Minęły kolejne dwa, cholernie długie i cholernie męczące tygodnie. Sebastian wyszedł z sali ze łzami w ciszy spływającymi po jego rozgrzanej skórze. Gdyby mógł, zostałby w tej sali do końca świata jednakże lekarze skutecznie go wygonili. A płakał z powodu... dziwnej sytuacji, jaka się przed chwilą wydarzyła.
Siedział przy łóżku Krystiana i jak zwykle trzymał go za rękę gdy nagle coś zaczęło się dziać. Zanim zdążył zorientować się w sytuacji do pomieszczenia wpadli lekarze i z pomocą pielęgniarek wyprosili go z sali. Usiadł na plastikowym krzesełku i schował twarz w dłoniach, usilnie starając się nie zapomnieć o oddychaniu.Po chwili, która dla niego ciągnęła się w nieskończoność chłopak usłyszał dźwięk otwieranych drzwi, a następnie ktoś podszedł do niego i stanął obok. Blondyn w końcu uniósł na niego spojrzenie swoich zapłakanych oczu. Nie był w stanie wykrztusić słowa. Zamiast tego znów wybuchnął płaczem i na powrót schował twarz w dłoniach. Mężczyzna kucnął obok niego.
- Ja nie chcę słyszeć, że... jego już nie ma... - Pisnął w końcu blondyn.
- Tego pan nie usłyszy. - Odparł poważnie doktor. Blondyn tak zdziwił się jego odpowiedzią, że podniósł na niego oczy. Starszy czekał chwilę z kontynuacją swojej wypowiedzi. - To, co stało się panu bratu było naprawdę dobrym znakiem. - Powiedział miękko.
- NIE CHCĘ TEGO SŁUCHAĆ! NIE CHCĘ SŁUCHAĆ, ŻE MAM GO ZABIĆ! - Ryknął blondyn.
- ...Proszę dać mi dokończyć. - Wtrącił lekarz. Sebastian zazgrzytał zębami, lecz nie skomentował jego słów. - Wie pan dlaczego pana brat znalazł się w tamtej sytuacji? Bo jest w śpiączce. A osoby w śpiączce nie mają jak inaczej przekazać nam, że ich płuca zaczęły pracować, i że respirator przeszkadza im w oddychaniu. - Powiedział równie miękko, lecz z delikatnym uśmiechem. Sebastian potrzebował kilku sekund na przetworzenie informacji przekazanych przez mężczyznę. A gdy to do niego dotarło otworzył szeroko oczy i wlepił je w starszego.
- Chce mi pan powiedzieć...
- Że stan pana brata wreszcie zaczął się poprawiać. - Wtrącił mężczyzna.
- O mój Boże-! - Wykrztusił chłopak i znów zalał się łzami. Lekarz tylko się uśmiechnął.
- Myślę, że jesteśmy winni panu przeprosiny... Dawno nie widzieliśmy tak poważnych obrażeń i wydawało nam się, że tak ciężko ranna osoba nie ma szans przeżyć... Chociaż często słyszy się o wyjątkowej więzi łączącej bliźnięta... Uratował mu pan życie. - Powiedział jeszcze, po czym wstał.
- K-kiedy mo-gę do n-niego za-ajrzeć? - Wykrztusił.
- Myślę, że za chwilę ktoś po pana przyjdzie. - Powiedział z uśmiechem. Blondyn pokiwał tylko głową. Doktor odszedł do swoich obowiązków, a blondyn ukrył twarz w dłoniach i zalał się łzami. Tym razem były to jednak łzy szczęścia.W końcu pielęgniarka przyszła oznajmić mu, że może odwiedzić swojego brata. Z nadal zaszklonymi oczami wszedł do sali i z głośno bijącym sercem usiadł przy łóżku brata. Brunet leżał pod błękitną pościelą. Sebastian uśmiechnął się delikatnie widząc zdecydowanie mniejszą ilość kabli wokół brata.
Tradycyjnie ujął jego dłoń i delikatnie ją ścisnął. Brunet odpowiedział mu równie delikatnym uściskiem dłoni.
- Nawet nie wiem od czego mam zacząć... - Przyznał rozbawiony i wzruszony po czym otarł oczy z resztek łez.---
Blondyn wyszedł z sali i ściskając telefon w dłoni ruszył do wyjścia.
Gdy wyszedł na świeże powietrze zaczerpnął głęboki oddech, a potem drżącymi rękami wybrał numer.
