowie, zostawili chłopca samego na tak długo. - Zacmokał Krystian, gdy jego synek wykrzywił buzię w smutną podkówkę. - No, chodź na rączki, pysiu. - Rzucił i wziął malca na ręce. 
Szybko go przebrał, a potem zszedł z nim na dół.
- No wreszcie! - Rzuciła niezadowolona Amelka, opierając się dłońmi o uda Bartka. - Chodź wreszcie! 
- Kochanie, nakarmię go i przyjdę. - Obiecał policjant. Mała skrzyżowała ręce na piersi i ostentacyjnie odwróciła głowę. Bartek nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu. Powoli przysunął ręce do jej żeber i zaczął ją łaskotać. 
- Nie! - Rzuciła mała i parsknęła śmiechem. Krystian zerknął do salonu, jednak szybko uspokoił się widząc, że jego córeczce nic się nie dzieje. 
- T-tatu-siu, ra-tuj! - Zapłakała mała, bezskutecznie wyrywając się z ramion starszego policjanta.
- Nieładnie obrażać się na rodziców. - Zaśmiał się mężczyzna.
- J-już nie będę! JUŻ NIE BĘDĘ! - Obiecywała. Ten w końcu puścił ją, a dziewczynka odsunęła się od niego i nadal chichocząc przetarła swoje załzawione oczy.

- Już jestem! - Oznajmił policjant. Posadził chłopca na dywanie i dosiadł się do swojej rodziny. - Chcecie iść na spacer do parku po obiedzie? - Zagaił nagle. Oczy jego córeczki w momencie rozbłysły.
- A PÓJDZIEMY NA LODY? - Zapytała od razu.
- Pójdziemy, pójdziemy. - Odparł rozbawiony policjant.
- JA IDĘ! - Oznajmiła i z powrotem zapatrzyła się na ekran.
- A ja przypilnuję domu. - Dorzucił Bartek.
- Nie idziesz z nami? - Spytał zdziwiony Krystian. Starszy zamrugał.
- A miałem iść z wami? - Wymruczał zaskoczony.
- No oczywiście, że tak. - Odparł policjant. Bartek zamilkł, zbyt wzruszony, by wydusić choćby najmniejsze słowo.

- Tak koło pierwszej zjemy obiad, a potem pójdziemy się przejść. - Zastanowił się Krystian. Amelka doskoczyła do niego i zatkała mu usta dłonią.
- Ciii-! Patrz! Uwielbiam ten moment! - Pisnęła nawet nie zaszczycając go spojrzeniem. Policjanci spojrzeli na ekran. Znajdowały się na nim dwie dziewczynki tańczące w deszczu. Krystian zamrugał, zaskoczony. Ich taniec przypominał ten, który wykonuje się na weselach.
- Jak dobrze, że ktoś wreszcie postanowił nauczyć czegoś te dzieci. - Szepnął do niego Bartek. Młodszy pokiwał głową. 
Wspólnie dooglądali bajkę. Krystian wyjął tablet i zmienił nieco swoją pozycję na miękkim materiale. Uśmiechnął się kątem oka zauważając jak jego córeczka zagląda mu przez ramię.
- Chcesz spróbować? - Zagaił. Ta od razu się rozpromieniła. Wyciągnęła ręce po tablet i podziękowała, gdy jej tatuś utworzył jej nowy plik i włożył urządzenie w dłonie.
- Porysujesz ze mną? - Spytała Bartka. Ten zamrugał zaskoczony. Mała wspięła się na jego kolana i pokazała mu aplikację, której ona i Krystian używali do rysowania.
Młodszy uśmiechnął się czule, a potem spojrzał w dół. Jego synek bawił się nogawkami jego spodni. Złapał malucha i posadził go na swoich kolanach. Adaś skrzywił się wymownie i spróbował zejść z kolan policjanta. Krystian w końcu uległ swojemu synkowi i usiadł z nim na dywanie. Sięgnął po elektroniczną zabawkę i postawił ją przed sobą. Maluch umościł się między jego nogami i od razu zainteresował urządzeniem. Uniósł swoją rączkę i delikatnie dotknął guziczka na plastikowym monitorze. Zabawka zachichotała. Maluch również się zaśmiał, a potem usiadł wygodnie i wznowił klikanie guzików.
Krystian uśmiechnął się i połaskotał malucha. Chłopiec zachichotał. Złapał jego dłoń i zaczął lizać skórę policjanta.
- Nie ma co, wdałeś się w tatę. - Krystian zaśmiał się cicho. Chłopiec włożył sobie jego palec do buzi i zaczął go ssać.
- Wybierz kolor. - Poprosiła tymczasem Amelka. Bartek niepewnie dotknął ekranu, wybierając ciemny błękit. - Ale śliczny! A chcesz pokolorować? - Zapytała wyciągając w jego stronę urządzenie.
- Mała, nigdy nie miałem czegoś takiego w rękach. - Przyznał Bartek, z zawstydzeniem drapiąc się po karku.
- To nic, nauczę cię! - Obiecała dziewczynka i przekręciła się, żeby siedzieć przodem do starszego mężczyzny. - Moja babcia lubi jak ją uczę, wiesz? - Zapytała podekscytowana. - I ostatnio narysowała mi smoka! - Ekscytowała się, zasypując Bartka gradem informacji. Krystian uśmiechnął się lekko. Widocznie mała miała nowego ulubieńca. Cieszył go fakt, że będą mieli dodatkową osobę do zajmowania się dziećmi. Prawdę mówiąc, było mu wstyd ciągle dzwonić do rodziców bruneta i prosić ich o pomoc przy opiece nad tymi dwoma skarbami. Szkoda tylko, że i on, i Bartek pracowali dokładnie o tej samej porze. Miał nadzieję, że w krótce się to zmieni, żeby dzieci stale były pod czyjąś opieką.

***

Do przeczytania,
- HareHeart

Piekło Dantego (2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz