***

243 11 0
                                    

  - Nieee ..!!! - Padłem na kolana .
Obudziłem się przerażony i cały spocony .
- To sen Justin. Spokojnie to tylko sen . - Próbowałem jeszcze raz do niej zadzwonić. Nadal nic. Była trzecia nad ranem. Poszedłem do kuchni się napić soku i wróciłem do łóżka. Jutro na pewno ją odwiedzę. Nikt mnie nie powstrzyma. Zasnąłem.
Rano. Szybko wstałem i poszedłem do łazienki. Gdy byłem już gotowy wymsknąłem się z domu i wsiadłem do samochodu. Czułem się już bezpiecznie. Nikt mnie nie zatrzyma. Zajechałem do pierwszej lepszej kwiaciarni i kupiłem bukiet czerwonych róż. Ruszyłem do szpitala.
Szedłem korytarzem z pewnością, że Lucy leży w tej samej sali 23. Wszedłem tam i ukazał mi się mój sen . Szybko się wycofałem. Stanąłem pod ścianą. Łzy cisnęły mi się do oczu. - To nie prawda. - Powiedziałem pod nosem . Obsunąłem się po ścianie. Czułem, że podchodzą do mnie jacyś ludzie.
- Justin? - Zapytała kobieta. Uniosłem wzrok. To była mama Lucy. - Coś się stało?
- Czy ona ...? - Pytałem, nie mogłem dokończyć zdania . Spojrzałem na salę, w której leżał nieboszczyk.
- Lucy leży w sali 35 . - Oznajmił mi jej ojczym.
- Uff. . Kamień z serca . - Powiedziałem. Poszliśmy do Lucy.
*** Lucy ***
Leżałam sama.. Aż ktoś wszedł. Szybko usiadłam.
- Mamy dla ciebie gościa. - Powiedziała mama , przewróciłam oczami .
- Znowu ? - Powiedziałam od niechcenia.
- Dziękuję za takie powitanie. - Zza drzwi wyłoniła się twarz Justina.
- Justin? - Zapytałam z zaskoczeniem .
- To my pójdziemy coś ci dokupić. - Wtrącił Pat . Przytaknęłam. Wyszli.
- Myślałam, że już nie przyjdziesz. Myślałam , że zapomniałeś. - Mówiłam.
- Nic z tego. - Zaśmiał się. - Miałem dużo pracy. - Powiedział. W tym momencie zadzwonił jego telefon . Odszedł kilka kroków i odebrał. Po chwili wrócił. - Właśnie o tym mówiłem . Scooter nie daje mi żyć.
- Nawet i wiesz kto mnie odwiedził? - Mówiła podekscytowana.
- No kto ? - Pytał z ciekawością.
- Twoje fanki . - Zaczęłam opowiadać całe spotkanie z fanami .
- To miałaś wesoło. - Powiedział. - Ja to dostanę zawału poprostu.
- Dlaczego? - Uśmiechnęłam się.
- Mam koszmary i jeszcze dzisiejszy ranek. - Mówił .
- A co się rano stało? - Zapytałam.
- Wszedłem do szpitala i odrazu pobiegłem do sali 23 , a tam nieboszczyk. Myślałem, że to sen . Spojrzałem jeszcze raz . Aż twoja mama wskazała mi drogę.
- Myślałeś, że to ja ?
- Niestety, ale tak . - Zastała cisza . - A dlaczego telefonu nie odbierasz? - Zapytał z pretensją.
- Bo nie dzwoniłeś. - Zaśmiałam się.
- Jak nie. - Oburzył się. - Spójrz . - Pokazał swoje połączenia. Przyjrzałam się numerowi.
- Źle zapisałeś. - Zaczęłam się śmiać.
- Nie możliwe. - Zaprzeczył.
- Tak zamiast 2 jest 7 . - Zmienił numer i zadzwonił. Mój telefon zadzwonił.
- Nareszcie. - Uśmiechnął się.
- Ale szybko dzień minął . - Stwierdziłam. - Dziękuję ci, że znowu mnie odwiedziłeś.
- Nie ma za co . Teraz postaram się częściej. - Znowu zadzwonił do niego telefon. - Tym razem to mama . Muszę wracać na kolację.
- Dobrze .
- Jutro wrócę. - Zapewnił.
- Ok . Będę czekać. - Odpowiedziałam. Podszedł pocałował mnie w policzek. Usłyszeliśmy chrząknięcie. To był Pat. Stał z mamą w drzwiach.
- Ja już uciekam. - Powiedział zakłopotany Jus .
Wyszedł.
*** Justin ***
Po kolacji poszedłem do pokoju. Spojrzałem na biurko i znalazłem pamiętnik Lucy. Wziąłem go i poszedłem do salonu. Usiadłem wygodnie w fotelu przy kominku . Otworzyłem zeszyt i zacząłem czytać....  


From Hate To LoveWhere stories live. Discover now