- Kurwa, w życiu nie zapomnę tego widoku. - Wykrztusił Hubert.
- Dosyć. Jak tylko przyjedzie karetka ty idziesz na pierwszy ogień. - Warknęła Justyna ocierając usta chusteczką. - Kurwa, wyglądasz jak zwłoki! Nawet pachniesz podobnie! - Rzuciła. Zapach krwi, ropy i gnijącego mięsa był nie do pomylenia.
Nagle do ich uszu dotarł sygnał pojazdu uprzywilejowanego. Justyna i Andrzej wyszli wskazać drogę ratownikom.Krystian założył koszulkę, a po chwili osunął się po najbliższym drzewie. Położył łokcie na kolanach i zwiesił głowę. Hubert kucnął obok niego. Położył dłoń na jego ramieniu.
- Hej, hej. - Zaczął. - Nie śpij, słyszysz? - Poprosił. - Zaraz się tobą zajmą i będziesz mógł wyspać się za wszystkie czasy. - Obiecał jeszcze cicho. Chłopak pokręcił głową. - Nawet mnie nie wkurwiaj! - Warknął policjant zaciskając palce na jego ramionach. - Ty nie jesteś w stanie ustać na własnych nogach, co ty chcesz niby zdziałać?! - Warknął.
- Hubert, ja znam tamten budynek... - Wymruczał chłopak. - Byłem w nim... Znam przynajmniej jedno piętro... Wiem gdzie trzymają więźniów... A AT sami sobie nie poradzą. - Westchnął.
- Jacy AT? - Spytał mężczyzna.
- Mam kumpla, robi w antyterrorystach i wisi mi przysługę. Poprosiłem go, żeby zebrał zespół i tu przyjechał. Ma wziąć jeszcze dwa do pomocy. - Wymamrotał.
- O czym ty-
- To tutaj! - Justyna i Andrzej dobiegli do policjantów. Zaraz za nimi przybiegło dwóch ratowników ze sprzętem. Najpierw zmierzyli chłopaka zszokowanym i przerażonym spojrzeniem, a potem kucnęli przy niemu.
- Nie, nie. Panowie, zajmijcie się tymi dzieciakami. - Wykrztusił chłopak.
- Krystian, przestań mnie wkurwiać... - Warknęła Justyna.
- Ja mówię poważnie. Jeden chłopiec ma chyba złamaną nogę. - Wymruczał. - Proszę... - Dodał jeszcze w kierunku ratowników. Ci chyba dopiero wtedy zauważyli dzieci.
- Żyją? - Spytał jeden z nich, ewidentnie zszokowany samym stanem policjanta.
- Tak... Po prostu śpią... - Wymruczał chłopak.
- Kurwa, czemuśmy tego nie sprawdzili?! - Syknął cicho Andrzej. Ratownicy zaczęli podchodzić do dzieci starając się je obudzić. Maluchy na początku zaczynały płakać lecz po rozpoznaniu ratowników medycznych uspokajały się i wyciągały do nich ręce jakby chciały się przytulić.
Coraz więcej ratowników pojawiało się na miejscu, aż w końcu wszystkie dzieci zostały oddane pod ich opiekę. Wszystkie, poza jednym.
Gdy Amelka otworzyła oczy i zobaczyła przed sobą ratownika w momencie zerwała się na równe nogi.
- Spokojnie, kochanie, powoli. Jak się czujesz? - Spytał czule łapiąc jej małe, zmarznięte łapki w swoje dłonie.
- Tata! - Krzyknęła spanikowana.
- Tata? - Powtórzył zaskoczony mężczyzna. - Zaraz zadzwonimy po twojego tatę, nic się nie bój. Chodź, musimy cię zawinąć w taką folię, żeby było ci ciepło. - Uśmiechnął się do niej. Ami odepchnęła od siebie ratownika i rozejrzała się po dorosłych. Zauważyła grupkę stojącą w delikatnym oddaleniu od reszty. - Maluchu, spokojnie, nie bój się. Nic ci nie zrobię. - Obiecał mężczyzna wyciągając po nią ręce. Amelka ruszyła sprintem w stronę grupy dorosłych. Przecisnęła się między nimi i zauważyła swojego tatusia.
- TATA! - Krzyknęła i kucnęła między jego nogami, a potem mocno go przytuliła. Policjant objął ją ramionami i lekko oddał uścisk.
- Hej, Laleczko... - Zaczął ciepło. Mała spojrzała na niego przez łzy. - Widzisz...? Obiecałem, że wszystko będzie dobrze... - Wymruczał.
- Ja-a ch-cę do do-omu... - Wykrztusiła dziewczynka.
