PROLOG

1.4K 54 2
                                    

"A żebyś spłonął w Siedmiu Piekłach, skurwysynie!"

Książę Elion z rodu Vixenów obserwował, jak stolica płonie. Niepokojąco uspokajający trzask zwęglonych zawalających się więźb dachowych bębnił mu w uszach. Oto skutki trwającej kilka lat krwawej wojny z Cesarstwem. Wojny z góry skazanej na porażkę. Porażkę, której kulminację obserwował właśnie dziś. Królestwo, które tak kochał, zamieniło się w jedno wielkie zgliszcze. Niewiele oprócz spalonej ziemi po nim zostało. Z telewizora za nim dobiegał go przerażony głos reporterki w napięciu nawołującej do ukrycia się tych nieroztropnych mieszkańców stolicy, którzy jeszcze tego nie uczynili. Zapewne wielu poddanych zginie bądź już zginęło. Wielu innych jednak przeżyje, ci zostaną jednak zakłóci w łańcuchy i sprzedani jako niewolnicy w Cesarstwie, którego wszak stali się wbrew swej woli częścią. Elion sam nie wiedział co gorsze. Śmierć czy życie niewolnika...

— Braciszku! — usłyszał stłumiony głos za sobą.

Lithia weszła na palcach do pomieszczenia, z niepokojem spoglądając na telewizor. Miała dziwny zwyczaj chodzenia na palcach, zdawała się przy tym sunąć nad ziemią, jak jakieś piórko. Stanęła cicho koło niego, z drżeniem obserwując apokaliptyczny widok. Dym gryzł ich oczy i gardła.

— Gdzie ojciec? — zapytał książę, odgarniając siostrze z twarzy proste ciemne włosy. Kaskadą spłynęły jej na ramiona, muskając przy tym plecy. Jej ascetyczna brązowa sukienka wyglądała wyjątkowo pospolicie, nie posiadała najmniejszych ozdób. Była ubrana jak służąca, a nie jak księżniczka, którą była. Elion również nosił podobnie proste ubrania, twierdząc, że to być może zapewni mu bezpieczeństwo. Gdy będzie postrzegany jako zwykły chłopak, łatwiej zniknie w tłumie panikujących poddanych.

— W sali tronowej — odpowiedziała, odwracając głowę od okna. — Właśnie po to przyszłam. Czeka tam na ciebie. Powiedział... on... on powiedział... że będzie tam czekał... aż... aż do końca.

— Dołączę do niego.

Chciał opuścić pomieszczenie, ale został chwycony za dłoń.

— Powinniśmy uciekać — wyszeptała Lithia, a jej ciemne oczy napełniły się łzami. — Gavhilar wkrótce po nas przybędzie. Zabierze nas stąd.

Elion skinął głową, ściskając dłoń siostry. Wyglądała na taką małą, jeszcze mniejszą niż on sam. Jego mała siostrzyczka. Ledwo skończyła dziesiąty rok życia, a teraz... teraz musiała znosić to wszystko. Bać się.

— Co robimy? — zapytała.

— Poczekajmy jednak tutaj. Potrzebujesz coś ze sobą zabrać?

Li potrząsnęła głową. Pociągnęła go w stronę sofy naprzeciwko telewizora. El wyłączył go i usiadł, pozwalając siostrze przytulić się do siebie. Skuliła się. Słyszał jej szloch, gdy tak czekali w ciszy.

Minęło dobre pół godziny, gdy pojawił się Gavhilar. Wbiegł do pomieszczenia z trzema innymi strażnikami. Mieli na sobie eleganckie mundury z zielonozłotym herbem królewskim na kuloodpornych hełmach i kamizelkach.

— Musimy iść, książę. — Gavhilar skinął na pozostałych strażników, by pilnowali drzwi. — Zabezpieczyliśmy jedno miejsce ewakuacji z miasta, ale musimy się pośpieszyć.

— Jak daleko zaszli? — zapytał książę.

— Zajęli całe przedmurze i wdarli się do starej części miasta. Są o krok od rynku, Wasza Wysokość. Będziemy musieli uciec tunelami na wschód od pałacu. Kiedy już dotrzemy do tuneli, wysadzimy wejście i będziemy bezpieczni.

The Captive Prince. Yaoi. 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz