Rozdział IV

195 9 1
                                    

  * Sophie *
Usłyszeliśmy Lucy. Wszyscy się odwróciliśmy w jej stronę.
- Ona naprawdę idzie z Justinem. - Powiedział Nathan.
- No , a ty Beyonce nie masz . - Zaśmiałam się.
- I co teraz? - Panikował Nath . Schował się za Zosię.
- Idą tu. - Powiedziałam.
- Co za wstyd.
- Nathan, a co to za rumieniec ? - Zaśmiałam się.
- A może zapomniała o tej Beyonce. - Pocieszała go Zośka.
- Ćśś... Idą. - Uciszałam. - No nareszcie Lu. - Zaczęłam rozmowę. - Ale widzę co cię zatrzymało. - Wskazałam na Justina.
- Cześć wszystkim. - Przywitał się Justin.
- No Nathan.- Zwróciła się do niego Lucy. On na nią spojrzał błagalnie. - Zobaczysz tą ładowarkę? - Odetchnął.
- Tak, to ja lepiej już pójdę jej szukać . - Powiedział i pobiegł. Zaczęłyśmy się śmiać. Jus patrzył nie zrozumiale.
- To ja też będę uciekał. - Stwierdził Justin.
- Justin, bardzo Ci dziękuję, że mi pomogłeś z walizką. -Powiedziała Lu .
- Nie ma problemu. - Uśmiechnął się. - Do zobaczenia. - Pożegnał się z nami .
- Pa .- Powiedziałyśmy jednocześnie. Odszedł.
- To ja lecę do pracy. - Stwierdziła Zośka . - Narazie.
- No narazie. - Weszłyśmy z Lu do pokoju.
Spojrzałam na Lucy pytającym wzrokiem.
- Co ? - Zapytała
- I jaki on jest ? - Dopytywałam siostrę .
- Normalny. Rozmawialiśmy normalnie.
Po chwili zadzwonił telefon do Lucy. Odebrała.
- To mama . Mówiła, że jak się wypakujemy to mamy zejść . - Przekazała.
Szybko się zakwaterowałyśmy i wyszłyśmy z pokoju.
- O Lucy ! - Krzyknął Justin. - I... - Zakłopotany nie wiedział jak mam na imię.
- To jest Sophie. Moja siostra. - Przedstawiła mnie Lu . Justin wyciągnął dłoń.
- Dobrze, że was spotkałem będzie mi raźniej schodzić po schodach. - Powiedział Jus.
- Ej. Mam pomysł.- Oznajmiłam. - Zjedźmy windą. - Wskazałam pomieszczenie .
- O nie ! - Zaprzeczyła Lu.
- Zobaczycie , że wam nic nie będzie. - Mówiłam .
- Lepiej nie Sophie. -Stwierdził Justin.
- No co ty Jus. Wymiękasz? - Pytałam.
- Ja to się nie boję. - Zaprzeczał.
- Ja nigdzie nie jadę, żadną windą. - Krzyczała Lucy.
- No to ja dotrzymam towarzystwa twojej siostrze . - Mówił Justin.
- Samą mnie zostawcie . Tak najlepiej. - Jednocześnie spojrzeliśmy się w jej kierunku. Po czym Justin spojrzał na mnie . - To będzie trwało dwie minutki. Nie więcej. A wy z 15 będziecie szli. - Tłumaczyłam. - Nie ma się czego bać. - Lucy spojrzała pytająco na Justina na co kiwnął głową.
- No dobrze . - Powiedziała Lucy.
Weszliśmy do windy, Lucy trzymała się rury, a Justin na luzie, dopóki winda nie ruszyła. Szybko się rury przytulił.
- Nie bójcie się. - Mówiłam. - Fobie leczy się przezwyciężając strach.
Po chwili zgasło światło i się zapaliło.
- Co to było? - Dopytywała Lucy.
- A to, to pewnie ktoś się pomylił i nacisnął. - Musiałam coś wymyślić. Później było tylko gorzej . Światło zgasło calkiem i winda stanęła.
- Sophie, co się dzieje? - Pytał Justin.
- Winda się zacięła. - Lucy zaczęła panikować.
- Spokojnie już dzwonię do mamy.
Dzwonię:
- Halo mamo.
- No , co się stało?