- Wiem, Kotku, wiem... - Westchnął policjant. - Wrócimy do domu. Musisz tylko dać się obejrzeć ratownikom, okay? - Zapytał i założył kosmyk niesfornych włosów za jej ucho. W tym momencie chłopak zauważył ratownika zbliżającego się do nich. Mężczyzna podszedł do niego i kucnął przy nim. - Jestem z ciebie dumny, wiesz? Moja dzielna dziewczynka. - Wymruczał i przytulił ją do siebie. - Kocham cię bardzo. - Dodał. Ami mocniej się w niego wtuliła. - Pójdziesz teraz z panem, okay? Musi cię obejrzeć. - Uśmiechnął się i dotknął ją w nosek.
- Chodź, kochanie. Chcesz się przejechać karetką? - Spytał ratownik wyciągając do niej rękę. Amelka spojrzała na policjanta.
- Załatwię jedną sprawę i do ciebie przyjdę, okay? - Wymruczał. Mała pokiwała smutno głową i w końcu poszła z ratownikiem. Obok chłopaka natychmiast pojawił się kolejny. Ewidentnie był starszy, jego twarz pokryta była zmarszczkami, a na włosach gościły siwe pasemka.
- Dasz radę przejść na nosze? - Spytał niskim, zachrypniętym głosem. Krystian oparł się o konar drzewa i powoli wstał. Mężczyzna wyciągnął do niego ręce, żeby mu pomóc, na co ten pokręcił tylko głową. - Przecież widzę, że ledwo stoisz na nogach-
- Nie o to chodzi. - Westchnął młodszy i spojrzał na Justynę. - Widzieliście wóz AT? - Spytał i momentalnie spoważniał.
- Em... No nie. - Odparła kobieta. - Ale po co ci on-
- Bo mam zamiar wyłapać tych skurwieli póki jeszcze tam są! - Wrzasnął w końcu i zakaszlał. - Myślicie, że nie czuję w jakim jestem stanie?! Myślicie, że sam tego nie widzę?! Ale jak teraz odpuścimy, to oni pouciekają! I będą dalej porywać, i mordować! Dlatego wyłapmy ich najpierw, a potem pojadę do szpitala... Dobrze-? - Zapytał zachrypniętym głosem.
- Ty nie przeżyjesz tej akcji. - Wymruczał Andrzej. Krystian tylko na niego spojrzał.
- Trudno. - Odparł po prostu. Kątem oka zauważył jakieś światło. Dłuższą chwilę zajęło mu zorientowanie się, że to AT, których tak wyczekiwał. Odsunął się od drzewa, przy którym stał z zamiarem podejścia do grupy gdy nagle ratownik stojący obok złapał go za ramię. Zlustrował go wzrokiem i wymownie się skrzywił.
- Naprawdę powinieneś jechać do szpitala. - Wymruczał. Krystian złapał go za ramię i zacisnął na nim dłoń.
- Naprawdę powinienem zająć się ważniejszymi sprawami. - Odparł, strącił z siebie jego rękę i ruszył w stronę drogi.---
Kamil Gronczewski wysiadł z samochodu i rozejrzał się zmieszany.
- Jesteś pewien, że masz dobrą lokalizację? - Krzyknął kierowca. Dwa, podobne, duże auta zaparkowały tuż obok.
- Nie wiem. - Odparł szczerze zapytany mężczyzna. Nagle zauważył ruch w krzakach nieopodal. Po chwili wyszedł z nich Krystian. - Tu jesteś! - Ucieszył się Kamil i podszedł do niego, żeby się przywitać.
I gdy tak szedł w stronę policjanta nagle stanął jak wryty.
- Mój Boże, co ci się stało?! - Zapytał przerażony stanem starego znajomego. Krystian machnął ręką.
- Może później opowiem. - Wymruczał. Rozejrzał się po zebranych i wymownie się skrzywił. Każdy z nich miał podobną reakcję. Pełną szoku i przerażenia. Nagle chłopak klasnął w dłonie. Antyterroryści otrząsnęli się z szoku. Policjant zauważył, że podeszła do nich czwórka policjantów. - Ratownicy odjechali? - Spytał zerkając na nich przez ramię. Justyna pokiwała głową. - Dobrze... Może się tu zrobić... nieciekawie. - Wymruczał.
Zaczekał jeszcze chwilę, aż wszyscy zbiorą się wokół niego i otrząsną się z szoku. Zamknął na chwilę oczy, żeby zebrać myśli.
- Słuchajcie...***
Przydałoby się Wam życzyć dużo cierpliwości i siły w nadchodzącym roku szkolnym <33
Do przeczytania,
- HareHeart
![](https://img.wattpad.com/cover/324274528-288-k753408.jpg)
CZYTASZ
Piekło Dantego (2)
AcciónOtóż wattpadowy limit wynosi 200 części na jedno dzieło, więc zostałem zmuszony do przeniesienia części pracy do nowej książki. Mam nadzieję, że nie będzie to dla Was wielkim problemem ^^ Zapraszam do lektury