- Krystian... - Westchnął Zarębski. - Zróbmy najpierw odprawę, postanowimy co dalej i wrócicie do jej szukania. ...Dobrze? - Podsunął. Krystian zmierzył go spojrzeniem rozwścieczonych tęczówek.
- Nie. - Odparł po prostu.
- Co? - Zapytał odruchowo.
- Powiedziałem nie. - Powtórzył. Nieco się do nich zbliżył. - Nie będę marnował czasu na cholerne papierki. - Warknął. - Przecież oni mogą ją odurzać jakimś syfem, albo gwałcić, albo szukać nabywcy, albo- - Urwał nagle. Jego oczy zaszły łzami. Otarł je zirytowanym gestem. - Jak chcecie odprawę, to ją róbcie, ale beze mnie. Ja idę szukać mojego dziecka! - Podkreślił jeszcze i zbliżył się do drzwi. Niestety, Zarębski ze Szwarcem nadal zagradzali mu drogę. - Posuń się. - Syknął na Piotra ze zirytowaniem mrużąc swoje oczy.
- Tu jesteście! - Rzucił nagle jakiś głos. Bartek przepchnął się przez szefów. - Zdobyłem rejestrację fury. Sprawdziłem ją już. Jest kradziona, właściciel zgłosił kradzież dwa tygodnie temu. - Krystian po raz kolejny spróbował przejść przez przełożonych. Ci nadal zagradzali mu drogę. W końcu warknął i mamrocząc przekleństwa pod nosem wyjął telefon. Przeszedł na drugą stronę pokoju. Wpisał coś szybko, a potem oparł się plecami o ścianę i wybrał numer. Ścisnął palcami nasadę nosa.
- Siema, co tam? Czego trzeba? - Spytał znajomy głos.
- Wysłałem ci blachy. Do wieczora masz coś na nie mieć. - Powiedział.
- Ohoho, Krycha- Co ty taki spięty? Laska cię rzuciła? - Zapytał.
- Spierdalaj, co? - Warknął. - Zajmij się cholerną robotą. Cześć. - Mruknął i nie czekając na odpowiedź rozłączył się.
- Z kim rozmawiałeś? - Zapytał Szwarc.
- Z Okoniem. - Mruknął. - Kradzione fury to jego działka. - Powiedział. Cicho westchnął. Podszedł do drzwi. - Do jasnej cholery, czy wy się możecie wreszcie przesunąć?! - Zirytował się chłopak.
- Co masz zamiar teraz robić? - Zapytał Zarębski krzyżując ramiona na piersi.
- Nie wiem, uruchomić child alert, przejrzeć kartotekę porywaczy, co ostatnio wyszli, wymyślić listę podejrzanych. Cokolwiek, żeby tylko tu nie stać jak słup soli. - Mruknął zirytowany, że musi to im tłumaczyć.
- Zwołujemy odprawę. - Postanowił Zarębski. - I jeśli ty chcesz brać udział w tej sprawie, masz na niej być.
- Szefie, ty mi to na złość robisz?! - Wkurzył się młodszy.
- Nie chcę słyszeć żadnych ,,ale", rozumiesz? - Zarębski poważnie spojrzał mu w oczy. - Idźcie zwołać ludzi. Za 5 minut wszyscy u mnie. - Powiedział i wyszedł. Szwarc ruszył jego śladem. Krystian zaklął. Wyszedł za szefami. Miał zamiar odnaleźć małą. Za wszelką cenę.---
Miał wrażenie, że minęły całe wieki zanim wszyscy wreszcie zebrali się w gabinecie Zarębskiego.
- Mamy sprawę o porwanie dziecka. - Zaczął Zarębski i wymownie spojrzał na Krystiana. Chłopak odetchnął.
- Child alert poszedł, nagrania z kamer przejrzane, mamy blachy auta, poza dziećmi nie ma w zasadzie świadków, uprowadzenie na ulicy, pomiędzy samochodami, ulicę dalej sprawca porzucił plecak. Samochód, którym dokonano porwania jest kradziony, do przestępstwa doszło kilka minut po 8:45. Okoń poinformowany, ma nam dostarczyć informacji o aucie i mamy nadzieję, że ludziach, którzy je zgarnęli... Została do zrobienia lista podejrzanych i przejrzenie kartotek. - Wyrecytował. Policjanci wyglądali na nieco skołowanych.
- To jest nasza pierwsza odprawa w tej sprawie? - Spytała zaskoczona Olga.
- Tak. - Potwierdził Zarębski.
- Jakim cudem już tyle jest zrobione? - Dopytała. Krystian nie wytrzymał. Wstał i odwrócił się do koleżanki.
- Bo ofiarą jest moja córka! - Powiedział. - Czy możemy wreszcie wziąć się do roboty? - Poprosił zwracając się do szefa.
- Krystian...? - Zagaił Szwarc. - Co ci się stało w nogę? - Zapytał. Chłopak podążył za jego wzrokiem i zauważył, że na jego nogawce pojawiła się plama krwi.
- Cholera, szwy musiały mi puścić. - Syknął. Nawet tego nie poczuł.
- Przepraszam bardzo, jakie szwy musiały ci niby puścić? - Zapytał podejrzliwie Robert. Krystian zerknął na Zarębskiego.
W końcu westchnął i skrzyżował ramiona na piersi. Opowiedział im swoją przygodę z karetką i tym nieznośnym bachorem.
- Jak ty mogłeś tego nie zgłosić?! - Zirytował się Szwarc. - A co jakbyś nawalił przy akcji?! Co jakby ktoś przez ciebie zginął?! - Krystian już nabierał oddech, żeby mu odpowiedzieć, gdy szef wszedł mu w słowo. - Wracasz do domu. To już nie jest twoja sprawa. - Powiedział krzyżując ramiona na piersi. Chłopak popatrzył na niego w szoku. - I nie mam zamiaru się powtarzać. - Młodszy otrząsnął się z letargu. Zacisnął pięści i podszedł do szefa.
- A jeśli nie... to co zrobisz? - Syknął mu w twarz.
- To wywalę cię na zbity pysk. - Warknął szef. Przez ciemne oczy jego pracownika przebiegł ostrzegawczy błysk. Młodszy zacisnął usta. Nagle wyjął odznakę i broń, i przycisnął je do klatki piersiowej Szwarca.
- To wywalaj. - Rzucił mu w twarz. - Odnajdę moje dziecko. - Mruknął jeszcze, po czym podszedł do drzwi i złapał klamkę. - Z waszą pomocą, albo bez niej! - Dodał i wyszedł zatrzaskując za sobą drzwi. Policjanci stali przez chwilę w osłupieniu.
Pierwszy opamiętał się Olo. Dopadł Szwarca i wziął broń, i odznakę swojego kolegi.
- Szefie, dzieciak nie wie co mówi. Ochłonie i na pewno się uspokoi. - Powiedział i już miał zamiar biec za chłopakiem, by oddać mu rzeczy gdy Zarębski powstrzymał go gestem dłoni.
- Niech prowadzi własne śledztwo. - Powiedział w końcu.
- Czyś ty zwariował?! - Obruszył się Szwarc. - Własne śledztwo-? Też coś! - Prychnął.
- Robert, proszę cię. Przecież cała komenda widzi, że najlepiej mu zrobi jak pobędzie trochę sam. Może na coś wpadnie. - Właśnie w tym momencie chłopak wparował do pomieszczenia. Zarębski uśmiechnął się kącikiem ust.
- No, mów. Co tam wymyśliłeś? - Zagaił.
- Listy! - Oznajmił tylko młodszy.
- Listy? - Powtórzył zdziwiony Zarębski.
- Tak! Te, które przynieśliśmy ci z Aronem. Pamiętasz? - Chłopak zbliżył się do biurka. - Co jeśli to ta sama osoba? - Podsunął.
- A wiesz, że na to nie wpadłem? - Szef potarł swoją brodę.
- Mamy cokolwiek o autorze? - Spytał.
- Niestety nie. Zwykła kartka, zwykły wydruk. Jeśli to nie jest Zieliński to nie mam pojęcia kto za tym stoi. - Chłopak jęknął cicho.
- Trudno. Lecę wydzwaniać Okonia, może coś już ma. - Westchnął i już miał wychodzić, gdy Olo wszedł mu w słowo.
- Dziecko, Okoń jest dobry, ale nie jest wszechwiedzący. Daj mu czas do wieczora. Chodź, idziemy coś zjeść. - Rozkazał. Chłopak popatrzył na niego z dziwną mieszaniną boleści i zirytowania w oczach. - Tak, tak, jesteś zły i ostatnia rzecz, o której teraz myślisz to jedzenie, ale mam to gdzieś. Idziemy. - Zażądał. - Jak będziemy jeść to może coś nam jeszcze wpadnie do głowy. - Powiedział i zerknął na Zarębskiego. Szef skinął głową, więc mężczyzna wyszedł przez drzwi. Krystian westchnął, a potem poszedł za nim.***
Do przeczytania,
- HareHeart
CZYTASZ
Piekło Dantego (2)
AcciónOtóż wattpadowy limit wynosi 200 części na jedno dzieło, więc zostałem zmuszony do przeniesienia części pracy do nowej książki. Mam nadzieję, że nie będzie to dla Was wielkim problemem ^^ Zapraszam do lektury