- Winda się zacięła.
- No wiem, już dzwonię po pomoc .
- A możesz szybciej?
- Nie bój się, przecież cię stamtąd wyciągnę.
- Mnie tak, ale...
- Lucy?!
- Taak i Justin.
- Bieber?
- A jaki? Tak, tak.. Z nimi się coś dzieje.
- Czemu?
- Lucy jest zielona, a Justin czerwony. - Zaczęłam się śmiać.
- To nie jest śmieszne.
- Jus wygląda jak flaga Polski. Żeś się przygotował. - Uśmiechnęłam się do Justina.
- Nie śmiej się! - Krzyczała Lu . - Niech ja stąd wyjdę. - Odgrażała.
Po chwili rozległ się dzwonek i winda ruszyła . Gdy drzwi się rozsunęły, ujrzeliśmy tam mamę. Próbowałam się wycofać.
- Sophie! - Krzyczała mama. - Oni mogli się tam zadusić.
- Ale nic się im nie stało .
- Nie? Spójrz na siostrę.
- Ja idę do łazienki. - Odeszła Lucy.
- Justin, nie gniewaj się. Nie wiem jak to się stało. Ale obiecuje, że one już się do ciebie nie zbliżą. - Tłumaczyła mama . A ja myślałam że się zakopie pod ziemię.
- Nic się nie stało. - Powiedział Justin. - Przepraszam, ale muszę się przewietrzyć. - Justin odszedł i wyszedł na dwór.
- Jak stracimy klienta, to będzie twoja ostatnia wizyta w tym hotelu .
- Ale mamo, przecież ja go tam nie zaciągnęłam. Sam pobiegł do tej windy .
- Pobiegł?
- No może nie pobiegł. Ale szybko wszedł. No prosiłam ich .
- To weszli tam na twoją prośbę.
- Nie. No tak, ale to Lu się zgodziła, a on wszedł za nią. - Tłumaczyłam.
* Lucy *
Poszłam do łazienki. Myślałam, że zwymiotuję . Przyszła mama ,
- Lucy jesteś tu ?
- Tak .. - Odpowiedziałam jej, po czym wyszłam z kabiny.
- Jak się czujesz ?
- Już mi lepiej.
- Chodź kochanie, wypijesz herbatę. - Poszłam do baru..
W barze pracował mój przyjaciel, Kuba. Gdy nas zobaczył wyszedł zza baru i się z nami przywitał.
- Witam szefową. - Powiedział i uścisnął jej dłoń.
- Cześć Kuba. - Odwzajemniła uścisk. Po czym dostała SMS-a. - Ja uciekam. - Powiedziała. - A Lu jak wypijesz to przyjdź po wózek. - Zwróciła się do mnie.
- Wózek? - Zapytałam nie zrozumiale .
- Tak pomożesz dla Zośki.
- No dobrze. - Westchnęłam i odwróciłam się do Kuby.
- Lucy, tyle czasu. - Przytulił mnie.
- Tak. Ostatnio widzieliśmy się w wakacje .
- Opowiadaj . - Mówił i wszedł za ladę.
- Po staremu . A u ciebie?
- U mnie bar. - Uśmiechnął się. - Czego chciałabyś się napić? - Zapytał?
- Herbaty z cytryną. - Spojrzał na mnie.
- Źle się czujesz?
- Nie, ale siostrzyczka zamknęła mnie w windzie i ona się zacięła i teraz jest mi niedobrze. - Zaczął się śmiać.
- To nie jest śmieszne. Najlepsze w tym jest to, że Justin Bieber też tam był. I tak jak ja ma klaustrofobie. - Opowiadałam. On śmiał się jeszcze bardziej.
- Z tobą to się nie można nudzić. Proszę tu twoja herbata . - Podał mi gorącą szklankę.
- Dziękuję. - Szybko wypiłam moją herbatę. - Dobrze, będę lecieć, jeszcze po ten wózek muszę iść.
- Leć, leć. - Uśmiechnął się. - Miłego sprzątania.
- Aa rachunek...
- A to na mamę . - Pościł mi oczko .
- Narazie - Wstałam do wyjścia.
- Narka i wpadaj częściej. - Pożegnaliśmy się uśmiechem. CDN   


From Hate To LoveWhere stories live. Discover now