- Czemu nie chcecie mi powiedzieć co się stało?! - Krzyknął blondyn, po raz setny w ciągu ostatnich 10 minut. - Jak możecie przychodzić do mojego domu, mówić mi, że mój brat leży na OIOM-ie i potem nie mówić mi co mu się stało?!
- Słuchaj, lekarze wszystko ci powiedzą. - Rzucił Hubert i zerknął na niego w lusterku. Blondyn wyglądał jakby zaraz miał dostać ataku paniki.
- Ty sobie chyba żartujesz-! - Pisnął.---
Gdy skręcili w odpowiedni korytarz ujrzeli Zarębskiego i Roberta stojących przed drzwiami. Olo i Bartek wymienili zaskoczone spojrzenia. Sebastian podbiegł do nich.
- To może wy mi wreszcie powiecie co się stało?! - Spytał przerażony i zirytowany już blondyn.
- Akcja wymsknęła nam się spod kontroli. - Powiedział poważnie Robert. - Nie przejmuj się, zajęliśmy się twoim bratem. Niedługo z tego wyjdzie. Dzięki jego wskazówkom udało nam się wytropić i złapać paru przestępców. Naprawdę nam pomógł. - Rzucił cicho i położył dłoń na jego ramię. Zarębski spojrzał na niego szeroko otwartymi oczami. Bartek zacisnął pięści. Olo powstrzymał go od interwencji w ostatnim momencie.
- Zarębski mówił, że powie mu prawdę. - Przypomniał szeptem. Sebastian chwilę popatrzył na Roberta, a potem wziął nieco głębszy oddech. Wyglądało na to, że trochę mu ulżyło.
- Zaraz, ale dlaczego on tam w ogóle leży? Co się stało na tej akcji? - Spytał blondyn. - Przecież jeśli to by było lekkie draśnięcie on leżałby na zupełnie innym oddziale. A może i w ogóle nie byłby w szpitalu. - Zauważył zaniepokojony.
- Nie powinienem ci tego mówić, ale wiem jak kochasz brata... Ogólnie sytuacja wyglądała tak, że mieliśmy przejąć transport dzieciaków. - Zaczął. Bartek wlepił w niego swoje spojrzenie. Skrzyżował ramiona na piersi. Nawet jeśli Robert to zauważył, to nawet na niego nie zerknął. - Razem z Krystianem byliśmy w jednej grupie, sprawdzaliśmy piwnice. Jakiś skurwysyn zaszedł nas od tyłu i go zaatakował. Dostał w głowę i padł na ziemię. Co miałem zrobić? Rzuciłem się na napastnika z pięściami, bo miałem za mało miejsca, żeby do niego strzelić. Facet też mnie trochę poharatał, ale w końcu jakoś mi się udało go pokonać. - Rzucił pokazując otarcia oraz siniaki na głowie i dłoniach. - A potem sprawdziłem w jakim twój brat jest stanie i wytargałem go na zewnątrz. - Zakończył. - A dlaczego leży tutaj, nie mam pojęcia. To już decyzja lekarzy. Ich musisz pytać. Jesteś jego bratem, muszą ci powiedzieć. - Dodał jeszcze.
- Dziękuję... - Wykrztusił blondyn. - Za pomoc dla niego... - Dodał.
- Nie ma za co. - Odparł Robert i posłał mu lekki uśmiech. - A właśnie... Nie masz może numeru do rodziców jego chłopaka? - Spytał. - Przydałoby się, żeby ktoś przyjechał do małej. - Dodał jeszcze.
- Jak dobrze pamiętam, to pani Luiza dała mi swój jak się ostatnio widzieliśmy... Zaraz sprawdzę. - Obiecał roztrzęsiony i zaczął grzebać w telefonie w poszukiwaniu numeru. Szwarc zerknął ponad jego głowę. Zobaczył Bartka kipiącego z wściekłości i Olgierda, który stał obok i starał się jakoś zatuszować swój własny gniew. Uniósł brew i wzruszył ramionami. Policjanci spojrzeli na Zarębskiego. Mężczyzna wyglądał na zaskoczonego. Spojrzał pytająco na Roberta.
- Znalazłem. - Wtrącił tym czasem Sebastian. - Mam go podać? - Spytał jeszcze.
- Tak, poproszę. - Rzucił Robert.
- Ja do nich zadzwonię. - Wtrącił Olo z całych sił starając się zapanować nad swoim głosem.
