Rozdział 281

42 2 18
                                    

Minęły kolejne dwa, cholernie długie i cholernie męczące tygodnie. Sebastian wyszedł z sali ze łzami w ciszy spływającymi po jego rozgrzanej skórze. Gdyby mógł, zostałby w tej sali do końca świata jednakże lekarze skutecznie go wygonili. A płakał z powodu... dziwnej sytuacji, jaka się przed chwilą wydarzyła.
Siedział przy łóżku Krystiana i jak zwykle trzymał go za rękę gdy nagle coś zaczęło się dziać. Zanim zdążył zorientować się w sytuacji do pomieszczenia wpadli lekarze i z pomocą pielęgniarek wyprosili go z sali. Usiadł na plastikowym krzesełku i schował twarz w dłoniach, usilnie starając się nie zapomnieć o oddychaniu.

Po chwili, która dla niego ciągnęła się w nieskończoność chłopak usłyszał dźwięk otwieranych drzwi, a następnie ktoś podszedł do niego i stanął obok. Blondyn w końcu uniósł na niego spojrzenie swoich zapłakanych oczu. Nie był w stanie wykrztusić słowa. Zamiast tego znów wybuchnął płaczem i na powrót schował twarz w dłoniach. Mężczyzna kucnął obok niego.
- Ja nie chcę słyszeć, że... jego już nie ma... - Pisnął w końcu blondyn.
- Tego pan nie usłyszy. - Odparł poważnie doktor. Blondyn tak zdziwił się jego odpowiedzią, że podniósł na niego oczy. Starszy czekał chwilę z kontynuacją swojej wypowiedzi. - To, co stało się panu bratu było naprawdę dobrym znakiem. - Powiedział miękko.
- NIE CHCĘ TEGO SŁUCHAĆ! NIE CHCĘ SŁUCHAĆ, ŻE MAM GO ZABIĆ! - Ryknął blondyn.
- ...Proszę dać mi dokończyć. - Wtrącił lekarz. Sebastian zazgrzytał zębami, lecz nie skomentował jego słów. - Wie pan dlaczego pana brat znalazł się w tamtej sytuacji? Bo jest w śpiączce. A osoby w śpiączce nie mają jak inaczej przekazać nam, że ich płuca zaczęły pracować, i że respirator przeszkadza im w oddychaniu. - Powiedział równie miękko, lecz z delikatnym uśmiechem. Sebastian potrzebował kilku sekund na przetworzenie informacji przekazanych przez mężczyznę. A gdy to do niego dotarło otworzył szeroko oczy i wlepił je w starszego.
- Chce mi pan powiedzieć...
- Że stan pana brata wreszcie zaczął się poprawiać. - Wtrącił mężczyzna.
- O mój Boże-! - Wykrztusił chłopak i znów zalał się łzami. Lekarz tylko się uśmiechnął.
- Myślę, że jesteśmy winni panu przeprosiny... Dawno nie widzieliśmy tak poważnych obrażeń i wydawało nam się, że tak ciężko ranna osoba nie ma szans przeżyć... Chociaż często słyszy się o wyjątkowej więzi łączącej bliźnięta... Uratował mu pan życie. - Powiedział jeszcze, po czym wstał.
- K-kiedy mo-gę do n-niego za-ajrzeć? - Wykrztusił.
- Myślę, że za chwilę ktoś po pana przyjdzie. - Powiedział z uśmiechem. Blondyn pokiwał tylko głową. Doktor odszedł do swoich obowiązków, a blondyn ukrył twarz w dłoniach i zalał się łzami. Tym razem były to jednak łzy szczęścia.

W końcu pielęgniarka przyszła oznajmić mu, że może odwiedzić swojego brata. Z nadal zaszklonymi oczami wszedł do sali i z głośno bijącym sercem usiadł przy łóżku brata. Brunet leżał pod błękitną pościelą. Sebastian uśmiechnął się delikatnie widząc zdecydowanie mniejszą ilość kabli wokół brata.
Tradycyjnie ujął jego dłoń i delikatnie ją ścisnął. Brunet odpowiedział mu równie delikatnym uściskiem dłoni. 
- Nawet nie wiem od czego mam zacząć... - Przyznał rozbawiony i wzruszony po czym otarł oczy z resztek łez.

