***

402 19 0
                                    

  *** Lucy ***


Poczułam w sobie takie ciepło, gdy tylko usłyszałam tą informację. Miałam wreszcie nadzieję! Zbliżyłam się do Justina. Ufam mu i dlatego postanowiłam oddać mu mój skarb. Tak, moje pudełko z sekretami, ale nie miałam pomysłu jak to zrobić.


- Wiesz... nie wierzę ci, że jesteś moją fanką. - Spojrzałam na niego pytająco. Pomyślałam, że przecież w tym pudełku większość jest właśnie o nim.- Mówię serio, nic nie okazujesz jako fan. Bardziej jak przyjaciel - mówił, a ja patrzyłam na niego uważnie.  

- Czyli, że jestem złym fanem? - powiedziałam smutno.  

- Tego nie powiedziałem - zaprzeczył.  

- Ale pomyślałeś - zasugerowałam, a chłopak nic nie odpowiedział. - Może gdybym ci coś pokazała, zmieniłbyś zdanie, ale musisz przyrzec, że nikomu nie powiesz, bo nikt tego nie wie.  

- Masz moje słowo. - Uniósł rękę, a drugą położył na pierś. 

Wyciągnęłam pudełeczko z szafki. Pokazałam mu jego wszystkie zdjęcia, naklejki, przypinki i wiele innych rzeczy. 

- Okey, wierzę ci, wierzę - powiedział po chwili.

- To nie wszystko - dodałam, wyciągając mój pamiętnik. - Proszę, tu opisuję moją nierealną historię - odparłam, wskazując na zeszyt.  

- Coś takiego jak książkę? - zapytał.  

- Tak, tylko z tobą w roli głównej - uśmiechnęłam się. - Tak zachowuje się fanka.  

- I mogę to przeczytać? 

- Tak, ale nie teraz. Jak będziesz już u siebie, usiądziesz sobie w cieple i wtedy przeczytasz, ok?

- Tak,tak jasne. - Wziął zeszyt i w tym momencie weszła mama.

- Potwierdzone. Jutro lecimy - odparła.

- Super! - wykrzyknęłam.  

- Tak, ale muszę cię zostawić. Pojadę po twoją siostrę - oznajmiła rodzicielka.  

- Dobrze, poczekam na was - powiedziałam. 

 - Nie ma mowy, zostanę tu z tobą - wtrącił się Justin.

- Jus nie musisz się tak poświęcać. Rozumiem, że masz własne życie - stwierdziłam.  

- Przestań, dziś jestem tu dla ciebie.  

- Dziękuję ci, Justinku - powiedziała moja mama wdzięczna.  

Wieczór minął nam bardzo szybko, ponieważ zajęliśmy się oglądaniem jakiegoś filmu. 

Rano.

- Dzień dobry - uśmiechnął się Justin.  

- Hej - przywitałam się.  

- Jak się czujesz? - zapytał troskliwie.  

- Wspaniale. Tak dobrze, że mogłabym wrócić już do domu. - Uśmiechnęłam się. - Ale dzięki tobie poczułam jedno uczucie, którego dawno nie czułam. - Spojrzałam mu w oczy.  

- Ale Lucy...

- Tak to uczucie to nadzieja, która wypełnia moje serce po brzegi - przerwałam mu i złapałam za rękę. - Czuję takie ciepło... - Spuściłam wzrok z jego oczu. - Bo zawsze walczyłam, ale z myślą, że to i tak nie ma sensu, a teraz... - Złapałam oddech. - Teraz czuję, że mogę to wygrać, mogę to wreszcie pokonać. - Spojrzałam mu w oczy. - I jestem ci za to bardzo wdzięczna. - Przytuliłam go.  

- Nie masz za co dziękować - mówił w uścisku - to twoja zasługa, że jesteś tak ciepłą i wspaniałą osobą. - Do pokoju weszła mama i Sophie.  

Sophie podbiegła do mojego łóżka i się uścisnęłyśmy.
- Słyszałaś, siostra. Jedziemy do Stanów - mówiłam szczęśliwa. - Ah... Jak dobrze wrócić na stare kąty.  

- Jak to na stare kąty? - zapytał zmieszany chłopak.  

- Tam się urodziłam i tam mam ojca - Tłumaczyłam... CDN

---------------------------

Przepraszam za tak krótkie posty, ale na razie przenoszę z bloga ;)

Pozdrawiam ♥


From Hate To LoveWhere stories live. Discover now