- No dobrze. - Rzucił Szwarc. Sebastian podyktował mu numer do Luizy. Mazur odszedł parę kroków od reszty i wybrał numer. Kobieta odebrała po drugim sygnale.
- Halo? - Zapytała.
- Dzień dobry. Olgierd Mazur z tej strony, kojarzy mnie pani? - Spytał.
- Tak, tak. Kojarzę. - Wymruczała ponuro. - Dlaczego pan dzwoni? - Zapytała.
- Chciałem tylko przekazać, że udało nam się znaleźć Amelkę. - Powiedział i uśmiechnął się.
- POWAŻNIE?! - Pisnęła przez telefon.
- Tak, poważnie. - Odparł z uśmiechem.
- NATAN!! - Krzyknęła nagle. - Natan, chodź tu! - Zawołała. Olo usłyszał jakiś męski głos w tle. - Zadzwonił kolega Krystiana. Mówi, że znaleźli Amelkę. - Powiedziała wilgotnym głosem.
- Nie żartujecie? - Spytał Nataniel. Wyglądało na to, że Luiza włączyła głośnomówiący.
- Nie, nie żartujemy. - Powiedział Olo. Cieszył się, że chociaż jedna historia miała szczęśliwe zakończenie. - W każdym razie, potrzebujemy, żeby ktoś z rodziny do niej przyjechał. - Rzucił i podał im adres.
- Oczywiście, zaraz będziemy. - Odparła uradowana kobieta. - A gdzie jest Krystian? Dlaczego on do nas nie zadzwonił? - Dopytała jeszcze. Olgierd wymownie się skrzywił.
- Porozmawiamy jak państwo dotrą na miejsce, dobrze? - Spytał.
- Oczywiście! - Rzuciła. Słyszał, że się uśmiechała. Najwidoczniej była tak szczęśliwa z powodu odnalezienia wnuczki, że nie wyłapała ukrytego znaczenia w jego odpowiedzi.Rozłączył się i westchnął. Zerknął w stronę zgromadzonych. Zmartwiony Sebastian wlepiał swoje spojrzenie w szybę, za którą znajdowała się sala. Cała reszta stała nieco na uboczu zawzięcie o czymś dyskutując. Bartek mówił podniesionym szeptem i zawzięcie gestykulował. Wyglądało na to, że właśnie spiera się z szefami o oficjalną wersję wydarzeń.
Olo podszedł do nich i stanął obok niebieskookiego. Bartek nawet na niego nie spojrzał.
- No, mam nadzieję! - Skwitował wściekły, a potem odwrócił się na pięcie i podszedł do szyby. Stanął obok blondyna i skrzyżował ramiona na piersi. Wlepił wzrok w szklaną powierzchnię. Olo też do nich podszedł i również zerknął do środka.
Chłopak leżał na łóżku z całym tabunem lekarzy i pielęgniarek wokół siebie. Po przyjrzeniu się policjant zauważył, że siedzą oni wokół łóżka na małych krzesełkach jak i samym łóżku, i coś mu robią. Zmarszczył brwi. Dłuższą chwilę wpatrywał się w ich dłonie wodzące po ciele jego przyjaciela gdy nagle ci podnieśli się, odwrócili chłopaka, żeby leżał na boku, po czym wrócili do pracy. Wyglądało na to, że starali się pozbyć robactwa z jego ciała. Przez ciało Mazura przeszedł zimny dreszcz gdy wyobraził sobie jak paskudne musiało być to uczucie. Nagle jego wzrok przykuł ruch z jego lewej strony. Zerknął tam i zauważył jak Sebastian ukradkiem ociera swoje oczy. Posłał mu współczujące spojrzenie. Blondyn po 20 latach znalazł brata tylko po to, żeby stracić go niecały rok później. Nagle potrząsnął głową. ,,Nie straci go.", upomniał sam siebie i z zaciętym wyrazem twarzy znów spojrzał do wnętrza sali. Nie było takiej możliwości. Chłopak był jak terminator. Nie do zatrzymania.***
Do przeczytania,
- HareHeart

CZYTASZ
Piekło Dantego (2)
ActionOtóż wattpadowy limit wynosi 200 części na jedno dzieło, więc zostałem zmuszony do przeniesienia części pracy do nowej książki. Mam nadzieję, że nie będzie to dla Was wielkim problemem ^^ Zapraszam do lektury