- Halo? - Usłyszał kobiecy głos. Brzmiał nieco dziwnie, jednak nie zwrócił na to większej uwagi.
- Tu Sebastian. ...Mam świetne wieści. - Wykrztusił w końcu. - Stan Krystiana poprawił się na tyle, że mogli go odłączyć od aparatury podtrzymującej życie... Lekarze są zachwyceni. I są pewni, że on wróci do zdrowia. - Powiedział praktycznie na jednym wdechu.
- N-naprawdę?! - Krzyknęła Luiza. - Mój Boże, kochanie, to świetne wieści! - Rzuciła zachwycona. - Ja też mam dla ciebie cudowną nowinę! - Oznajmiła uradowana. Sebastian w milczeniu słuchał jej wywodu, ciągle szeroko uśmiechnięty. Luiza w trakcie swojej historii zdążyła rozpłakać się dwa razy i raz parsknąć śmiechem.
- Naprawdę cieszę się, że nic mu nie jest. - Powiedział ciepło po tym jak skończyła mówić.
- Ja też, kochanie. - Wymruczała szczęśliwa. - Ja też się cieszę... - Dodała i po raz kolejny zaczęła szlochać. Sebastian tylko się uśmiechnął. Sam nie mógł opanować łez i wcale nie dziwił się kobiecie, że ta jest tak rozchwiana emocjonalnie.Po tym jak się rozłączyli chłopak podszedł do swojego samochodu. Usiadł na miejscu kierowcy i zostawił otwarte drzwi. Usiadł bokiem do kierownicy i spojrzał w górę. Niebo było jasne, w kolorze głębokiego błękitu. Uśmiechnął się do siebie. Nie mógł wymarzyć sobie lepszego dnia. Jego brat wreszcie wziął się w garść. Nie mógł się doczekać, aż Krystian wreszcie wróci do domu.
Posiedział tak jeszcze chwilę, a potem poprawił się na fotelu, zamknął drzwi, zapiął pasy, uruchomił silnik i wyjechał ze szpitalnego parkingu. Wiatr wpadający przez szybę rozdmuchiwał jego delikatnie przydługie blond kosmyki. Chłopak tylko się zaśmiał. Był w szampańskim nastroju. Miał nadzieję, że od teraz będzie już tylko lepiej.---
Blondyn energicznym krokiem wszedł do sali i usiadł przy łóżku brata.
- Hej, Braciszku. - Uśmiechnął się i złapał go za rękę. - Wiem, że pewnie masz dość mojego ciągłego gadania, ale wykorzystuję to, że nie możesz nic z tym zrobić. - Zaśmiał się cicho. - Kojarzysz ten film, o którym ci wczoraj opowiadałem? Ten o rudym detektywie. Wiem, że nie w twoim klimacie, ale ja byłem nim zachwycony. Dowiedziałem się, że mają zamiar robić drugą część i nie mogę się jej doczekać. - Zrobił krótką przerwę i pogłaskał kciukiem skórę na jego dłoni. - Tak się cieszę, że coraz lepiej się czujesz... - Wtrącił nagle. - Nawet nie wiesz jak wiele nocy przepłakałem ze strachu o ciebie... Tak się cieszę, że już jest dobrze... - Powiedział i nagle prychnął rozbawiony. - Pani Luiza dzwoniła do mnie wczoraj. Podobno Amelka płacze i błaga o możliwość odwiedzin. - Rzucił. - Chce z tym poczekać, aż się obudzisz. Wiesz, jaka jest mała. Najpewniej sama by cię obudziła. - Rzucił i zarechotał. Spojrzał na jego twarz i zamilkł z lekkim uśmiechem na ustach. Spojrzał przez okno. Ciepłe, letnie powietrze wpadało przez uchylone okno i przynosiło ze sobą zapach kwiatów rosnących na drzewach wokół budynku.
Blondyn spojrzał na jego twarz. I zamarł.
Brązowe tęczówki jego brata były wpatrzone wprost w jego błękitne oczy.***
Kto otwiera szampana?
Do przeczytania,
- HareHeart
![](https://img.wattpad.com/cover/324274528-288-k753408.jpg)
CZYTASZ
Piekło Dantego (2)
ActionOtóż wattpadowy limit wynosi 200 części na jedno dzieło, więc zostałem zmuszony do przeniesienia części pracy do nowej książki. Mam nadzieję, że nie będzie to dla Was wielkim problemem ^^ Zapraszam do lektury