- A uszczęśliwiłbyś mnie bardziej? - Zapytałam
- Zależy co . - Odpowiedział. - Na przykład nie pozwoliłbym Ci ze sobą skończyć . - Mówił z przerażeniem.
- Ohh ... Dlaczego? A ja chciałam żebyś mi wpuścił jakiś lek i bym umiała. - Mówiłam z poważną miną. Justin wyszczerzył oczy.
- Oszalałaś? Nigdy! Nie pozwolę na to! - Krzyczał.
- Justin przestań. Uspokój się. To był tylko żarcik. - Uśmiechnęłam się. - No co ty . Ja będę walczyć.
- Śmieszny bardzo. - Justin obraził się i usiadł na kanapie z założonymi rękoma.
- Taki jesteś? Ok to ja też się nie odzywam. - Odwróciłam się od niego.
Czułam jak na mnie spogląda .
- Dobra już. Nie obrażaj się na mnie. - Podszedł do łóżka. - Ale zrozum nie chcę tego. Wybacz mi? - Ja nie zwracałam uwagi. - Lucy proszę cię. - Uśmiechnął się widząc, że, ja się uśmiecham. Przytulił mnie. - No to co miałbym zrobić aby cię uszczęśliwić? - Odwzajemniłam uścisk.
- Gdy już będę umierać weź ode mnie ten łańcuszek i nie rozstawaj się z nim. - Justin spojrzał w moje załzawione oczy.
- A co jeśli umrę pierwszy. Jestem starszy.
- Oj. Justin! - Zdenerwowałam się. - Nie wmawiaj mi, że będzie inaczej. - Łzy poleciały mimowolnie po policzkach. -Lekarze mi mówią praktycznie codziennie, że nie ma dla mnie szans, bo w Polsce nie ma takich urządzeń aby mi pomogły. - Złapałam oddech. - Więc nie wmawiaj mi, że będzie inaczej. - Płakałam. On otarł mi łzy.
- Dobrze już nie będę o tym wspominał. Ale nie płacz już. - Wtuliłam się w niego.
- A co z łańcuszkiem? - Zapytałam. - Chciałabym abyś o mnie nie zapomniał.
- Dobrze. I nie zapomnę o Tobie. - Powiedział.
- Dziękuję. To wiele dla mnie znaczy.
*** Justin ***
Długo zastanawiałem się nad słowami Lucy. Jak taka młoda, energiczna osoba może umierać ? Muszę jej pomóc!
Gdy leżała we mnie wtulona, zasnęła. Położyłem ją wygodnie i wyszedłem na korytarz . Tam siedziała jej mama , postanowiłem z nią porozmawiać. Więc podszedłem do niej.
- Zasnęła. - Powiedziałem przysiadając się do niej.
- Na pewno się ucieszyła na twój widok.
- W sumie pierwsze wrażenie było zabawne. - Uśmiechnął się.
Dlaczego? - Zwróciła się mama.
- Bo wystraszyła mnie, że ucieka. Uwierzyłem, a tak naprawdę chciała poprawić poduszkę. - Zaśmiałem się pod nosem.
- Zawsze taka była. - Mówiła. - Nawet teraz. I nie lubi jak ktoś się nad nią użala.
- Zauważyłem. - Powiedziałem. - Opowiedziała mi wszystko . - Stwierdziłem. - Ja sobie postanowiłem, że tak jej nie zostawię. Ona zasługuje na to aby żyć i zarażać swoim uśmiechem. - Mówiłem. - Wyznała mi , że w Polsce nie ma dla niej pomocy . Może moglibyśmy spróbować w Stanach ? - Zaproponowałem.
- To duże ryzyko. - Sugerowała jej mama.
- Później może być gorzej.
- W sumie to masz racje. - Przyznała. - Pójdę zawiadomić lekarzy. - Odeszła.
Zadowolony i z nadzieją wróciłem do Lucy. Usiadłem na krześle, które stało tuż obok łóżka. Obserwowałem ją z każdej strony. Wciąż nie mogłem uwierzyć, że taka osoba może wkrótce umrzeć. To jest nie do pomyślenia. Przecież ona jeszcze nie poznała życia, a już musi je opuścić. Widząc, że tak śpi uroczo postanowiłem wyjść na sekundę po kawę do automatu.
Zadzwoniła do mnie mama , wiedziała, że jestem u chorej fanki w Polsce.
- Halo . - Odebrałem.
- I jak synku ? - Zapytała przez słuchawkę .
- Trudna sytuacja. - Stwierdziłem.
- Aż tak źle?
- Tu jej nie wyleczą. Rozmawiałem z jej mamą i jutro lecimy do Stanów.- Oznajmiłem.
- A może dla niej nie ma lekarstwa ? - Zapytała.
- Nie pozwolę jej odejść.
- Synku takie jest życie. - Tłumaczyła
- Mamo nie znasz jej . - Powiedziałem . - Chcę jej pomóc póki nie jest za późno.
- Wiem , że masz dobre serce, ale nie podniesiesz umarłego.
- Ona żyje i będzie żyła. Jutro się odezwę. Kocham cię. Pa
Rozmowa z mamą podniosła mi ciśnienie. Ona tego nie rozumie , że jest jeszcze nadzieja. Cały w nerwach poszedłem do Lucy. Wszedłem do pokoju i zobaczyłem jej radosną twarz.
- Gdzie byłeś? - Zapytała.
- Wyszedłem po kawę. - Powiedziałem.
- Coś się stało? - Jak ona to zauważyła ? Starałem się to ukryć.
- Nie , dlaczego pytasz? - Udałem.
- Klamiesz. Przecież widzę, że jesteś poddenerwowany.
- To moja mama.
- A ok. Jeżeli chcesz do niej wracać, to ok. I tak ci bardzo dziękuję.- Mówiła.
- Nie, nie. Jutro razem lecimy do Stanów. - Oznajmiłem jej.
- Jak to ? - Dopytywała.
- Tam jest lepszy sprzęt.
- Naprawdę Justin? - Nie dowierzała.
- Tak . Twoja mama już rozmawia z lekarzami. - Zauważyłem w jej oczach błysk nadziei. Przytuliłem ją mocno...... CDN
-------------------------------
Hej czytelniku ! ;)
Jeżeli to czytasz zostaw po sobie znak :*
Follow me twitter @ClaudySkivvy Zawsze daję fback ♥
YOU ARE READING
From Hate To Love
Fiksi PenggemarOPOWIADANIE O MIŁOŚCI W ROLI GŁÓWNEJ JUSTIN BIEBER ! Dwoje ludzi , dwa światy , przeciwności losu i jedna miłość . Wiele tu opowiadać . Musisz sam to przeczytać i poczuć . ♥ JBFFPL ----> http://justinbieberfanfictionpl.blogspot.com