Rozdział 239

42 1 2
                                    

- Krystian... - Westchnął Zarębski. - Zróbmy najpierw odprawę, postanowimy co dalej i wrócicie do jej szukania. ...Dobrze? - Podsunął. Krystian zmierzył go spojrzeniem rozwścieczonych tęczówek.
- Nie. - Odparł po prostu. 
- Co? - Zapytał odruchowo.
- Powiedziałem nie. - Powtórzył. Nieco się do nich zbliżył. - Nie będę marnował czasu na cholerne papierki. - Warknął. - Przecież oni mogą ją odurzać jakimś syfem, albo gwałcić, albo szukać nabywcy, albo- - Urwał nagle. Jego oczy zaszły łzami. Otarł je zirytowanym gestem. - Jak chcecie odprawę, to ją róbcie, ale beze mnie. Ja idę szukać mojego dziecka! - Podkreślił jeszcze i zbliżył się do drzwi. Niestety, Zarębski ze Szwarcem nadal zagradzali mu drogę. - Posuń się. - Syknął na Piotra ze zirytowaniem mrużąc swoje oczy.
- Tu jesteście! - Rzucił nagle jakiś głos. Bartek przepchnął się przez szefów. - Zdobyłem rejestrację fury. Sprawdziłem ją już. Jest kradziona, właściciel zgłosił kradzież dwa tygodnie temu. - Krystian po raz kolejny spróbował przejść przez przełożonych. Ci nadal zagradzali mu drogę. W końcu warknął i mamrocząc przekleństwa pod nosem wyjął telefon. Przeszedł na drugą stronę pokoju. Wpisał coś szybko, a potem oparł się plecami o ścianę i wybrał numer. Ścisnął palcami nasadę nosa.
- Siema, co tam? Czego trzeba? - Spytał znajomy głos.
- Wysłałem ci blachy. Do wieczora masz coś na nie mieć. - Powiedział.
- Ohoho, Krycha- Co ty taki spięty? Laska cię rzuciła? - Zapytał.
- Spierdalaj, co? - Warknął. - Zajmij się cholerną robotą. Cześć. - Mruknął i nie czekając na odpowiedź rozłączył się.
- Z kim rozmawiałeś? - Zapytał Szwarc.
- Z Okoniem. - Mruknął. - Kradzione fury to jego działka. - Powiedział. Cicho westchnął. Podszedł do drzwi. - Do jasnej cholery, czy wy się możecie wreszcie przesunąć?! - Zirytował się chłopak. 
- Co masz zamiar teraz robić? - Zapytał Zarębski krzyżując ramiona na piersi.
- Nie wiem, uruchomić child alert, przejrzeć kartotekę porywaczy, co ostatnio wyszli, wymyślić listę podejrzanych. Cokolwiek, żeby tylko tu nie stać jak słup soli. - Mruknął zirytowany, że musi to im tłumaczyć.
- Zwołujemy odprawę. - Postanowił Zarębski. - I jeśli ty chcesz brać udział w tej sprawie, masz na niej być.
- Szefie, ty mi to na złość robisz?! - Wkurzył się młodszy. 
- Nie chcę słyszeć żadnych ,,ale", rozumiesz? - Zarębski poważnie spojrzał mu w oczy. - Idźcie zwołać ludzi. Za 5 minut wszyscy u mnie. - Powiedział i wyszedł. Szwarc ruszył jego śladem. Krystian zaklął. Wyszedł za szefami. Miał zamiar odnaleźć małą. Za wszelką cenę.

---

Miał wrażenie, że minęły całe wieki zanim wszyscy wreszcie zebrali się w gabinecie Zarębskiego. 
- Mamy sprawę o porwanie dziecka. - Zaczął Zarębski i wymownie spojrzał na Krystiana. Chłopak odetchnął.
- Child alert poszedł, nagrania z kamer przejrzane, mamy blachy auta, poza dziećmi nie ma w zasadzie świadków, uprowadzenie na ulicy, pomiędzy samochodami, ulicę dalej sprawca porzucił plecak. Samochód, którym dokonano porwania jest kradziony, do przestępstwa doszło kilka minut po 8:45. Okoń poinformowany, ma nam dostarczyć informacji o aucie i mamy nadzieję, że ludziach, którzy je zgarnęli... Została do zrobienia lista podejrzanych i przejrzenie kartotek. - Wyrecytował. Policjanci wyglądali na nieco skołowanych.
- To jest nasza pierwsza odprawa w tej sprawie? - Spytała zaskoczona Olga.
- Tak. - Potwierdził Zarębski.
- Jakim cudem już tyle jest zrobione? - Dopytała. Krystian nie wytrzymał. Wstał i odwrócił się do koleżanki.
- Bo ofiarą jest moja córka! - Powiedział. - Czy możemy wreszcie wziąć się do roboty? - Poprosił zwracając się do szefa.
- Krystian...? - Zagaił Szwarc. - Co ci się stało w nogę? - Zapytał. Chłopak podążył za jego wzrokiem i zauważył, że na jego nogawce pojawiła się plama krwi.
- Cholera, szwy musiały mi puścić. - Syknął. Nawet tego nie poczuł.
- Przepraszam bardzo, jakie szwy musiały ci niby puścić? - Zapytał podejrzliwie Robert. Krystian zerknął na Zarębskiego.
W końcu westchnął i skrzyżował ramiona na piersi. Opowiedział im swoją przygodę z karetką i tym nieznośnym bachorem.
- Jak ty mogłeś tego nie zgłosić?! - Zirytował się Szwarc. - A co jakbyś nawalił przy akcji?! Co jakby ktoś przez ciebie zginął?! - Krystian już nabierał oddech, żeby mu odpowiedzieć, gdy szef wszedł mu w słowo. - Wracasz do domu. To już nie jest twoja sprawa. - Powiedział krzyżując ramiona na piersi. Chłopak popatrzył na niego w szoku. - I nie mam zamiaru się powtarzać. - Młodszy otrząsnął się z letargu. Zacisnął pięści i podszedł do szefa.
- A jeśli nie... to co zrobisz? - Syknął mu w twarz.
- To wywalę cię na zbity pysk. - Warknął szef. Przez ciemne oczy jego pracownika przebiegł ostrzegawczy błysk. Młodszy zacisnął usta. Nagle wyjął odznakę i broń, i przycisnął je do klatki piersiowej Szwarca.
- To wywalaj. - Rzucił mu w twarz. - Odnajdę moje dziecko. - Mruknął jeszcze, po czym podszedł do drzwi i złapał klamkę. - Z waszą pomocą, albo bez niej! - Dodał i wyszedł zatrzaskując za sobą drzwi. Policjanci stali przez chwilę w osłupieniu.
Pierwszy opamiętał się Olo. Dopadł Szwarca i wziął broń, i odznakę swojego kolegi.
- Szefie, dzieciak nie wie co mówi. Ochłonie i na pewno się uspokoi. - Powiedział i już miał zamiar biec za chłopakiem, by oddać mu rzeczy gdy Zarębski powstrzymał go gestem dłoni.
- Niech prowadzi własne śledztwo. - Powiedział w końcu.
- Czyś ty zwariował?! - Obruszył się Szwarc. - Własne śledztwo-? Też coś! - Prychnął.
- Robert, proszę cię. Przecież cała komenda widzi, że najlepiej mu zrobi jak pobędzie trochę sam. Może na coś wpadnie. - Właśnie w tym momencie chłopak wparował do pomieszczenia. Zarębski uśmiechnął się kącikiem ust.
- No, mów. Co tam wymyśliłeś? - Zagaił.
- Listy! - Oznajmił tylko młodszy.
- Listy? - Powtórzył zdziwiony Zarębski.
- Tak! Te, które przynieśliśmy ci z Aronem. Pamiętasz? - Chłopak zbliżył się do biurka. - Co jeśli to ta sama osoba? - Podsunął.
- A wiesz, że na to nie wpadłem? - Szef potarł swoją brodę.
- Mamy cokolwiek o autorze? - Spytał.
- Niestety nie. Zwykła kartka, zwykły wydruk. Jeśli to nie jest Zieliński to nie mam pojęcia kto za tym stoi. - Chłopak jęknął cicho.
- Trudno. Lecę wydzwaniać Okonia, może coś już ma. - Westchnął i już miał wychodzić, gdy Olo wszedł mu w słowo.
- Dziecko, Okoń jest dobry, ale nie jest wszechwiedzący. Daj mu czas do wieczora. Chodź, idziemy coś zjeść. - Rozkazał. Chłopak popatrzył na niego z dziwną mieszaniną boleści i zirytowania w oczach. - Tak, tak, jesteś zły i ostatnia rzecz, o której teraz myślisz to jedzenie, ale mam to gdzieś. Idziemy. - Zażądał. - Jak będziemy jeść to może coś nam jeszcze wpadnie do głowy. - Powiedział i zerknął na Zarębskiego. Szef skinął głową, więc mężczyzna wyszedł przez drzwi. Krystian westchnął, a potem poszedł za nim.

***

Do przeczytania,
- HareHeart

Piekło Dantego (2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz