- Jak leży na OIOM-ie-? ...Nasz Krystian-? - Zaśmiał się Adam. - Przecież ten chłopak jest nie do zdarcia. - Rzucił z uśmiechem. Uśmiech ten jednak szybko zelżał. - ...O kurwa, ty mówisz poważnie. - Dodał nagle przerażony.
- MÓWIĘ POWAŻNIE! - Warknął Hubert. - Dasz mi ten numer czy nie?! - Zirytował się. - Albo inaczej, daj mi jego adres, pojadę do niego. To nie jest rozmowa na telefon... - Wymruczał.
- G-gdzie ty teraz jesteś? - Zająknął się Olgierd.
- W szpitalu. - Odparł zniecierpliwiony.
- M-mógłbyś podjechać na komendę? Pojechałbym z tobą. - Powiedział.
- Ugh! Dobra, tylko się pospiesz. Będę za pół godziny. - Rzucił i się rozłączył. Policjanci spojrzeli po sobie.
Zza drzwi dobiegł kolejny wrzask.
- Ten dzień to jakiś koszmar. - Westchnął cicho Zarębski. Po tym jak Komenda Główna odmówiła im dofinansowania Szwarc wpadł w istną furię. Najpierw rzucił się na Bartka z pięściami. Potem, gdy go odciągnięto, zaczął ich wyzywać i im grozić oczywiście ciągle się wyrywając i atakując policjantów wokół. A następnie gdy ci opadli z sił uwolnił się i zdemolował pół gabinetu zanim w końcu zdołali go obezwładnić. Policjanci uznali, że najlepszym sposobem na uspokojenie ich szefa będzie skucie go na podłodze w gabinecie. A teraz siedzieli pod drzwiami i czekali, aż jego atak szału minie.
- Szefie... Co teraz? - Zapytał Olo. - Co my mamy powiedzieć Sebastianowi? - Spytał. Starszy poświęcił chwilę na zebranie myśli.
- Powiedzcie mu tylko, że Krystian ucierpiał na akcji. - Postanowił w końcu. - Na razie tyle mu wystarczy. A gdyby się dopytywał możecie się zasłonić tajemnicą śledztwa.
- T-ty chyba nie chcesz zamieść tego pod dywan?! - Oburzył się Bartek. - Młody może umrzeć przez pieprzone papierki pieprzonego Szwarca! - Wściekł się.
- Nie, nie, nie, spokojnie! Oczywiście, że w końcu chcę powiedzieć mu prawdę. Po prostu najpierw chcę jakoś to wszystko ogarnąć. Naprawdę nie potrzebujemy jeszcze jednego, rozwścieczonego człowieka na komendzie. Szwarc w zupełności nam wystarczy. - Powiedział ponuro.
- Będę się zbierał. - Wymruczał Olo i wstał. - Jedziesz ze mną? - Spytał Bartka. Ten szybko pokiwał głową i równie szybko podniósł się na nogi. Ruszyli na parter.- Nie wierzę, że to się naprawdę dzieje. - Wykrztusił starszy. - Jak on umrze w życiu sobie tego nie wybaczę...
- On nie umrze. - Powiedział poważnie Olo. - To nasz Krystian, pamiętasz? - Spytał i wysilił się na lekki uśmiech.
- No właśnie. - Westchnął Bartek. - A co jeśli to jest jego koniec? - Spytał. Olo westchnął.
- Nie wiem... Prawdę mówiąc, mam takie wyrzuty sumienia, że już sam nie wiem co byłoby gorsze. - Wyznał.
- Wiem. Ja też. - Westchnął cicho.
- Jeśli umrze, do końca życia będę sobie wyrzucał, że to przeze mnie... A jeśli przeżyje... Najprawdopodobniej nas znienawidzi...
- Wcale bym się nie zdziwił. - Mruknął ponuro Bartek.
- Wiem, ale... Jeśli nas znienawidzi... Jak będziesz się czuł za każdym razem jak na ciebie spojrzy? Jak wlepi w ciebie te swoje zimne, czarne oczy? - Spytał i aż zadrżał na to przerażające wspomnienie. - Ty zapomniałeś już jaki on dzisiaj był...? Przez chwilę naprawdę myślałem, że on nas tam pozabija.
- Należało nam się. - Przyznał.
- Tak. Ale wyobraź sobie już zawsze oglądać się przez ramię będąc w jego pobliżu. Jak my mielibyśmy razem pracować jeśli nikt by mu nie ufał? - Spytał. Bartek odwrócił się w jego stronę.
- A jak on miałby zaufać nam po tym wszystkim?! - Warknął. - Pomyślałeś o tym?! Jak mógłby zaufać nam, kiedy mieliśmy go gdzieś jak potrzebował pomocy?! - Mazur tylko na niego popatrzył. A potem w milczeniu spuścił głowę.
- Masz rację... - Wymruczał.Chwilę szli w milczeniu.
- Wyobrażasz sobie reakcję Sebastiana jak w końcu dowie się prawdy...? - Spytał cicho Olo.
- A wyobrażasz sobie reakcję Arona? - Prychnął. - Zabiłby nas, gdyby mógł. - Dodał ponuro.
- Fakt. - Wymruczał Mazur.
- ...żal mi dzieci. - Podjął nagle Bartek. - Najpierw stracili jednego ojca, teraz mogą stracić drugiego... - Westchnął. - Kochane z nich dzieciaki. Naprawdę nie zasługują na to wszystko. - Powiedział. Mazur nie odpowiedział.---
Wyszli przed komendę i stanęli przy niewielkim parkingu na zewnątrz. Na niebie formowały się ciemne, deszczowe chmury.
- Mam nadzieję, że już nie będzie tak cierpiał. - Westchnął cicho Bartek. Mazur znów pozostawił jego słowa bez odpowiedzi.- Mam ochotę się zwolnić... - Rzucił nagle Olo. Bartek spojrzał na niego zaskoczony. - Ja chyba nie zasługuję, żeby nosić odznakę... - Przyznał. - A poza tym... Naprawdę myślisz, że nikt w Głównej się o tym nie dowie? Jutro cała Warszawa będzie huczała od plotek. Opinia publiczna nas powiesi...
- I co? - Prychnął Bartek. - Chcesz od tego uciec? Przecież to ty mówiłeś o wyrzutach sumienia.
- A ty co niby chcesz zrobić? - Prychnął Olo.
- Wiesz, co chcę zrobić? - Spytał. - Przyjąć to wszystko na klatę. Jak dostanę po dupie, to może się ogarnę. A potem padnę przed Krystianem na kolana i będę błagał o wybaczenie. - Postanowił.
Właśnie w tej chwili jakieś auto zatrzymało się obok nich. Mężczyźni zauważyli Kalickiego za kierownicą. Wyglądał na zdenerwowanego. Nikt mu się nie dziwił. Olo i Bartek wsunęli się na siedzenia. Hubert bez słowa ruszył z parkingu.<><><>
Sebastian zanucił kolejną zwrotkę piosenki pod nosem i zaśmiał się cicho, gdy jego kociak zawtórował mu dzwoneczkiem na swojej obroży. Chłopak wyciągnął ciasto z piekarnika i postawił na piecu, żeby przestygło.
Vergil wskoczył na blat i usiadł obok.
- M-m-m! Nie mogę się doczekać, aż wreszcie je skończymy! - Zaśmiał się i zgarnął kotka na ręce. Przytulił go do siebie jak małe dziecko. - Biszkopt cytrynowy z masą śmietanową i brzoskwiniową galaretką. Myślisz, że Krystianowi zasmakuje? - Spytał i nagle posmutniał. - Dawno się nie odzywał... Myślisz, że już skończył to śledztwo? - Zapytał. Kot przekrzywił głowę. - Może zadzwonię do niego wieczorem... Powinien być wtedy w domu, no nie? I może jutro przywiozę mu ciasto! - Zaśmiał się i dotknął palcem jego wilgotnego noska. Nagle usłyszał dzwonek do drzwi. - Idę! - Rzucił i położył kociaka na ziemi. - Nie rusz ciasta. - Przestrzegł go jeszcze i poszedł otworzyć.W progu zastał Bartka, Olgierda i jeszcze jednego policjanta, którego niezbyt kojarzył.
- Cześć... - Zaczął Mazur. - Możemy wejść? - Spytał.
- Jasne! - Uśmiechnął się blondyn i odsunął z przejścia. - Niestety ciasto jest dopiero w fazie produkcji, że tak powiem. Ale kawą chętnie was poczęstuję. - Zaśmiał się. Jego uśmiech zelżał widząc ich poważne miny. - Coś się stało? - Spytał.***
Do przeczytania,
- HareHeart
![](https://img.wattpad.com/cover/324274528-288-k753408.jpg)
CZYTASZ
Piekło Dantego (2)
ActionOtóż wattpadowy limit wynosi 200 części na jedno dzieło, więc zostałem zmuszony do przeniesienia części pracy do nowej książki. Mam nadzieję, że nie będzie to dla Was wielkim problemem ^^ Zapraszam do lektury