---

Blondyn wyszedł z sali i ściskając telefon w dłoni ruszył do wyjścia. 
Gdy wyszedł na świeże powietrze zaczerpnął głęboki oddech, a potem drżącymi rękami wybrał numer.
- Halo? - Usłyszał kobiecy głos. Brzmiał nieco dziwnie, jednak nie zwrócił na to większej uwagi.
- Tu Sebastian. ...Mam świetne wieści. - Wykrztusił w końcu. - Stan Krystiana poprawił się na tyle, że mogli go odłączyć od aparatury podtrzymującej życie... Lekarze są zachwyceni. I są pewni, że on wróci do zdrowia. - Powiedział praktycznie na jednym wdechu.
- N-naprawdę?! - Krzyknęła Luiza. - Mój Boże, kochanie, to świetne wieści! - Rzuciła zachwycona. - Ja też mam dla ciebie cudowną nowinę! - Oznajmiła uradowana. Sebastian w milczeniu słuchał jej wywodu, ciągle szeroko uśmiechnięty. Luiza w trakcie swojej historii zdążyła rozpłakać się dwa razy i raz parsknąć śmiechem.
- Naprawdę cieszę się, że nic mu nie jest. - Powiedział ciepło po tym jak skończyła mówić.
- Ja też, kochanie. - Wymruczała szczęśliwa. - Ja też się cieszę... - Dodała i po raz kolejny zaczęła szlochać. Sebastian tylko się uśmiechnął. Sam nie mógł opanować łez i wcale nie dziwił się kobiecie, że ta jest tak rozchwiana emocjonalnie.

Po tym jak się rozłączyli chłopak podszedł do swojego samochodu. Usiadł na miejscu kierowcy i zostawił otwarte drzwi. Usiadł bokiem do kierownicy i spojrzał w górę. Niebo było jasne, w kolorze głębokiego błękitu. Uśmiechnął się  do siebie. Nie mógł wymarzyć sobie lepszego dnia. Jego brat wreszcie wziął się w garść. Nie mógł się doczekać, aż Krystian wreszcie wróci do domu.
 Posiedział tak jeszcze chwilę, a potem poprawił się na fotelu, zamknął drzwi, zapiął pasy, uruchomił silnik i wyjechał ze szpitalnego parkingu. Wiatr wpadający przez szybę rozdmuchiwał jego delikatnie przydługie blond kosmyki. Chłopak tylko się zaśmiał. Był w szampańskim nastroju. Miał nadzieję, że od teraz będzie już tylko lepiej.

---

Blondyn energicznym krokiem wszedł do sali i usiadł przy łóżku brata.
- Hej, Braciszku. - Uśmiechnął się i złapał go za rękę. - Wiem, że pewnie masz dość mojego ciągłego gadania, ale wykorzystuję to, że nie możesz nic z tym zrobić. - Zaśmiał się cicho. - Kojarzysz ten film, o którym ci wczoraj opowiadałem? Ten o rudym detektywie. Wiem, że nie w twoim klimacie, ale ja byłem nim zachwycony. Dowiedziałem się, że mają zamiar robić drugą część i nie mogę się jej doczekać. - Zrobił krótką przerwę i pogłaskał kciukiem skórę na jego dłoni. - Tak się cieszę, że coraz lepiej się czujesz... - Wtrącił nagle. - Nawet nie wiesz jak wiele nocy przepłakałem ze strachu o ciebie... Tak się cieszę, że już jest dobrze... - Powiedział i nagle prychnął rozbawiony. - Pani Luiza dzwoniła do mnie wczoraj. Podobno Amelka płacze i błaga o możliwość odwiedzin. - Rzucił. - Chce z tym poczekać, aż się obudzisz. Wiesz, jaka jest mała. Najpewniej sama by cię obudziła. - Rzucił i zarechotał. Spojrzał na jego twarz i zamilkł z lekkim uśmiechem na ustach. Spojrzał przez okno. Ciepłe, letnie powietrze wpadało przez uchylone okno i przynosiło ze sobą zapach kwiatów rosnących na drzewach wokół budynku.
Blondyn spojrzał na jego twarz. I zamarł.
Brązowe tęczówki jego brata były wpatrzone wprost w jego błękitne oczy. 

***

Kto otwiera szampana?

Do przeczytania,
- HareHeart

Piekło Dantego (2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz